- A ta chmura przypomina mi serce.- powiedział Wojtek i wskazał na sufit.
- Przecież to jest sufit.
- Trochę wyobraźni.- zaśmiał się.
- Człowieku, poszłam z toba do łóżka. Nadal twierdzisz, ze nie mam wyobraźni?- zaśmiałam się.
- Uznam to za komplement kochanie.- uśmiechnął się.
- Ależ ty skromny.- stwierdzałam.
- I przystojny i za to mnie kochasz.
- No przecież. Nie wiem jak ty, ale ja jestem wykończona, więc kładę się spać.- oznajmiłam.
- Tak wcześnie? Przecież jest dopiero... o... pierwsza w nocy. Po długim namyśle też doszedłem do wniosku, ze idę spać. Słodkich snów miśku.- powiedział i pocałował mnie, po czym mocno objął mnie w talii..
- Dobrano.- odpowiedziałam i przytuliłam się do niego.
Jejku, która to już godzina? Przewróciłam się na drugi bok i zerknęłam na zegarek. Dwunasta zero zero! Fajnie, ze na trzynastą piętnaście mamy samolot, a ja jeszcze nie spakowana.
- Wojtek.- próbowałam obudzić chłopaka.- Wojtek!- zero reakcji.- Wojtek wstawaj! Utknęłam goła na balkonie!
- CO ?!- ożywił się.
Biedny chłopak nawet się nie zorientował, ze nie mam balkonu.
- Teraz już nic. Mamy godzinę i dziesięć minut, zeby dotrzeć na lotnisko, a ja nie jestem spakowana!- krzyknęłam.
- Spokojnie miśku. Nie musisz nic pakować. Kiedy będziemy na miejscu wstąpimy do jakiejś galerii i coś ci kupimy. NA razie ubierz się w to co miałaś wczoraj.- uspokajał mnie.
- Może i masz rację.- uśmiechnęłam się.
Spokojniejsza, wstałam i zebrałam swoje rzeczy z różnych kątów pokoju. Skierowałam się do łazienki. Odświeżenie się zajęło mi około dwudziestu minut. Kiedy wychodziłam z pomieszczenia Wojtka nie było w pokoju. Poszłam do kuchni i tam go odnalazłam.
- Zadzwonię do dziewczyn.- odezwałam się.
- Juz to zrobiłem.- zaśmiał się.- Powinny tu zaraz być.
Ledwo zdążyłam upić łyka kawy, zaparzonej wcześniej przez chłopaka, a do mieszkania wpadła Aga i Domi. Rzuciły się na mnie, z taka siłą, ze prawie się wywróciłam.
- Będziemy tęsknić!- wrzasnęły razem.
- Ja też będę tęskniła.- odparłam.
- No penie, a z rodzonym bratem to już się nie pożegnasz tak?- Wojtek udał obrażonego.
- Nie ma czasu!- zaśmiała się Domi.- No żartowałam. Chodź na misiaka- podbiegła do niego.
- Uważajcie na siebie i dzwoń codziennie. Szczególnie po ciekawych nocach.- Aga zrobiła znaczącą minę.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam jej numer. Spojrzała na mnie pytająco.
- Kazałaś dzwonić po ciekawych nocach.- zaśmiałam się.
- Serio ?!- krzyknęła na cały blok.
- Ehem.- oznajmiłam.
- Dooooooooomi ! ale mam niusa! Padniesz jak się dowiesz!- krzyknęła.
- Co es ?!- odkrzyknęła Szczęsna.
- Dowiesz sie w domu!- odpowiedziałam za Agę.
- No to gratulacje.- zwróciła sie do mnie Aga.- Jak wrócisz to wszystko nam opowiesz. Najlepiej rób notatki...
- Może jeszcze rysunki?- weszłam jej w słowo śmiejąc się.
- Może być.- odparła tym samym tonem.
- Nie chcę wam przerywać drogie panie, ale my musimy się zbierać.- wtrącił Wojtek.
Rzeczywiście. Mieliśmy pół godziny na dojechanie do lotniska.
- To ja zniosę bagaż, a ty się pożegnaj.- powiedział.
- Przecież ja nie mam bagażu kochanie.- zaczęłam się śmiać.
- A no tak, to ja czekam w aucie.- oznajmił i wyszedł.
- Nadal dziwnie mi z tym, ze jesteś dziewczyna mojego brata.- rzekła Domi.
- Przyzwyczaisz się.- stwierdziłam.
Na zegnaniu zeszło nam kolejne dziesięć minut. Pewnie stałabym tam z nimi jeszcze dłużej, gdyby nie Wojtek, który dzwonił co minutę. Ze śladami tuszu na policzkach wsiadłam do samochodu. Szczęsny podał mi chusteczkę i wytarłam policzki. Później ruszyliśmy na lotnisko.
#Paulina
- A co jeśli jednak mnie nie polubią?!
- Paula spokojnie. Wiem co mówię, oni cię pokochają słońce.
- I tak się denerwuję.
- Pomyśl o wczorajszym wieczorze.- uśmiechnął się.
Wczoraj Damien zabrał mnie na kolację do swojej ulubionej restauracji. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Było cudownie. Później poszliśmy na krótki spacer po mieście. Wszystko wyglądało BOSKO.
- Okej już jestem bardziej zrelaksowania.- odparłam.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Cały ten czas rozmyślałam nad tym co moze mnie spotkać w rodzinnym domu Damiena. Cholernie bałam się tej wizyty. A najbardziej tego, ze mnie nie zaakceptują.
- Ale na pewno odpowiednio się ubrałam ?- zapytałam dzisiejszego dnia już po raz milionowy.
- Tak, jak już kilkaset razy ci mówiłem ubiór nie ma tu znaczenia.
- Niby tak.
Po tych słowach doszliśmy do mieszkania państwa Perquis. Damien zapukał i po kilku minutach otworzyło nam niewysoka kobieta. Jeśli dobrze myślę to była to jego matka.
- Damien!- rzuciła się chłopakowi na szyję.
- Hej mamo.- uśmiechnął się.
Cała rozmowa toczyła się w języku francuskim. W szkole miałam jakieś tam lekcje. Dobrze, ze te język mnie zaciekawił i na własną rękę się go uczyłam. Dzięki temu przynajmniej wiem o czym rozmawiają.
- Stęskniłam się. Wchodźcie.- uśmiechnęła się do mnie.
Nieśmiało weszłam do środka prowadzona za rękę przez Damiena. Zostawiłam rzeczy i poszliśmy do salonu. Czekała tam cała rodzina. Chyba.
- Andre! Damien już jest!- zawołała starsza kobieta.
Po chwili ze schodów zbiegł mężczyzna. Robiło mi się coraz bardziej niezręcznie. Chłopak zaprowadził mnie na kanapę.
- Czego się napijecie? Zaraz przyniosę ciasto.- powiedziała mama blondyna.
- Dwie gorące czekolady.- zwrócił się do niej Damien.
Już po chwili zniknęła w kuchni. Siedziałam tam i czułam się jak piąte koło u wozu. Kiedy rodzicielka chłopaka wróciła, zaczęły się pytania typu:
Jak tam po podróży?
Więc to jest ta twoja dziewczyna? Bardzo ładna.
Jak się poznaliście?
Kiedy planujecie slub?
Moze jeszcze ciasta?
Mimo wielkiego zdenerwowania, ta sytuacja mnie śmieszyła. Z każdą kolejną minutą byłam bardziej rozluźniona. Jego rodzina to naprawdę wspaniali i ciekawi ludzie.
- Haha, pamiętam jak kiedyś w dzieciństwie Damienek...- zaczęła swoją kolejną opowieść babcia chłopaka.
Około osiemnastej czułam się przy nich swobodnie.
- To teraz czas na zdjęcie rodzinne.- zawołała Ines.
- To moze ja zrobię, a wy się ustawcie.- zaproponowałam.
- Kochanie, nie ma takiej opcji. Musisz być na tym zdjęciu.- zakończyła temat.
Spojrzałam na Damiena, który teraz szczerzył się do matki jak głupi. Wstałam i ustawiliśmy się do zdjęcia. 3...2...1... i gotowe. Wszyscy z uśmiechami na twarzach wrócili na miejsca. Siedzieliśmy tam do dwudziestej, później chcieliśmy wracać, ale wtrącił się Andre.
- Zostańcie na noc. Jutro i tak już wylatujecie. Nie zaszkodzi wam.
- Ojciec ma rację.- powiedziała Ines do Damiena.
Babcia zaraz po zrobiemu zdjęcia przeprosiła i poszła do siebie.
- Nie będziemy wam przeszkadzać.- usmiechnęłam się.
- Dziewczyno. Nie marudź. Już sciagajcie te kurtki i wracamy do salonu. Obejrzymy sobie albumy ze zdjęciami.- zaśmiała się kobieta.
- Mamo, proszę tylko nie to.- śmiał się Damien.
Ale było już za późno, Andre wracał do salonu z trzema ogromnymi albumami. Zapowiada się ciekawy wieczór.
###
No i mamy :3 Rozdzialik zadedykuję Monice ^^ na urodziny, bo nie wiem czy w niedzielę uda mi się coś dodać :3
ZGÓL TO LOVE YOU <33333333 ;*******
O JEJKU, DZIĘKUJĘ : 3
OdpowiedzUsuńI TAK WGL TO ROGINJBVKFMOGTIRJGOKVMROITGR *_______________________________* JA TU UMIERAM ! ZAWAŁ MAM !
I POWIEDZIAŁ DO MNIE "SŁOŃCE" *.* AAAAAAAAAAAAA, JARAM SIĘ <3 :3
hejka ;]
OdpowiedzUsuńnominowałam cię do Liebster Awards
http://esme-miespana.blogspot.com/2012/11/liebster-awards.html