10-02-2013r.
- Chodź!
- ...
- Kuba! No chodź!
Podniósł głowę. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Jego oczy nie biły już tym cudownym odcieniem niebieskiego. Były kompletnie czarne. Czarne jak najciemniejsze miejsce Świata. Były przerażające.
- Kuba ...- powiedziałam ostrożnie.
Nie zareagował. Stał dalej, w tym samym miejscu. Z tym samym wyrazem twarzy.
Po chwili opuścił wzrok na swoją dłoń. Zaciskał w niej sztylet. Jego spojrzenie powróciło na mnie. Uśmiechnął się, ale nie tak jak zawsze. To był uśmiech jakiegoś seryjnego mordercy. Wtedy uderzyła mnie myśl. Wszystko się poskładało. Sztylet. Uśmiech. Puste spojrzenie.
Najszybciej jak umiałam rzuciłam się do ucieczki. Nagle znalazłam się w jakimś lesie. Wszędzie zapanował kompletny mrok. Ciemność, taka sama jak w jego oczach. Biegłam przed siebie, a moje oczy napełniały się łzami. Obraz zamazywał się i nie miałam pojęcia gdzie biegnę. Po dłuższym maratonie potknęłam się o gałąź. Runęłam na ziemię. Przetarłam oczy i zaczęłam się rozglądać. Wszędzie szukałam Kuby. Nigdzie go nie było, jednak gdy spojrzałam z powrotem przed siebie, zguba się znalazła.
- Mam cię.- szepnął głosem ostrym jak brzytwa.
- Nie...
Sięgnął ręką po sztylet. Nachylił się nade mną i spojrzał prosto w oczy. Przez chwilę dostrzegałam tego samego chłopaka, którego kilka miesięcy temu pokochałam. Zaczął się zbliżać. Zamknęłam oczy i poddałam się. Wolną ręką dotknął mojego policzka. Po chwili zaczął mnie całować. Nie opierałam się. Kiedy przestał mnie, w jego oczach znów pojawiła się ciemność. Podniósł rękę ze sztyletem i mocno się zamachnął.
- NIE !!!!
Nie zareagował. Jakby codziennością dla niego było zabijanie ludzi. Jakby nie miał ani krzty czlowieczeństwa w sobie.
- PROSZĘ CIĘ! NIE RÓB TEGO!
Krzyczałam jak najęta. Wierciłam się w miejscu, ale nic nie działało.
- BŁAGAM CIĘ! PROSZĘ! NIE ZABIJAJ MNIE!
Łzy zaczęły lecieć niewiadomo skąd...
Wydałam z siebie głośny krzyk i nagle zdałam sobie sprawę, że to był tylko sen. Rozejrzałam się po pokoju. Obok siedział Kuba. Gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały przytuliłam się do chłopaka.
- Znowu ten koszmar?- zapytał cicho.
- Tak.- odparłam krótko.
Siedzieliśmy w ciszy. Uspokajałam oddech. Kuba gładził mnie po włosach i powtarzał, że to tylko zły sen.
- Dobrze, ze tu jesteś.- powiedziałam.
- Niestety za dwa dni wyjeżdżam do Dortmundu.- przypomniał smutnym głosem.
- Tak. Mamy dla siebie jeszcze całe dwa dni. Popamiętasz mnie kochanie.- zaśmiałam się.
- Liczę na to.- oznajmił.
Położyliśmy się z powrotem. Ułożyłam głowę na klatce piersiowej chłopaka. Przetarłam mokre oczy. Niepotrzebnie. Kiedy tylko to zrobiłam, znów zaczęłam płakać.
- Hej, kochanie nie płacz. Będzie dobrze. Jest dobrze.
- Wiem, ale nie wyobrażam sobie, ze będziesz ponad 800 kilometrów ode mnie. I to na tak długo.
- Wytrzymasz dwa tygodnie.- pocałował mnie w czubek głowy.- Później znów będziemy mieli dla siebie cały miesiąc.
- Ale będziesz musiał znowu, po tym miesiącu, być w Dortmundzie.- zasmuciłam się.
- Najwyżej zabiorę cie ze sobą.- oznajmił.
- Warto pomarzyć.- zaśmiałam się.
- Dlaczego? Przecież wiesz, ze jeśli tylko chcesz to możemy lecieć tam razem.- powiedział poważnie.
- Może porozmawiamy o tym później?- zaproponowałam.- Jest 3:00 rano. Na razie musimy się wyspać.
- Niech ci będzie, ale obiecaj, ze to przemyślisz.
- Obiecuję. Dobranoc.
- Kolorowych.
Ułożyłam głowę wygodniej na klacie Kuby i zamknęłam oczy. Odleciałam prawie natychmiastowo.
- I co? Masz zamiar się zgodzić?- zapytała Paula, kiedy opowiedziałam dziewczynom o propozycji Kuby.
- Sama nie wiem. Chciałabym być blisko niego, ale też nie chcę was zostawiać.- przyznałam.
- Szczerze, to nie chcę, żebyś wyjeżdżała.- odezwała się Ola.
- Awww. Też cię kocham- uśmiechnęłam się.
- Dobra, a czego tak konkretnie szukamy?- zapytała Aga.
- Sukni ślubnej.- odparła Ola.
- No co ty. Tyle to wiem.- powiedziała z sarkazmem Agnieszka.
- Dokładnie nie wiem. Suknia na pewno musi mieć to coś.
- To, żeś nas oświeciła.
Weszłyśmy do jednego z najlepszych salonów sukni ślubnych w mieście.
- Dzień dobry.- przywitała nas właścicielka.
- Dzień dobry.
Ola opowiedziała w skrócie o sukni i wraz z kobietą zniknęła w jakimś pomieszczeniu.
Po prawie trzydziestu minutach przymierzyła dopiero 2. W pierwszej nie spodobał nam się krój, w drugiej do gustu nie przypadła nam ta kokarda. Jesteśmy strasznie wybredne.
- A ta?- zapytała Ola wychodząc z przymierzalni.
- Jest boska!- prawie krzyknęłyśmy.
- Naprawdę? Podoba się wam?
- Tak! Jest świetna! Bosko w niej wyglądasz.- stwierdziłam.
- Mi też się podoba.- uśmiechnęła się narzeczona mojego braciszka.
- Jako twoja świadkowa, mówię że możesz ją brać i idziemy na dalsze zakupy.- oznajmiła Paula.
- Na wszelki wypadek przymierzę jeszcze jedną.- powiedziała i zniknęła.
Czekałyśmy na nią niecałe 10 minut.
- A o tej co myślicie?- zapytała wychodząc.
- eeeeeee.-odezwałam się zniesmaczona.- skraca ci nogi.
- Jestem na nie.
- Popieram Agę.
- Trzy razy nie, dziękujemy.- podsumowałam.
- To mam wziąć poprzednią?- upewniła się.
- Tak! Wojtkowi szczena opadnie.- odezwała się Aga.
Ola poszła się przebrać, a my dyskutowałyśmy o naszych strojach. Porozmawiała jeszcze chwilę z właścicielką, a później dołączyła do nas.
- Za trzy dni mam przyjść ja odebrać.- uśmiechnęła się.
- To teraz idziemy dobrać jakieś dodatki, co nie?- zaproponowałam.
Dziewczyny zgodziły się i poszłyśmy do drugiej części sklepu. W godzinę uporałyśmy się z welonem, bukietem, butami i bolerkiem. Następnie skierowałyśmy się do sklepu jubilerskiego, po biżuterię. Około 15 skończyłyśmy zakupy i byłyśmy w drodze do domu.
- Jestem wykończona.- jęknęłam.
- Nie tylko ty.- odezwała się Paula.
- Jak coś to przechowacie mi suknię prawda?- przyszła panna młoda zwróciła się do bliźniaczek.- u mnie lub u Domi nie będzie bezpieczna, nie przy Wojtku.- dodała.
- Nie ma problemu.- odparła Aga.
Po kilku kolejnych minutach drogi rozstałyśmy się. Zaczęłyśmy gadać z Olą o weselu, że jeszcze tyle pracy, a tak mało czasu.
- No czasu na pewno nie ma dużo. Przecież jeszcze tylko troszkę ponad miesiąc.
- Tak, już nie mogę się doczekać, ale też przeraża mnie ta myśl.- przyznała.
- Nie masz się co zamartwiać, niedługo będziemy rodziną!- uśmiechnęłam się.
Weszłyśmy do windy, nie przerywając rozmowy. Kiedy zatrzymała się na piętrze Oli pożegnałam się z nią i wjechałam wyżej. Otworzyłam drzwi i od razu rzuciłam się na kanapę.
- Padam.- mruknęłam.
- Tak myślałem, ze będziesz zmęczona, więc postanowiłem zrobić ci gorącą kąpiel. Co ty na to?- usłyszałam głos Kuby.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam, kucającego obok blondyna, z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Wiesz, że jesteś najlepszy?
- Też cię kocham.- pocałował mnie w czoło.- Chodź, bo woda stygnie.- powiedział wstając.
- Yyyee.- jęknęłam na myśl o wstawaniu.
- Oj biedactwo moje.- zaśmiał się.
- Zobaczymy jak ty będziesz szukał sukni.- paplałam.- wróć to nie tak.- zaśmiałam się.
Usłyszałam tylko śmiech chłopaka. Leniwie podniosłam się z kanapy i ruszyłam do łazienki.
#Paulina
Po drodze Aga oznajmiła mi, że idzie do Sebastiana, bo gdzieś tam na nią czeka. Pożegnałam się z nią i ruszyłam w dalszą drogę do domu. W trakcie odprężającego spacerku zadzwoniłam do Damiena, czy nie ma ochoty wpaść. Od razu oznajmił, że za chwile będzie. 15 minut później byłam na miejscu. Przy drzwiach stał już Damien.
- Masz tępo. Nie dość, ze przystojny to jeszcze tak super wysportowany. Dziękuję ci magiczna siło, która sprawiasz, ze on wybrał mnie!
- To nie żadna magia, to miłość.- oznajmił blondyn i pocałował mnie.
Weszliśmy do środka. Zdjęłam kurtkę i od razu usiadłam w fotelu, w salonie.
- Jestem wykończona. Nie sądziłam, ze aż tyle czasu tam spędzimy.- powiedziałam rozmasowywując sobie kark.
- Co powiesz na masaż?- uśmiechnął się.
- Jesteś moim wybawcą!- krzyknęłam uradowana.
Podniosłam się z fotela, złapałam Damiena za rękę i poszliśmy do sypialni.
Położyłam się na łóżku z rękoma pod głową. Nagle poczułam, ze Perquis ściąga mi koszulkę.
- Tak, będzie wygodniej.- szepnął.
Po chwili nie miałam koszulki i leżałam z rozpiętym stanikiem.
Kiedy Damien położył dłonie na moich plecach przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Masz jakieś plany na jutro?- zapytał.
- Raczej nie. Dominika będzie siedziała z Kubą, Olka i Wojtek idą pozałatwiać jakieś sprawy na mieście, a Aga pewnie poleci gdzieś znowu z Sebą, a czemu pytasz?
- Tak z ciekawości.- odparł.
- Dzięki za ten masaż. Czuję się o niebo lepiej.- oznajmiłam.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Leżałam tam rozpieszczona dotykiem jego dłoni jeszcze dobrą godzinę. Później zapięłam stanik i odwróciłam się na plecy.
- Jeszcze raz dziękuje.- uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka.
###
Miałam napisać więcej, aleeee..... już mi się nie chce xd na razie to musi wam wystarczyć :DWiem, że ostatnio ciągle przeskakuję, mniej więcej, o miesiąc, ale mam zamiar kończyć to opowiadanie, więc wiecie xd <3 ;**
jeśli macie jakieś pytania, niekoniecznie związne z blogiem, to serdecznie zapraszam na http://ask.fm/poozytywnaa , tam na wszystkie odpowiem :D
łłłiiiii *__________________________*
OdpowiedzUsuńno nie żyję *.* w niebie jestem, pozdrawiam, bardzo tu fajnie :3
Nie kończ.! Nie pozwalam.! Pisz dalej.!
OdpowiedzUsuńmasz. pisać. to. dalej.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDopiero co znalazłam rzadko spotykane opowiadania o Boenischu i Damienie a ty już chcesz kończyć... Szkoda ;(
OdpowiedzUsuńFajne rozdziały, ciekawe dialogi. Bardzo mi się to podoba ;) polubiłam bohaterów. Szczególnie Perquisa :D nawet nie wiem czemu.
Pozdrawiam :))
Jeśli znajdziesz chwilę czasu zajrzyj do mnie :)
http://moje-serce-bije-dla-ciebie.blogspot.com/