Właśnie sie dowiedziałam, że ktoś mnie nominował xd
(Jeśli ktoś nie wie, to Liebster Awards, to taki konkurs bloggerek, sama nie wiem więcej na ten temat ;p xd)
Zostałam nominowana przez endussss :3 Dziękuję <3 ;***
1) Jaki film najbardziej lubisz?
"Oświadczyny po irlandzku" <3
2) Lubisz takie zespoły dawnych lat np. Modern Talking?
Tak :3
3)Interesujesz się sportem?
Tak :p co chyba widać, bo piszę bloga ;x
4) Coś z mojej dziedziny: Fc Barcelona vs Real Madryt .
Niby Ronaldo, ale Barca xd Tak wiem bardzo zdecydowana jestem ;p
5) Lubisz Sagę Zmierzch? Jeśli tak to Edward vs Jacob ?
hahha, przyjaciółki zmuszają mnie do obejrzenia xd nie oglądałam, ale wolę Jacoba >.<
6)Ile masz lat?
W lutym SZESNAŚCIE JEJEJE xd
7) Masz rodzeństwo? ( imiona , wiek)
Tak xd brat Robert 13 lat ;p
8)Ulubiony przedmiot w szkole ?
eeee... chyba Angielski i Polski :3
9)Ulubiony nauczyciel?
Pan od historii, pani od niemca i pani od chemii :p
10) Co najbardziej cenisz w innych?
Wyrozumiałość, uczciwość, poczucie humoru itd xd
11) Masz najlepszą przyjaciółkę?
Tak :3 Mam wypisywać ? xd
Monika, Karolina, Agata, Gabrysia, Karolina :P
(nie nie pomyliłam sie są dwie Karoliny xd)
Nominacje:
1. http://esme-miespana.blogspot.com/
2. http://love-you-meet-everywhere.blogspot.com/
3. http://dziesiec-katastrof.blogspot.com/
4. http://bozycietodrogauslanarozami.blogspot.com/
5. http://stay-with-you-for-all-of-tome.blogspot.com/
6. http://i-bleed-it-out.blogspot.com/
7. http://i-know-you-care.blogspot.com/
8. http://blizny-pozostaja.blog.pl/
9. http://www.stadion-oszalal.blogspot.com/
10. http://moja-chora-wyobraznia1.blogspot.com/
11. http://lubietwojewlosy.blogspot.com/
Pytania.
1. Ulubiony cytat ?
2. Wolisz połkę nożną czy siatkę ?
3. Ulubiony sportowiec ?
4. Byłaś kiedyś za granicą?
5. Piosenka do której masz sentyment ;3
6. Podjarało cię EURO 2012? xd
7. Kawa czy Kapuczino ?
8. Ulubiona piosenka i wykonawca :P
9. Masz zwierzaka? Jeśli tak to jakiego i jak się wabi?
10. Ulubiona bajka z dzieciństwa : 3
11. Lubię w sobie ... ?
Jeszcze raz dziekuję za dedykację <33 Lofki :P
(rozdział chyba jutro ;p tak sądzę xd)
czwartek, 29 listopada 2012
piątek, 23 listopada 2012
Rozdział 21.
#Ola
- A ta chmura przypomina mi serce.- powiedział Wojtek i wskazał na sufit.
- Przecież to jest sufit.
- Trochę wyobraźni.- zaśmiał się.
- Człowieku, poszłam z toba do łóżka. Nadal twierdzisz, ze nie mam wyobraźni?- zaśmiałam się.
- Uznam to za komplement kochanie.- uśmiechnął się.
- Ależ ty skromny.- stwierdzałam.
- I przystojny i za to mnie kochasz.
- No przecież. Nie wiem jak ty, ale ja jestem wykończona, więc kładę się spać.- oznajmiłam.
- Tak wcześnie? Przecież jest dopiero... o... pierwsza w nocy. Po długim namyśle też doszedłem do wniosku, ze idę spać. Słodkich snów miśku.- powiedział i pocałował mnie, po czym mocno objął mnie w talii..
- Dobrano.- odpowiedziałam i przytuliłam się do niego.
Jejku, która to już godzina? Przewróciłam się na drugi bok i zerknęłam na zegarek. Dwunasta zero zero! Fajnie, ze na trzynastą piętnaście mamy samolot, a ja jeszcze nie spakowana.
- Wojtek.- próbowałam obudzić chłopaka.- Wojtek!- zero reakcji.- Wojtek wstawaj! Utknęłam goła na balkonie!
- CO ?!- ożywił się.
Biedny chłopak nawet się nie zorientował, ze nie mam balkonu.
- Teraz już nic. Mamy godzinę i dziesięć minut, zeby dotrzeć na lotnisko, a ja nie jestem spakowana!- krzyknęłam.
- Spokojnie miśku. Nie musisz nic pakować. Kiedy będziemy na miejscu wstąpimy do jakiejś galerii i coś ci kupimy. NA razie ubierz się w to co miałaś wczoraj.- uspokajał mnie.
- Może i masz rację.- uśmiechnęłam się.
Spokojniejsza, wstałam i zebrałam swoje rzeczy z różnych kątów pokoju. Skierowałam się do łazienki. Odświeżenie się zajęło mi około dwudziestu minut. Kiedy wychodziłam z pomieszczenia Wojtka nie było w pokoju. Poszłam do kuchni i tam go odnalazłam.
- Zadzwonię do dziewczyn.- odezwałam się.
- Juz to zrobiłem.- zaśmiał się.- Powinny tu zaraz być.
Ledwo zdążyłam upić łyka kawy, zaparzonej wcześniej przez chłopaka, a do mieszkania wpadła Aga i Domi. Rzuciły się na mnie, z taka siłą, ze prawie się wywróciłam.
- Będziemy tęsknić!- wrzasnęły razem.
- Ja też będę tęskniła.- odparłam.
- No penie, a z rodzonym bratem to już się nie pożegnasz tak?- Wojtek udał obrażonego.
- Nie ma czasu!- zaśmiała się Domi.- No żartowałam. Chodź na misiaka- podbiegła do niego.
- Uważajcie na siebie i dzwoń codziennie. Szczególnie po ciekawych nocach.- Aga zrobiła znaczącą minę.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam jej numer. Spojrzała na mnie pytająco.
- Kazałaś dzwonić po ciekawych nocach.- zaśmiałam się.
- Serio ?!- krzyknęła na cały blok.
- Ehem.- oznajmiłam.
- Dooooooooomi ! ale mam niusa! Padniesz jak się dowiesz!- krzyknęła.
- Co es ?!- odkrzyknęła Szczęsna.
- Dowiesz sie w domu!- odpowiedziałam za Agę.
- No to gratulacje.- zwróciła sie do mnie Aga.- Jak wrócisz to wszystko nam opowiesz. Najlepiej rób notatki...
- Może jeszcze rysunki?- weszłam jej w słowo śmiejąc się.
- Może być.- odparła tym samym tonem.
- Nie chcę wam przerywać drogie panie, ale my musimy się zbierać.- wtrącił Wojtek.
Rzeczywiście. Mieliśmy pół godziny na dojechanie do lotniska.
- To ja zniosę bagaż, a ty się pożegnaj.- powiedział.
- Przecież ja nie mam bagażu kochanie.- zaczęłam się śmiać.
- A no tak, to ja czekam w aucie.- oznajmił i wyszedł.
- Nadal dziwnie mi z tym, ze jesteś dziewczyna mojego brata.- rzekła Domi.
- Przyzwyczaisz się.- stwierdziłam.
Na zegnaniu zeszło nam kolejne dziesięć minut. Pewnie stałabym tam z nimi jeszcze dłużej, gdyby nie Wojtek, który dzwonił co minutę. Ze śladami tuszu na policzkach wsiadłam do samochodu. Szczęsny podał mi chusteczkę i wytarłam policzki. Później ruszyliśmy na lotnisko.
#Paulina
- A co jeśli jednak mnie nie polubią?!
- Paula spokojnie. Wiem co mówię, oni cię pokochają słońce.
- I tak się denerwuję.
- Pomyśl o wczorajszym wieczorze.- uśmiechnął się.
Wczoraj Damien zabrał mnie na kolację do swojej ulubionej restauracji. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Było cudownie. Później poszliśmy na krótki spacer po mieście. Wszystko wyglądało BOSKO.
- Okej już jestem bardziej zrelaksowania.- odparłam.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Cały ten czas rozmyślałam nad tym co moze mnie spotkać w rodzinnym domu Damiena. Cholernie bałam się tej wizyty. A najbardziej tego, ze mnie nie zaakceptują.
- Ale na pewno odpowiednio się ubrałam ?- zapytałam dzisiejszego dnia już po raz milionowy.
- Tak, jak już kilkaset razy ci mówiłem ubiór nie ma tu znaczenia.
- Niby tak.
Po tych słowach doszliśmy do mieszkania państwa Perquis. Damien zapukał i po kilku minutach otworzyło nam niewysoka kobieta. Jeśli dobrze myślę to była to jego matka.
- Damien!- rzuciła się chłopakowi na szyję.
- Hej mamo.- uśmiechnął się.
Cała rozmowa toczyła się w języku francuskim. W szkole miałam jakieś tam lekcje. Dobrze, ze te język mnie zaciekawił i na własną rękę się go uczyłam. Dzięki temu przynajmniej wiem o czym rozmawiają.
- Stęskniłam się. Wchodźcie.- uśmiechnęła się do mnie.
Nieśmiało weszłam do środka prowadzona za rękę przez Damiena. Zostawiłam rzeczy i poszliśmy do salonu. Czekała tam cała rodzina. Chyba.
- Andre! Damien już jest!- zawołała starsza kobieta.
Po chwili ze schodów zbiegł mężczyzna. Robiło mi się coraz bardziej niezręcznie. Chłopak zaprowadził mnie na kanapę.
- Czego się napijecie? Zaraz przyniosę ciasto.- powiedziała mama blondyna.
- Dwie gorące czekolady.- zwrócił się do niej Damien.
Już po chwili zniknęła w kuchni. Siedziałam tam i czułam się jak piąte koło u wozu. Kiedy rodzicielka chłopaka wróciła, zaczęły się pytania typu:
Jak tam po podróży?
Więc to jest ta twoja dziewczyna? Bardzo ładna.
Jak się poznaliście?
Kiedy planujecie slub?
Moze jeszcze ciasta?
Mimo wielkiego zdenerwowania, ta sytuacja mnie śmieszyła. Z każdą kolejną minutą byłam bardziej rozluźniona. Jego rodzina to naprawdę wspaniali i ciekawi ludzie.
- Haha, pamiętam jak kiedyś w dzieciństwie Damienek...- zaczęła swoją kolejną opowieść babcia chłopaka.
Około osiemnastej czułam się przy nich swobodnie.
- To teraz czas na zdjęcie rodzinne.- zawołała Ines.
- To moze ja zrobię, a wy się ustawcie.- zaproponowałam.
- Kochanie, nie ma takiej opcji. Musisz być na tym zdjęciu.- zakończyła temat.
Spojrzałam na Damiena, który teraz szczerzył się do matki jak głupi. Wstałam i ustawiliśmy się do zdjęcia. 3...2...1... i gotowe. Wszyscy z uśmiechami na twarzach wrócili na miejsca. Siedzieliśmy tam do dwudziestej, później chcieliśmy wracać, ale wtrącił się Andre.
- Zostańcie na noc. Jutro i tak już wylatujecie. Nie zaszkodzi wam.
- Ojciec ma rację.- powiedziała Ines do Damiena.
Babcia zaraz po zrobiemu zdjęcia przeprosiła i poszła do siebie.
- Nie będziemy wam przeszkadzać.- usmiechnęłam się.
- Dziewczyno. Nie marudź. Już sciagajcie te kurtki i wracamy do salonu. Obejrzymy sobie albumy ze zdjęciami.- zaśmiała się kobieta.
- Mamo, proszę tylko nie to.- śmiał się Damien.
Ale było już za późno, Andre wracał do salonu z trzema ogromnymi albumami. Zapowiada się ciekawy wieczór.
- A ta chmura przypomina mi serce.- powiedział Wojtek i wskazał na sufit.
- Przecież to jest sufit.
- Trochę wyobraźni.- zaśmiał się.
- Człowieku, poszłam z toba do łóżka. Nadal twierdzisz, ze nie mam wyobraźni?- zaśmiałam się.
- Uznam to za komplement kochanie.- uśmiechnął się.
- Ależ ty skromny.- stwierdzałam.
- I przystojny i za to mnie kochasz.
- No przecież. Nie wiem jak ty, ale ja jestem wykończona, więc kładę się spać.- oznajmiłam.
- Tak wcześnie? Przecież jest dopiero... o... pierwsza w nocy. Po długim namyśle też doszedłem do wniosku, ze idę spać. Słodkich snów miśku.- powiedział i pocałował mnie, po czym mocno objął mnie w talii..
- Dobrano.- odpowiedziałam i przytuliłam się do niego.
Jejku, która to już godzina? Przewróciłam się na drugi bok i zerknęłam na zegarek. Dwunasta zero zero! Fajnie, ze na trzynastą piętnaście mamy samolot, a ja jeszcze nie spakowana.
- Wojtek.- próbowałam obudzić chłopaka.- Wojtek!- zero reakcji.- Wojtek wstawaj! Utknęłam goła na balkonie!
- CO ?!- ożywił się.
Biedny chłopak nawet się nie zorientował, ze nie mam balkonu.
- Teraz już nic. Mamy godzinę i dziesięć minut, zeby dotrzeć na lotnisko, a ja nie jestem spakowana!- krzyknęłam.
- Spokojnie miśku. Nie musisz nic pakować. Kiedy będziemy na miejscu wstąpimy do jakiejś galerii i coś ci kupimy. NA razie ubierz się w to co miałaś wczoraj.- uspokajał mnie.
- Może i masz rację.- uśmiechnęłam się.
Spokojniejsza, wstałam i zebrałam swoje rzeczy z różnych kątów pokoju. Skierowałam się do łazienki. Odświeżenie się zajęło mi około dwudziestu minut. Kiedy wychodziłam z pomieszczenia Wojtka nie było w pokoju. Poszłam do kuchni i tam go odnalazłam.
- Zadzwonię do dziewczyn.- odezwałam się.
- Juz to zrobiłem.- zaśmiał się.- Powinny tu zaraz być.
Ledwo zdążyłam upić łyka kawy, zaparzonej wcześniej przez chłopaka, a do mieszkania wpadła Aga i Domi. Rzuciły się na mnie, z taka siłą, ze prawie się wywróciłam.
- Będziemy tęsknić!- wrzasnęły razem.
- Ja też będę tęskniła.- odparłam.
- No penie, a z rodzonym bratem to już się nie pożegnasz tak?- Wojtek udał obrażonego.
- Nie ma czasu!- zaśmiała się Domi.- No żartowałam. Chodź na misiaka- podbiegła do niego.
- Uważajcie na siebie i dzwoń codziennie. Szczególnie po ciekawych nocach.- Aga zrobiła znaczącą minę.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam jej numer. Spojrzała na mnie pytająco.
- Kazałaś dzwonić po ciekawych nocach.- zaśmiałam się.
- Serio ?!- krzyknęła na cały blok.
- Ehem.- oznajmiłam.
- Dooooooooomi ! ale mam niusa! Padniesz jak się dowiesz!- krzyknęła.
- Co es ?!- odkrzyknęła Szczęsna.
- Dowiesz sie w domu!- odpowiedziałam za Agę.
- No to gratulacje.- zwróciła sie do mnie Aga.- Jak wrócisz to wszystko nam opowiesz. Najlepiej rób notatki...
- Może jeszcze rysunki?- weszłam jej w słowo śmiejąc się.
- Może być.- odparła tym samym tonem.
- Nie chcę wam przerywać drogie panie, ale my musimy się zbierać.- wtrącił Wojtek.
Rzeczywiście. Mieliśmy pół godziny na dojechanie do lotniska.
- To ja zniosę bagaż, a ty się pożegnaj.- powiedział.
- Przecież ja nie mam bagażu kochanie.- zaczęłam się śmiać.
- A no tak, to ja czekam w aucie.- oznajmił i wyszedł.
- Nadal dziwnie mi z tym, ze jesteś dziewczyna mojego brata.- rzekła Domi.
- Przyzwyczaisz się.- stwierdziłam.
Na zegnaniu zeszło nam kolejne dziesięć minut. Pewnie stałabym tam z nimi jeszcze dłużej, gdyby nie Wojtek, który dzwonił co minutę. Ze śladami tuszu na policzkach wsiadłam do samochodu. Szczęsny podał mi chusteczkę i wytarłam policzki. Później ruszyliśmy na lotnisko.
#Paulina
- A co jeśli jednak mnie nie polubią?!
- Paula spokojnie. Wiem co mówię, oni cię pokochają słońce.
- I tak się denerwuję.
- Pomyśl o wczorajszym wieczorze.- uśmiechnął się.
Wczoraj Damien zabrał mnie na kolację do swojej ulubionej restauracji. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Było cudownie. Później poszliśmy na krótki spacer po mieście. Wszystko wyglądało BOSKO.
- Okej już jestem bardziej zrelaksowania.- odparłam.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Cały ten czas rozmyślałam nad tym co moze mnie spotkać w rodzinnym domu Damiena. Cholernie bałam się tej wizyty. A najbardziej tego, ze mnie nie zaakceptują.
- Ale na pewno odpowiednio się ubrałam ?- zapytałam dzisiejszego dnia już po raz milionowy.
- Tak, jak już kilkaset razy ci mówiłem ubiór nie ma tu znaczenia.
- Niby tak.
Po tych słowach doszliśmy do mieszkania państwa Perquis. Damien zapukał i po kilku minutach otworzyło nam niewysoka kobieta. Jeśli dobrze myślę to była to jego matka.
- Damien!- rzuciła się chłopakowi na szyję.
- Hej mamo.- uśmiechnął się.
Cała rozmowa toczyła się w języku francuskim. W szkole miałam jakieś tam lekcje. Dobrze, ze te język mnie zaciekawił i na własną rękę się go uczyłam. Dzięki temu przynajmniej wiem o czym rozmawiają.
- Stęskniłam się. Wchodźcie.- uśmiechnęła się do mnie.
Nieśmiało weszłam do środka prowadzona za rękę przez Damiena. Zostawiłam rzeczy i poszliśmy do salonu. Czekała tam cała rodzina. Chyba.
- Andre! Damien już jest!- zawołała starsza kobieta.
Po chwili ze schodów zbiegł mężczyzna. Robiło mi się coraz bardziej niezręcznie. Chłopak zaprowadził mnie na kanapę.
- Czego się napijecie? Zaraz przyniosę ciasto.- powiedziała mama blondyna.
- Dwie gorące czekolady.- zwrócił się do niej Damien.
Już po chwili zniknęła w kuchni. Siedziałam tam i czułam się jak piąte koło u wozu. Kiedy rodzicielka chłopaka wróciła, zaczęły się pytania typu:
Jak tam po podróży?
Więc to jest ta twoja dziewczyna? Bardzo ładna.
Jak się poznaliście?
Kiedy planujecie slub?
Moze jeszcze ciasta?
Mimo wielkiego zdenerwowania, ta sytuacja mnie śmieszyła. Z każdą kolejną minutą byłam bardziej rozluźniona. Jego rodzina to naprawdę wspaniali i ciekawi ludzie.
- Haha, pamiętam jak kiedyś w dzieciństwie Damienek...- zaczęła swoją kolejną opowieść babcia chłopaka.
Około osiemnastej czułam się przy nich swobodnie.
- To teraz czas na zdjęcie rodzinne.- zawołała Ines.
- To moze ja zrobię, a wy się ustawcie.- zaproponowałam.
- Kochanie, nie ma takiej opcji. Musisz być na tym zdjęciu.- zakończyła temat.
Spojrzałam na Damiena, który teraz szczerzył się do matki jak głupi. Wstałam i ustawiliśmy się do zdjęcia. 3...2...1... i gotowe. Wszyscy z uśmiechami na twarzach wrócili na miejsca. Siedzieliśmy tam do dwudziestej, później chcieliśmy wracać, ale wtrącił się Andre.
- Zostańcie na noc. Jutro i tak już wylatujecie. Nie zaszkodzi wam.
- Ojciec ma rację.- powiedziała Ines do Damiena.
Babcia zaraz po zrobiemu zdjęcia przeprosiła i poszła do siebie.
- Nie będziemy wam przeszkadzać.- usmiechnęłam się.
- Dziewczyno. Nie marudź. Już sciagajcie te kurtki i wracamy do salonu. Obejrzymy sobie albumy ze zdjęciami.- zaśmiała się kobieta.
- Mamo, proszę tylko nie to.- śmiał się Damien.
Ale było już za późno, Andre wracał do salonu z trzema ogromnymi albumami. Zapowiada się ciekawy wieczór.
###
No i mamy :3 Rozdzialik zadedykuję Monice ^^ na urodziny, bo nie wiem czy w niedzielę uda mi się coś dodać :3
ZGÓL TO LOVE YOU <33333333 ;*******
czwartek, 15 listopada 2012
Rozdział 20.
- Słucham cię.- uśmiechnęłam się.
- Bo jak wiesz, jutro wylatuję do Londynu.
- Mo wiem. I już za tobą tęsknię.
- Nie musisz, jeśli zgodzisz się polecieć ze mną.- oznajmił i pocałował mnie.
- Ty mówisz serio?!- zdziwiłam się.
- No jasne, ze tak. To jak zabierasz się ze mną czy chcesz, żebym usechł tam z tęsknoty za tobą?
- Oooj, jeśli masz tak cierpieć to się zgadzam.
Sama nie wiedziałam na co się piszę. Działałam pod wpływem chwili, zresztą z nim mogłabym znaleźć się na drugim końcu świata.
- A kiedy dokładnie wrócimy?- zapytałam.
- Spokojnie, zdążysz na imprezę Kuby.- zaśmiał się.
Pocałowałam go. Nie przerywając tej chwili wziął mnie na kolana. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on obejmował mnie w talii. Na chwilę oderwałam się od ust chłopaka. Spojrzałam mu w oczy. Patrzyły na mnie z miłością, ale też pożądaniem. Wstałam i za rękę poprowadziłam go do mojego pokoju. Położyłam się na łóżku. Na Wojtka nie musiałam długo czekać. Po chwili już był obok. Dorwał się do moich ust. Leżałam pod nim, opierał się nade mną rękoma i przeniósł pocałunki na inne części ciała. Szyja, obojczyki, dekolt i znów usta.
- Kocham Cię.- szepnął.
- Ja ciebie też.
Po tych słowach to on znajdował się pode mną. Usiadłam na nim i pozbawiłam go koszulki. Obdarowywałam jego umięśnioną klatę buziakami. W końcu doszłam do ust. Wpiłam się w nie i pocałowałam go najbardziej namiętnie jak tylko umiałam. W trakcie tych czułości straciłam bluzkę. Znów znalazłam się pod chłopakiem, zaczął całować mój brzuch co spowodowało przyjemne dreszcze, które ogarnęły całe moje ciało. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zniknęły mi spodnie. Nie pozostałam dłużna i już po chwili dolna część garderoby Wojtka leciała gdzieś w kont pokoju.
Akurat kiedy chłopak chciał pozbawić mnie stanika usłyszałam otwierające się drzwi. Zamarłam.
- Ciiiii.- zwróciłam się do chłopaka.
- Olu kochanie jesteś tu?- krzyknął ktoś z dołu.- Przyniosłam ci kilka babeczek.
- Sąsiadka.- powiedziałam bezgłośnie.
- Zostawię je w kuchni.- oznajmiła.
Wojtek zaśmiał się, a po kilku sekundach głos starszej pani zniknął.
- Drzwi się zamyka.- zaśmiał się i ostatecznie rozpiął mój stanik.
- Najwyżej dostałbyś nauczkę od mojej sąsiadki.- zaśmiałam się i pocałowałam go. Kilka minut później byliśmy już kompletnie pozbawieni ubrań. Kilka moich rzeczy leżało na laptopie, koszulka Wojtka wylądowała na szafie.
- Fajną masz klatę.- szepnęłam mu do ucha.
Uśmiechnął się chytrze i po chwili już poczułam go w sobie.
#Dominika.
- A co chciałbyś ode mnie dostać na urodziny? W sensie imprezę urodzinową, za tydzień?
- Ja nic od ciebie nie chcę. Wystarczy, ze jesteś obok.- uśmiechnął się słodko.
- Wiesz, ze i tak coś kupię, nawet jeśli mi nie pomożesz.
- Skoro tak, to chcę jutro zabrać cię na kolację.
- Ale ja płacę.- zażądałąm.
- Nie ma mowy. To ja cię zabieram, więc ja płacę. Nie ma innego wyjścia kochanie.- oznajmił i pocałował mnie.
- Ale ja nadal nie mam prezentu dla ciebie.
- Mówiłem ci coś o tym. Poza tym urodziny miałem wczoraj i wystarczy mi to, ze pamiętałaś.
- Może i tak, ale mi to nie wystarczy. To może chcesz psa?
- Haha, nie. Nie chcę nic, już mówiłem.- zaśmiał się.
- Jeszcze cos wymyślę, zobaczysz.- odpowiedziałam zdeterminowana.
- Oczywiście skarbie.
- Wątpisz we mnie?- udałam oburzoną.
- Jakbym śmiał.- powiedział i zaczął się śmiać.
- Foch. Obrażam się. Żeby nie było jestem oficjalnie obrażona Błaszczykowski.- oznajmiłam chłopakowi i obróciłam się do niego plecami.
- Szczęsna myszko moja. Nie obrażaj się na mnie.- szepnął mi do ucha.
Domi bądź silna, nie daj się temu przystojniakowi. Niech się trochę pomęczy. Na nieszczęście, mimo moich protestów, odwrócił mnie w swoją stronę. Spojrzał mi prosto w oczy, a kiedy dostrzegł, że się zarumieniłam, na jego twarzy zagościł zwycięski uśmiech.
- No przy tobie to się nawet fochnąć spokojnie nie mogę.- zaśmiałam się.
- Ja tam się z tego cieszę. A tak na marginesie, jesteś bardzo piękna kiedy się tak złościsz.- uśmiechnął się i dostałam buziaka w policzek.
- Nie słódź mi tak, bo popadnę w samouwielbienie.
- Ja tam już cie uwielbiam.- powiedział.
- Idź być słodki gdzie indziej.- zaśmiałam się i pocałowałam go namiętnie.
Przytuliłam się do niego i w końcu poczułam się naprawdę szczęśliwa. W końcu mam kogoś kto zawsze będzie przy mnie.
- Nad czym tak rozmyślasz?- zapytał.
- Że w końcu czuję się, szczęśliwa.- odpowiedziałąm.
- To bardzo się cieszę.- uśmiechnął się.
- A może kot?- wypaliłam.
W odpowiedzi usłyszałam donośny śmiech blondyna. Kiedy już n]znudziło mu się nabijanie ze mnie, przytulił mnie i pocałował w szyję.
Siedzieliśmy w pokoju, pogrążeni w rozmowie, jeszcze dobrych kilka godzin. Około 23:30 oczy same zaczęły mi się zamykać. Co chwilę głowa opadała mi bezwładnie na ramiona, co wybudzało mnie z pół snu.
- To ja już pójdę, bo widzę, że cie wymęczyłem.- szepnął.
- Zostań.- powiedziałam i mocniej go objęłam.
Pocałował mnie w czoło. Ten gest był ostatnią zapamiętaną rzeczą.
#Agnieszka
- Chyba chcesz, żebym się zabiła.- wyśmiałam pomysł Seby.
- No czemu? Dasz radę. A jeśli nie to będę obok.
- No ale lodowisko?! Ja w tych łyżwach na lód nie dojdę.
- Zaraz się przekonamy. -uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
- Masz szczęście, ze już jest w miarę ciemno i ludzie nie będą mnie widzieć.- zaśmiałam się.
NA miejscu byliśmy po 20 minutach spacerku. Mieć takiego chłopaka to coś bezcennego. Te spojrzenia dziewczyn, kiedy orientują się, że ich partner jednak nie jest taki przystojny...
Moje rozmyślania rozwiał głos chłopaka. Uśmiechnął się i podał mi łyżwy.
- Jak się zabiję to będzie na ciebie.
- A jak przeżyjesz, to dostaję wielkiego buziaka.- zaproponował.
- Stoi.- uśmiechnęłam się.
Teraz dostrzegam , ze dobrze postąpiłam, wybaczając mu. Zawsze kiedy z nim jestem uśmiecham się jak głupia, ale kocham to uczucie. Te miliony motyli w brzuchu kiedy mnie dotyka.
Siedzieliśmy w szatni, bo Sebastian wiązał sobie łyżwę.
- Ja tam nie dojdę. Nie ma mowy.- zaklinałam się.
- Wstań.- spojrzał na mnie z uśmiechem.
Nie wiedziałam o co chodzi, ale posłuchałam. Wstałam z ławki i zachwiałam się. Na szczęście mój wybawca mnie złapał. Później zaczął mnie podnosić.
- Postaw mnie.- powiedziałam przez śmiech.
Nie zareagował. Weszliśmy na lodowisko i w końcu mnie postawił. O dziwo stałam.
- Widzisz, stanie masz opanowane.- zaśmiał się.- Teraz tylko odpychaj się nogami i będziesz jeździła.
Spojrzałam na niego z mina "no co ty nie powiesz?". Zaśmiał się tylko z mojej reakcji. Teraz bylam bardziej zdetermionowana, żeby się nie wywalić.
Po 20 minutach koślawej jazdy, wszystko zaczęło się układać i jeździłąm w miarę okej. Oczywiście przy którymś okrążeniu zapomniałam o dziurze, która zrobiła sę przej zakiegoś kolesia i wjechałam w nią. W efekcie wpadłam prosto w ramiona jakiegoś faceta. Miałam nadzieje, ze to będzie Sebastian.
+ kompletnie nie umiem opisywać scen +18 xd
- Bo jak wiesz, jutro wylatuję do Londynu.
- Mo wiem. I już za tobą tęsknię.
- Nie musisz, jeśli zgodzisz się polecieć ze mną.- oznajmił i pocałował mnie.
- Ty mówisz serio?!- zdziwiłam się.
- No jasne, ze tak. To jak zabierasz się ze mną czy chcesz, żebym usechł tam z tęsknoty za tobą?
- Oooj, jeśli masz tak cierpieć to się zgadzam.
Sama nie wiedziałam na co się piszę. Działałam pod wpływem chwili, zresztą z nim mogłabym znaleźć się na drugim końcu świata.
- A kiedy dokładnie wrócimy?- zapytałam.
- Spokojnie, zdążysz na imprezę Kuby.- zaśmiał się.
Pocałowałam go. Nie przerywając tej chwili wziął mnie na kolana. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on obejmował mnie w talii. Na chwilę oderwałam się od ust chłopaka. Spojrzałam mu w oczy. Patrzyły na mnie z miłością, ale też pożądaniem. Wstałam i za rękę poprowadziłam go do mojego pokoju. Położyłam się na łóżku. Na Wojtka nie musiałam długo czekać. Po chwili już był obok. Dorwał się do moich ust. Leżałam pod nim, opierał się nade mną rękoma i przeniósł pocałunki na inne części ciała. Szyja, obojczyki, dekolt i znów usta.
- Kocham Cię.- szepnął.
- Ja ciebie też.
Po tych słowach to on znajdował się pode mną. Usiadłam na nim i pozbawiłam go koszulki. Obdarowywałam jego umięśnioną klatę buziakami. W końcu doszłam do ust. Wpiłam się w nie i pocałowałam go najbardziej namiętnie jak tylko umiałam. W trakcie tych czułości straciłam bluzkę. Znów znalazłam się pod chłopakiem, zaczął całować mój brzuch co spowodowało przyjemne dreszcze, które ogarnęły całe moje ciało. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zniknęły mi spodnie. Nie pozostałam dłużna i już po chwili dolna część garderoby Wojtka leciała gdzieś w kont pokoju.
Akurat kiedy chłopak chciał pozbawić mnie stanika usłyszałam otwierające się drzwi. Zamarłam.
- Ciiiii.- zwróciłam się do chłopaka.
- Olu kochanie jesteś tu?- krzyknął ktoś z dołu.- Przyniosłam ci kilka babeczek.
- Sąsiadka.- powiedziałam bezgłośnie.
- Zostawię je w kuchni.- oznajmiła.
Wojtek zaśmiał się, a po kilku sekundach głos starszej pani zniknął.
- Drzwi się zamyka.- zaśmiał się i ostatecznie rozpiął mój stanik.
- Najwyżej dostałbyś nauczkę od mojej sąsiadki.- zaśmiałam się i pocałowałam go. Kilka minut później byliśmy już kompletnie pozbawieni ubrań. Kilka moich rzeczy leżało na laptopie, koszulka Wojtka wylądowała na szafie.
- Fajną masz klatę.- szepnęłam mu do ucha.
Uśmiechnął się chytrze i po chwili już poczułam go w sobie.
#Dominika.
- A co chciałbyś ode mnie dostać na urodziny? W sensie imprezę urodzinową, za tydzień?
- Ja nic od ciebie nie chcę. Wystarczy, ze jesteś obok.- uśmiechnął się słodko.
- Wiesz, ze i tak coś kupię, nawet jeśli mi nie pomożesz.
- Skoro tak, to chcę jutro zabrać cię na kolację.
- Ale ja płacę.- zażądałąm.
- Nie ma mowy. To ja cię zabieram, więc ja płacę. Nie ma innego wyjścia kochanie.- oznajmił i pocałował mnie.
- Ale ja nadal nie mam prezentu dla ciebie.
- Mówiłem ci coś o tym. Poza tym urodziny miałem wczoraj i wystarczy mi to, ze pamiętałaś.
- Może i tak, ale mi to nie wystarczy. To może chcesz psa?
- Haha, nie. Nie chcę nic, już mówiłem.- zaśmiał się.
- Jeszcze cos wymyślę, zobaczysz.- odpowiedziałam zdeterminowana.
- Oczywiście skarbie.
- Wątpisz we mnie?- udałam oburzoną.
- Jakbym śmiał.- powiedział i zaczął się śmiać.
- Foch. Obrażam się. Żeby nie było jestem oficjalnie obrażona Błaszczykowski.- oznajmiłam chłopakowi i obróciłam się do niego plecami.
- Szczęsna myszko moja. Nie obrażaj się na mnie.- szepnął mi do ucha.
Domi bądź silna, nie daj się temu przystojniakowi. Niech się trochę pomęczy. Na nieszczęście, mimo moich protestów, odwrócił mnie w swoją stronę. Spojrzał mi prosto w oczy, a kiedy dostrzegł, że się zarumieniłam, na jego twarzy zagościł zwycięski uśmiech.
- No przy tobie to się nawet fochnąć spokojnie nie mogę.- zaśmiałam się.
- Ja tam się z tego cieszę. A tak na marginesie, jesteś bardzo piękna kiedy się tak złościsz.- uśmiechnął się i dostałam buziaka w policzek.
- Nie słódź mi tak, bo popadnę w samouwielbienie.
- Ja tam już cie uwielbiam.- powiedział.
- Idź być słodki gdzie indziej.- zaśmiałam się i pocałowałam go namiętnie.
Przytuliłam się do niego i w końcu poczułam się naprawdę szczęśliwa. W końcu mam kogoś kto zawsze będzie przy mnie.
- Nad czym tak rozmyślasz?- zapytał.
- Że w końcu czuję się, szczęśliwa.- odpowiedziałąm.
- To bardzo się cieszę.- uśmiechnął się.
- A może kot?- wypaliłam.
W odpowiedzi usłyszałam donośny śmiech blondyna. Kiedy już n]znudziło mu się nabijanie ze mnie, przytulił mnie i pocałował w szyję.
Siedzieliśmy w pokoju, pogrążeni w rozmowie, jeszcze dobrych kilka godzin. Około 23:30 oczy same zaczęły mi się zamykać. Co chwilę głowa opadała mi bezwładnie na ramiona, co wybudzało mnie z pół snu.
- To ja już pójdę, bo widzę, że cie wymęczyłem.- szepnął.
- Zostań.- powiedziałam i mocniej go objęłam.
Pocałował mnie w czoło. Ten gest był ostatnią zapamiętaną rzeczą.
#Agnieszka
- Chyba chcesz, żebym się zabiła.- wyśmiałam pomysł Seby.
- No czemu? Dasz radę. A jeśli nie to będę obok.
- No ale lodowisko?! Ja w tych łyżwach na lód nie dojdę.
- Zaraz się przekonamy. -uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
- Masz szczęście, ze już jest w miarę ciemno i ludzie nie będą mnie widzieć.- zaśmiałam się.
NA miejscu byliśmy po 20 minutach spacerku. Mieć takiego chłopaka to coś bezcennego. Te spojrzenia dziewczyn, kiedy orientują się, że ich partner jednak nie jest taki przystojny...
Moje rozmyślania rozwiał głos chłopaka. Uśmiechnął się i podał mi łyżwy.
- Jak się zabiję to będzie na ciebie.
- A jak przeżyjesz, to dostaję wielkiego buziaka.- zaproponował.
- Stoi.- uśmiechnęłam się.
Teraz dostrzegam , ze dobrze postąpiłam, wybaczając mu. Zawsze kiedy z nim jestem uśmiecham się jak głupia, ale kocham to uczucie. Te miliony motyli w brzuchu kiedy mnie dotyka.
Siedzieliśmy w szatni, bo Sebastian wiązał sobie łyżwę.
- Ja tam nie dojdę. Nie ma mowy.- zaklinałam się.
- Wstań.- spojrzał na mnie z uśmiechem.
Nie wiedziałam o co chodzi, ale posłuchałam. Wstałam z ławki i zachwiałam się. Na szczęście mój wybawca mnie złapał. Później zaczął mnie podnosić.
- Postaw mnie.- powiedziałam przez śmiech.
Nie zareagował. Weszliśmy na lodowisko i w końcu mnie postawił. O dziwo stałam.
- Widzisz, stanie masz opanowane.- zaśmiał się.- Teraz tylko odpychaj się nogami i będziesz jeździła.
Spojrzałam na niego z mina "no co ty nie powiesz?". Zaśmiał się tylko z mojej reakcji. Teraz bylam bardziej zdetermionowana, żeby się nie wywalić.
Po 20 minutach koślawej jazdy, wszystko zaczęło się układać i jeździłąm w miarę okej. Oczywiście przy którymś okrążeniu zapomniałam o dziurze, która zrobiła sę przej zakiegoś kolesia i wjechałam w nią. W efekcie wpadłam prosto w ramiona jakiegoś faceta. Miałam nadzieje, ze to będzie Sebastian.
###
wiem wiem, strasznie słodziaśny ten rozdział xd musicie to przeżyć, bo na razie nie mam pomysłu jak skomplikować to ich piękne życie xdd ale nie bójcie się, ajk tylko coś mi do głowy wpadnie, to nie będzie tak kolorowo, tylko jeszcze nie wem kiedy to nastąpi xdd+ kompletnie nie umiem opisywać scen +18 xd
sobota, 10 listopada 2012
Rozdział 19.
- ... więc serdecznie zapraszam do obejrzenia filmu.- zakończył organizator.
Po prawie godzinnym przemówieniu wreszcie nadszedł czas na film. Mimo, iż wcale nie byłam w nastroju, żeby tu przychodzić, postanowiłam nie robić nikomu przykrości. Światła zgasły i na wielkim ekranie pojawiły się reklamy.
- Trzymasz się jakoś?- usłyszałam szept Kuby przy uchu.
- Nie jest źle. Daje radę.- uśmiechnęłam się lekko.
Więcej nie mogliśmy rozmawiać, bo rozpoczął się film. Wszyscy wpatrywali się w ekran z wyjątkiem mnie. Ja rozglądałam się po sali i obserwowałam ludzi. Niedaleko nas siedziała para staruszków. Zawsze lubiłam patrzeć na takie osoby. Są ze soba już tyle lat i ciągle potrafią darzyć się taką samą miłością, jak wtedy gdy się poznali. To słodkie.
ha. Znowu się popłakałam. Zrobiłam się zbyt wrażliwa.
Poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Kuba bacznie mi się przygląda. Pokazałam mu tylko na obiekt moich obserwacji i uśmiechnęłam się. Odwzajemnił mój gest i złapał mnie za rękę.
- Też tak będziemy wyglądać.- szepnął i pocałował mnie w policzek.
- Jesteście tacy słodcy.- usłyszałam Paulę.
- Uwierz, ze ty i Damien wyglądacie jeszcze bardziej 'słodko' od nas.- odpowiedziałam.
Uśmiechnęła się i spojrzała na blondyna. Chłopak odwrócił się rzucił jej firmowy uśmieszek, później szepnął coś do ucha. Paula uśmiechnęła się i przytuliła do chłopaka. Siedzieli tak, już do końca seansu.
15 GRUDNIA :3
Przez ostatnie tygodnie wiele się zdarzyło. Można powiedzieć, że radzę sobie ze śmiercią mamy. Wiem, że tak musiało się stać i czasu nie cofnę. Przynajmniej raz w tygodniu odwiedzam jej grób. Kuba nabawił się ostatnio lekkiej kontuzji, więc jeszcze tydzień musi odpocząć od treningów.
Aga ostatecznie wybaczyła Sebastianowi i są razem. Widać, że przy nim jest szczęśliwa. Wczoraj znów odwiedził ją Milik, ale podobno gdy tylko ujrzał w drzwiach Sebe od razu się zmył. Coś czuję, że więcej się nie pojawi. I dobrze.
Paula wraz z Damienem są w Troyes, rodzinnej miejscowości chłopaka. Postanowił przedstawić ją rodzinie. Przed wylotem Paula stresowała się jak głupia. Przebywają tam dwa dni. Kiedy rozmawiam z nią przez telefon to już nie mogę się doczekać aż znów się zobaczymy. Z tego co wiem zamierzają wrócić dopiero za trzy dni. Powysyłała mi mejlem zdjęcia kilku zabytków. Muzeum Sztuki Współczesnej, Sekwanę nocą. Dostałyśmy z dziewczynami nawet zdjęcie ich sypialni w hotelu. Zatrzymali się tam, żeby mieć trochę prywatności.
Wojtek strasznie stara się o jak najlepsze zdanie Oli co do jego osoby. Codziennie zabiera ją na jakieś spacery, wypady do restauracji, czy kina. Nie wiem co on kombinuje, ale nie poznaję go. Nigdy nie zachowywał się tak przy dziewczynie. Możliwe, ze robi to dlatego, że musi wyjechać jutro do Londynu. Za kilka dni grają mecz. Proponowałam mu, żeby zapytał czy nie chce zabrać się z nim. W końcu ma tam mieszkanie.
- To co robimy?- zapytałam Błaszczykowskiego.
- yyyy. Mi tak wygodnie.- odparł i poprawił się na kanapie.
Siedzieliśmy przed telewizorem w moim salonie. Właściwie to Kuba siedział, a ja leżałam z głową na jego kolanach. W sumie to nie pamiętam kiedy ostatnio cały dzień spędziliśmy tylko we dwoje, zawsze albo Wojtek się gdzieś kręcił, albo byłam z dziewczynami.
- Czyli proponujesz, żebyśmy zostali na tek kanapie cały dzień oglądając telewizor?
- Zawsze możemy robić to.- oznajmił i nachylił się, żeby mnie pocałować. O tym nie pomyślałam. Teraz perspektywa całego dnia na kanapie wydawała się bardzo kusząca.
- Hmm, brzmi ciekawie panie Błaszczykowski.- uśmiechnełąm się.
- Bardzo się cieszę.- zaśmiał się.
Czas do 16:00 zleciał jak z bicza strzelił. Później postanowiliśmy zagrać w chińczyka, a co. Oczywiście przegrywałam. Zawsze przegrywam w chińczyka.
- Patrz coś jest za oknem.- powiedziałam pokazując palcem.
Blondyn odwrócił się na chwilę, ale kiedy zorientował się, że to tylko podpucha zaśmiał się i odwrócił. Akurat kiedy przestawiałam jego pionek o kilka pól do tyłu.
- eem, można spytać co pani robi?
- eeeee, ja tylko sprawdzam czy ten pionek jest, no czy jest taki sam jak reszta.- wyjaśniłam z trudem.
- taaaak?- zapytał podejrzliwie.- i żeby się przekonać musiałaś go przestawić do tyłu?- zaśmiał się.
- taaa-aak.- potwierdziłam przez śmiech.
- Dostaniesz za to karę.- powiedział 'poważnie'.
Zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej i wstałam, zeby uciec. Niestety nie zauważyłam kanapy i runęłam na nią.
- Będzie łatwiej niż myślałem.- zaśmiał się.
Spojrzałam na niego z zaciekawieniem. Zbliżał się coraz bardziej. Uśmiechnął się i zaczął mnie całować.
- Takie kary to ja częściej proszę.- powiedziałam między pocałunkami.
- Bardzo chętnie.- odparł.
#Paula
- Pięknie tutaj.- powiedziałam do Damiena.
- Tak.- uśmiechnął się.
Szliśmy ulicami Troyes. Wszystko tak cudownie wyglądało w wieczornym świetle. Zachwycałam się chyba wszystkim co zobaczyłam. Jutro mamy iść na obiad do rodziców Damiena.
- Ty też się stresujesz jutrem?- zapytałam.
- Nie mam czym, wiem ze cię polubią.- powiedział.
- Jak możesz być o to tak spokojny?
- Po prostu to wiem. Spokojnie les miennes amour*.- pocałował mnie w czoło.
- Postaram się.- oznajmiłam.
- Naprawdę nie masz się czego bać. Moja rodzina jest bardzo tolerancyjna.
Przytuliłam się do niego i na resztę wieczora odsunęłam od siebie ten stres. Postanowiłam się zrelaksować i cieszyć chwilą. Nagle zadzwonił jego telefon. Pocałował mnie w usta i odebrał. Wrócił z uśmiechem na twarzy.
- Coś się stało?- zdziwiłam się.
- Nie dzwoniła mama i powiedziała, że jutro nie dadzą rady i czy moglibyśmy się spotkać dzień później. Zgodziłem się. Chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie, nie skądże.- odparłam.
- To na jutrzejszy wieczór mam niespodziankę dla ciebie.- oznajmił z uśmiechem.
- Już nie mogę się doczekać.- powiedziałam i musnęłam jego usta.
- Wracamy?- zapytał.
Przytaknęłam i razem ruszyliśmy do hotelu.
#Ola.
Siedziałam w domu przed telewizorem. Dzisiaj postanowiłam urządzić sobie dzień kompletnego lenia. Oglądałam jakieś durne romansidło. NA moje szczęście przerwał mi dzwonek do drzwi. Ruszyłam zad i poszłam otworzyć drzwi. Na klatce powitał mnie usmiechnięty Wojtek.
- Hej kochanie.- przywitałam go.
- Hej.- pocałował mnie w policzek.
Weszliśmy do środka. Usiedliśmy w salonie i mój chłopak zaczął.
- Mam do ciebie pytanie.- popatrzył mi w oczy...
Dobra bo już mi się nie chce pisać i późno xd Mam nadzieję, ze się podoba :3
CHYBA NIE MUSZĘ DODAWAĆ UBRAŃ TYPOWO ZIMOWYCH, ZE Z KURTKĄ ITP, CO NIE? jaK COŚ TO SOBIE WYOBRAŻAJCIE, ZE ONI TEK KURTKI NA TO ZAKŁADAJĄ XD
Po prawie godzinnym przemówieniu wreszcie nadszedł czas na film. Mimo, iż wcale nie byłam w nastroju, żeby tu przychodzić, postanowiłam nie robić nikomu przykrości. Światła zgasły i na wielkim ekranie pojawiły się reklamy.
- Trzymasz się jakoś?- usłyszałam szept Kuby przy uchu.
- Nie jest źle. Daje radę.- uśmiechnęłam się lekko.
Więcej nie mogliśmy rozmawiać, bo rozpoczął się film. Wszyscy wpatrywali się w ekran z wyjątkiem mnie. Ja rozglądałam się po sali i obserwowałam ludzi. Niedaleko nas siedziała para staruszków. Zawsze lubiłam patrzeć na takie osoby. Są ze soba już tyle lat i ciągle potrafią darzyć się taką samą miłością, jak wtedy gdy się poznali. To słodkie.
ha. Znowu się popłakałam. Zrobiłam się zbyt wrażliwa.
Poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Kuba bacznie mi się przygląda. Pokazałam mu tylko na obiekt moich obserwacji i uśmiechnęłam się. Odwzajemnił mój gest i złapał mnie za rękę.
- Też tak będziemy wyglądać.- szepnął i pocałował mnie w policzek.
- Jesteście tacy słodcy.- usłyszałam Paulę.
- Uwierz, ze ty i Damien wyglądacie jeszcze bardziej 'słodko' od nas.- odpowiedziałam.
Uśmiechnęła się i spojrzała na blondyna. Chłopak odwrócił się rzucił jej firmowy uśmieszek, później szepnął coś do ucha. Paula uśmiechnęła się i przytuliła do chłopaka. Siedzieli tak, już do końca seansu.
15 GRUDNIA :3
Przez ostatnie tygodnie wiele się zdarzyło. Można powiedzieć, że radzę sobie ze śmiercią mamy. Wiem, że tak musiało się stać i czasu nie cofnę. Przynajmniej raz w tygodniu odwiedzam jej grób. Kuba nabawił się ostatnio lekkiej kontuzji, więc jeszcze tydzień musi odpocząć od treningów.
Aga ostatecznie wybaczyła Sebastianowi i są razem. Widać, że przy nim jest szczęśliwa. Wczoraj znów odwiedził ją Milik, ale podobno gdy tylko ujrzał w drzwiach Sebe od razu się zmył. Coś czuję, że więcej się nie pojawi. I dobrze.
Paula wraz z Damienem są w Troyes, rodzinnej miejscowości chłopaka. Postanowił przedstawić ją rodzinie. Przed wylotem Paula stresowała się jak głupia. Przebywają tam dwa dni. Kiedy rozmawiam z nią przez telefon to już nie mogę się doczekać aż znów się zobaczymy. Z tego co wiem zamierzają wrócić dopiero za trzy dni. Powysyłała mi mejlem zdjęcia kilku zabytków. Muzeum Sztuki Współczesnej, Sekwanę nocą. Dostałyśmy z dziewczynami nawet zdjęcie ich sypialni w hotelu. Zatrzymali się tam, żeby mieć trochę prywatności.
Wojtek strasznie stara się o jak najlepsze zdanie Oli co do jego osoby. Codziennie zabiera ją na jakieś spacery, wypady do restauracji, czy kina. Nie wiem co on kombinuje, ale nie poznaję go. Nigdy nie zachowywał się tak przy dziewczynie. Możliwe, ze robi to dlatego, że musi wyjechać jutro do Londynu. Za kilka dni grają mecz. Proponowałam mu, żeby zapytał czy nie chce zabrać się z nim. W końcu ma tam mieszkanie.
- To co robimy?- zapytałam Błaszczykowskiego.
- yyyy. Mi tak wygodnie.- odparł i poprawił się na kanapie.
Siedzieliśmy przed telewizorem w moim salonie. Właściwie to Kuba siedział, a ja leżałam z głową na jego kolanach. W sumie to nie pamiętam kiedy ostatnio cały dzień spędziliśmy tylko we dwoje, zawsze albo Wojtek się gdzieś kręcił, albo byłam z dziewczynami.
- Czyli proponujesz, żebyśmy zostali na tek kanapie cały dzień oglądając telewizor?
- Zawsze możemy robić to.- oznajmił i nachylił się, żeby mnie pocałować. O tym nie pomyślałam. Teraz perspektywa całego dnia na kanapie wydawała się bardzo kusząca.
- Hmm, brzmi ciekawie panie Błaszczykowski.- uśmiechnełąm się.
- Bardzo się cieszę.- zaśmiał się.
Czas do 16:00 zleciał jak z bicza strzelił. Później postanowiliśmy zagrać w chińczyka, a co. Oczywiście przegrywałam. Zawsze przegrywam w chińczyka.
- Patrz coś jest za oknem.- powiedziałam pokazując palcem.
Blondyn odwrócił się na chwilę, ale kiedy zorientował się, że to tylko podpucha zaśmiał się i odwrócił. Akurat kiedy przestawiałam jego pionek o kilka pól do tyłu.
- eem, można spytać co pani robi?
- eeeee, ja tylko sprawdzam czy ten pionek jest, no czy jest taki sam jak reszta.- wyjaśniłam z trudem.
- taaaak?- zapytał podejrzliwie.- i żeby się przekonać musiałaś go przestawić do tyłu?- zaśmiał się.
- taaa-aak.- potwierdziłam przez śmiech.
- Dostaniesz za to karę.- powiedział 'poważnie'.
Zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej i wstałam, zeby uciec. Niestety nie zauważyłam kanapy i runęłam na nią.
- Będzie łatwiej niż myślałem.- zaśmiał się.
Spojrzałam na niego z zaciekawieniem. Zbliżał się coraz bardziej. Uśmiechnął się i zaczął mnie całować.
- Takie kary to ja częściej proszę.- powiedziałam między pocałunkami.
- Bardzo chętnie.- odparł.
#Paula
- Pięknie tutaj.- powiedziałam do Damiena.
- Tak.- uśmiechnął się.
Szliśmy ulicami Troyes. Wszystko tak cudownie wyglądało w wieczornym świetle. Zachwycałam się chyba wszystkim co zobaczyłam. Jutro mamy iść na obiad do rodziców Damiena.
- Ty też się stresujesz jutrem?- zapytałam.
- Nie mam czym, wiem ze cię polubią.- powiedział.
- Jak możesz być o to tak spokojny?
- Po prostu to wiem. Spokojnie les miennes amour*.- pocałował mnie w czoło.
- Postaram się.- oznajmiłam.
- Naprawdę nie masz się czego bać. Moja rodzina jest bardzo tolerancyjna.
Przytuliłam się do niego i na resztę wieczora odsunęłam od siebie ten stres. Postanowiłam się zrelaksować i cieszyć chwilą. Nagle zadzwonił jego telefon. Pocałował mnie w usta i odebrał. Wrócił z uśmiechem na twarzy.
- Coś się stało?- zdziwiłam się.
- Nie dzwoniła mama i powiedziała, że jutro nie dadzą rady i czy moglibyśmy się spotkać dzień później. Zgodziłem się. Chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie, nie skądże.- odparłam.
- To na jutrzejszy wieczór mam niespodziankę dla ciebie.- oznajmił z uśmiechem.
- Już nie mogę się doczekać.- powiedziałam i musnęłam jego usta.
- Wracamy?- zapytał.
Przytaknęłam i razem ruszyliśmy do hotelu.
#Ola.
Siedziałam w domu przed telewizorem. Dzisiaj postanowiłam urządzić sobie dzień kompletnego lenia. Oglądałam jakieś durne romansidło. NA moje szczęście przerwał mi dzwonek do drzwi. Ruszyłam zad i poszłam otworzyć drzwi. Na klatce powitał mnie usmiechnięty Wojtek.
- Hej kochanie.- przywitałam go.
- Hej.- pocałował mnie w policzek.
Weszliśmy do środka. Usiedliśmy w salonie i mój chłopak zaczął.
- Mam do ciebie pytanie.- popatrzył mi w oczy...
###
*les miennes amour - moje kochanieDobra bo już mi się nie chce pisać i późno xd Mam nadzieję, ze się podoba :3
CHYBA NIE MUSZĘ DODAWAĆ UBRAŃ TYPOWO ZIMOWYCH, ZE Z KURTKĄ ITP, CO NIE? jaK COŚ TO SOBIE WYOBRAŻAJCIE, ZE ONI TEK KURTKI NA TO ZAKŁADAJĄ XD
sobota, 3 listopada 2012
Rozdział 18.
- Gotowa?- zapytał Wojtek.
- Nigdy nie będę gotowa na pogrzeb własnej mamy.- uśmiechnęłam się smutno.
- Damy radę. Bo kto jak nie my?
Siedziałam w pokoju i oglądałam album ze zdjęciami z dzieciństwa. Gdyby ktoś mi powiedział wtedy, ze mojej mamy nie będzie na moim ślubie to zaśmiałabym mu się prosto w twarz. Teraz, sama nie wiem co mam ochotę zrobić. Chyba zaszyć się gdzieś i nie pokazywać się do końca świata. Bardzo mądry plan nie ma co...
- Mogę?- usłyszałam łagodny głos.
- Tata!- krzyknęłam i rzuciłam się na niego.
- Cześć skarbie.- pocałował mnie w czoło.- Jak się trzymasz?
- Teraz już lepiej.- odparłam.
Skierowaliśmy się na łóżko. Tata spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Co się stało?- zdziwiłam się.
- Nic, ale jesteś do niej strasznie podobna.- oznajmił.- Właśnie, mam coś dla ciebie.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Zaśmiał się lekko i wyciągnął z kieszeni kurtki małe pudełeczko.
- Mama prosiła, żebym ci to dał.- rzekł.
- Co to jest?- zapytałam biorąc od niego przedmiot.
- Otwórz.- posłuchałam.- To jest pierścionek zaręczynowy jej prababki. Nosiła go zawsze przy sobie. Chciała ci go dać w dniu twojego ślubu. Przechodził z pokolenia na pokolenie. Był dla twojej mamy bardzo ważny.- uśmiechnął się smutno.
Zebrało mi się na płacz i wcale nie zamierzałam tego kryć. Rozpłakałam się. Od razu założyłam go na palec i mocno wtuliłam się w ojca.
- Nie płacz kochanie.- pogłaskał mnie po włosach.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się smutno.
- Janek chciał z tobą porozmawiać.- oznajmił.
Ucieszyłam się na tą wiadomość. Dawno nie widziałam brata. Tata wyszedł a na jego miejscu zjawił się Janek.
- Hej mała- uśmiechnął się.
Przytuliłam się do brata i poleciały mi kolejne łzy. Tak dawno go nie widziałam, stęskniłam się za nim. Siedziałam tak wtulona w niego dobre 20 minut. Janek był jak moja druga mama. Zawsze wiedział jak mnie pocieszyć, gdy mamy nie było lub ona nie dała rady.
- Nie płacz, bo się rozmarzesz.- zaśmiał się.
- Dlatego się nie malowałam.- odparłam.
Odsunęłam się od niego i przetarłam mokre policzki.
- Wypiękniałaś siostra.- powiedział.
- Zabawny jesteś.
- Mówię serio. Błaszczykowski pewnie też tak uważa.- zaśmiał się.
- Wiesz, ze jesteśmy razem?- zainteresowałam się.
- Nie czytasz gazet? Wszędzie piszą o was, i o twoich przyjaciółkach.- oznajmił.
Rzeczywiście, ostatnio przestałam czytać gazety. Nawet nie włączam komputera. Przydaje mi się tylko telefon.
- A tata wie?- zapytałam.
- Nie, pomyślałem, ze pewnie sama będziesz chciała mu to powiedzieć. Więc nic nie mówiłem.
- Dzięki.
Po godzinie rozmowy postanowiliśmy zejść na dół.
- Co tu tak czarno?- zapytałam.
Wszyscy siedzieli poubierani w żałobną czerń. Ola, Aga i Paula w szczególności.
- Przecież mówiłam wam, ze mam nie chciała, żeby ktoś przychodził na czarno. Możecie się przebrać?- poprosiłam.
- Jasne.- odparli razem- To za godzinę tu wrócimy.- oznajmiła Paula.
Wszyscy wyszli a ja usiadłam na kanapie. Całą tą godzinę w domu panowała cisza. Dopiero kiedy przyjaciele zaczęli się zjawiać w domu zapanowała weselsza atmosfera.
Pierwsza przyszła Aga i Paula. Później Kuba, Sebastian i Damien, a na końcu Ola. Do pogrzebu mieliśmy jeszcze około godziny. Spojrzałam na Kubę. Chyba wiedział o co mi chodzi. Tak właśnie, postanowiłam przedstawić go tacie, w końcu i tak by się dowiedział, a wtedy pewnie byłby troszkę zły, ze mu nie powiedziałam.
- Tato, może już wiesz, a jeśli nie, to zaraz się dowiesz.- zwróciłam się do niego.- Ja i Kuba jesteśmy razem.- oznajmiłam nieśmiało.
- Jeśli jesteś szczeliwa, to bardzo się cieszę i życzę wam szczęścia. Przynajmniej jedna pozytywna wiadomość.
Spodziewałam się takiej reakcji. Mój tata zawsze na pierwszym miejscu stawiał szczęście najbliższych, więc dopóki będę szczęśliwa wszystko będzie okej.
Jak to na pogrzebach bywa, również tutaj panowała napięta i przede wszystkim smutna atmosfera. Zjechała się cała rodzina, najbliżsi przyjaciele i osoby, które po prostu znały mamę. Stałam tam jak zamrożona. Nie mogłam się poruszyć. Łzy płynęły mi po policzkach jak oszalałe. Kilka osób wypowiedziało się na temat mamy.
- Znałam ją od najmłodszych lat. Zawsze była szczęśliwą kobietą, nie miała żadnego wroga. Każdy ją szanował, lubił i podziwiał. Nie ważne co się stanie na zawsze pozostanie w naszej pamięci.- powiedziała jej najbliższa przyjaciółka.
- Nie da się opisać tego co czuję po utracie najukochańszej osoby . Była ze mną zarówno w szczęśliwych jak i w smutnych chwilach. Teraz tak po prostu jej nie ma. Musimy się z tym pogodzić, chociaż wiem, ze to zadanie nie jest łatwe. Ona zawsze będzie z nami, w naszych sercach. Będzie czuwała i chroniła nas przed złem tego świata. Mam nadzieję, że tam na górze dobrze się nią zajmą.- wypowiedział się mój tata.
Postanowiłam coś powiedzieć. Mimo, że miałam wielką gulę w gardle, musiałam to zrobić.
- Mama, była najwspanialszą kobietą jaką widziałam w życiu. Zawsze wiedziała jak mnie pocieszyć lub udobruchać. Rzadko się kłóciłyśmy, a kiedy już do tego doszło, po kilku minutach wszystko było okej. Zawsze chodziła radosna i do wszystkiego podchodziła z uśmiechem. Nie było dla niej problemu bez wyjścia. Nawet z najtrudniejszej sytuacji potrafiła wybrnąć. Nie przejmowała się tym co inni pomyślą, po prostu żyła własnym życiem. Wszędzie było jej pełno.- zaśmiałam się.- Nigdy nikomu nie odmówiła pomocy, wręcz przeciwnie, ona lepiej wiedziała, że ktoś jej potrzebuje niż on sam. Zawsze śmialiśmy się z braćmi, że przed nią nic się nie ukryje i powinna pracować jako detektyw, a nie księgowa. Po prostu była sobą. Za to ją kocham, na zawsze będzie ze mna, z nami.- zakończyłam.
Nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć. Nienawidzę pogrzebów. Dlaczego tak wspaniali ludzie musza umierać.
- Ciiii- usłyszałam Wojtka i poczułam jak mnie obejmuje.
Starał się mnie pocieszać, mimo tego, ze sam porządnie się rozkleił.
Kiedy wszystko się skończyło, każdy podchodził do nas i składał kondolencje. Stałam tam z chusteczką w ręce i co chwilę wycierałam policzki. Kiedy na cmentarzu nie było nikogo, usiadłam na trawie przy grobie i zaczęłam mówić do mamy.
- Mam nadzieję, ze będzie ci tam dobrze. Szkoda, że nie ma cię z nami. Chciałam ci przedstawić mojego chłopaka, dałabyś mi rady. I pewnie długi wykład na tego typu chłopaka.- zaśmiałam się smutno.- Nawet nie zdążyłam się z tobą pożegnać. Kocham Cię.
Siedziałam tam jeszcze kilka minut w ciszy. Później poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Chodź już, robi się zimno.- usłyszałam opiekuńczy głos Oli.
Uśmiechnęłam się do niej i powoli wstałam. Bez zbędnych rozmów doszłyśmy do samochodu. W środku siedział, tata, Janek i Wojtek. W kompletnej ciszy dojechaliśmy do domu.
- Nigdy nie będę gotowa na pogrzeb własnej mamy.- uśmiechnęłam się smutno.
- Damy radę. Bo kto jak nie my?
Siedziałam w pokoju i oglądałam album ze zdjęciami z dzieciństwa. Gdyby ktoś mi powiedział wtedy, ze mojej mamy nie będzie na moim ślubie to zaśmiałabym mu się prosto w twarz. Teraz, sama nie wiem co mam ochotę zrobić. Chyba zaszyć się gdzieś i nie pokazywać się do końca świata. Bardzo mądry plan nie ma co...
- Mogę?- usłyszałam łagodny głos.
- Tata!- krzyknęłam i rzuciłam się na niego.
- Cześć skarbie.- pocałował mnie w czoło.- Jak się trzymasz?
- Teraz już lepiej.- odparłam.
Skierowaliśmy się na łóżko. Tata spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Co się stało?- zdziwiłam się.
- Nic, ale jesteś do niej strasznie podobna.- oznajmił.- Właśnie, mam coś dla ciebie.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Zaśmiał się lekko i wyciągnął z kieszeni kurtki małe pudełeczko.
- Mama prosiła, żebym ci to dał.- rzekł.
- Co to jest?- zapytałam biorąc od niego przedmiot.
- Otwórz.- posłuchałam.- To jest pierścionek zaręczynowy jej prababki. Nosiła go zawsze przy sobie. Chciała ci go dać w dniu twojego ślubu. Przechodził z pokolenia na pokolenie. Był dla twojej mamy bardzo ważny.- uśmiechnął się smutno.
Zebrało mi się na płacz i wcale nie zamierzałam tego kryć. Rozpłakałam się. Od razu założyłam go na palec i mocno wtuliłam się w ojca.
- Nie płacz kochanie.- pogłaskał mnie po włosach.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się smutno.
- Janek chciał z tobą porozmawiać.- oznajmił.
Ucieszyłam się na tą wiadomość. Dawno nie widziałam brata. Tata wyszedł a na jego miejscu zjawił się Janek.
- Hej mała- uśmiechnął się.
Przytuliłam się do brata i poleciały mi kolejne łzy. Tak dawno go nie widziałam, stęskniłam się za nim. Siedziałam tak wtulona w niego dobre 20 minut. Janek był jak moja druga mama. Zawsze wiedział jak mnie pocieszyć, gdy mamy nie było lub ona nie dała rady.
- Nie płacz, bo się rozmarzesz.- zaśmiał się.
- Dlatego się nie malowałam.- odparłam.
Odsunęłam się od niego i przetarłam mokre policzki.
- Wypiękniałaś siostra.- powiedział.
- Zabawny jesteś.
- Mówię serio. Błaszczykowski pewnie też tak uważa.- zaśmiał się.
- Wiesz, ze jesteśmy razem?- zainteresowałam się.
- Nie czytasz gazet? Wszędzie piszą o was, i o twoich przyjaciółkach.- oznajmił.
Rzeczywiście, ostatnio przestałam czytać gazety. Nawet nie włączam komputera. Przydaje mi się tylko telefon.
- A tata wie?- zapytałam.
- Nie, pomyślałem, ze pewnie sama będziesz chciała mu to powiedzieć. Więc nic nie mówiłem.
- Dzięki.
Po godzinie rozmowy postanowiliśmy zejść na dół.
- Co tu tak czarno?- zapytałam.
Wszyscy siedzieli poubierani w żałobną czerń. Ola, Aga i Paula w szczególności.
- Przecież mówiłam wam, ze mam nie chciała, żeby ktoś przychodził na czarno. Możecie się przebrać?- poprosiłam.
- Jasne.- odparli razem- To za godzinę tu wrócimy.- oznajmiła Paula.
Wszyscy wyszli a ja usiadłam na kanapie. Całą tą godzinę w domu panowała cisza. Dopiero kiedy przyjaciele zaczęli się zjawiać w domu zapanowała weselsza atmosfera.
Pierwsza przyszła Aga i Paula. Później Kuba, Sebastian i Damien, a na końcu Ola. Do pogrzebu mieliśmy jeszcze około godziny. Spojrzałam na Kubę. Chyba wiedział o co mi chodzi. Tak właśnie, postanowiłam przedstawić go tacie, w końcu i tak by się dowiedział, a wtedy pewnie byłby troszkę zły, ze mu nie powiedziałam.
- Tato, może już wiesz, a jeśli nie, to zaraz się dowiesz.- zwróciłam się do niego.- Ja i Kuba jesteśmy razem.- oznajmiłam nieśmiało.
- Jeśli jesteś szczeliwa, to bardzo się cieszę i życzę wam szczęścia. Przynajmniej jedna pozytywna wiadomość.
Spodziewałam się takiej reakcji. Mój tata zawsze na pierwszym miejscu stawiał szczęście najbliższych, więc dopóki będę szczęśliwa wszystko będzie okej.
Jak to na pogrzebach bywa, również tutaj panowała napięta i przede wszystkim smutna atmosfera. Zjechała się cała rodzina, najbliżsi przyjaciele i osoby, które po prostu znały mamę. Stałam tam jak zamrożona. Nie mogłam się poruszyć. Łzy płynęły mi po policzkach jak oszalałe. Kilka osób wypowiedziało się na temat mamy.
- Znałam ją od najmłodszych lat. Zawsze była szczęśliwą kobietą, nie miała żadnego wroga. Każdy ją szanował, lubił i podziwiał. Nie ważne co się stanie na zawsze pozostanie w naszej pamięci.- powiedziała jej najbliższa przyjaciółka.
- Nie da się opisać tego co czuję po utracie najukochańszej osoby . Była ze mną zarówno w szczęśliwych jak i w smutnych chwilach. Teraz tak po prostu jej nie ma. Musimy się z tym pogodzić, chociaż wiem, ze to zadanie nie jest łatwe. Ona zawsze będzie z nami, w naszych sercach. Będzie czuwała i chroniła nas przed złem tego świata. Mam nadzieję, że tam na górze dobrze się nią zajmą.- wypowiedział się mój tata.
Postanowiłam coś powiedzieć. Mimo, że miałam wielką gulę w gardle, musiałam to zrobić.
- Mama, była najwspanialszą kobietą jaką widziałam w życiu. Zawsze wiedziała jak mnie pocieszyć lub udobruchać. Rzadko się kłóciłyśmy, a kiedy już do tego doszło, po kilku minutach wszystko było okej. Zawsze chodziła radosna i do wszystkiego podchodziła z uśmiechem. Nie było dla niej problemu bez wyjścia. Nawet z najtrudniejszej sytuacji potrafiła wybrnąć. Nie przejmowała się tym co inni pomyślą, po prostu żyła własnym życiem. Wszędzie było jej pełno.- zaśmiałam się.- Nigdy nikomu nie odmówiła pomocy, wręcz przeciwnie, ona lepiej wiedziała, że ktoś jej potrzebuje niż on sam. Zawsze śmialiśmy się z braćmi, że przed nią nic się nie ukryje i powinna pracować jako detektyw, a nie księgowa. Po prostu była sobą. Za to ją kocham, na zawsze będzie ze mna, z nami.- zakończyłam.
Nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć. Nienawidzę pogrzebów. Dlaczego tak wspaniali ludzie musza umierać.
- Ciiii- usłyszałam Wojtka i poczułam jak mnie obejmuje.
Starał się mnie pocieszać, mimo tego, ze sam porządnie się rozkleił.
Kiedy wszystko się skończyło, każdy podchodził do nas i składał kondolencje. Stałam tam z chusteczką w ręce i co chwilę wycierałam policzki. Kiedy na cmentarzu nie było nikogo, usiadłam na trawie przy grobie i zaczęłam mówić do mamy.
- Mam nadzieję, ze będzie ci tam dobrze. Szkoda, że nie ma cię z nami. Chciałam ci przedstawić mojego chłopaka, dałabyś mi rady. I pewnie długi wykład na tego typu chłopaka.- zaśmiałam się smutno.- Nawet nie zdążyłam się z tobą pożegnać. Kocham Cię.
Siedziałam tam jeszcze kilka minut w ciszy. Później poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Chodź już, robi się zimno.- usłyszałam opiekuńczy głos Oli.
Uśmiechnęłam się do niej i powoli wstałam. Bez zbędnych rozmów doszłyśmy do samochodu. W środku siedział, tata, Janek i Wojtek. W kompletnej ciszy dojechaliśmy do domu.
###
Taki smutas trochę wyszedł, no ale trudno : )
Subskrybuj:
Posty (Atom)