dostałam nominację od all <3 dzięki ;**
pytania do mnie:
1. Dlaczego zdecydowałaś się na prowadzenie bloga ?
tak jakos mnie natchnęło, zrodził się pomysł i już :D
2. Jak długo bloggujesz ?
no już ponad rok będzie ;'3
3. Twoje hobby, zainteresowania ?
piłka nożna, muzyka
4. Ulubiona piosenka ?
Chris Brown - 4 Years Old
5. Najmilsze słowa,jakie w życiu usłyszałaś ?
nie pamiętam xdd
6. Ulubiony sportowiec ?
Jakub Błaszczykowski <33
7. Ulubiony sport ?
Piłka nożna
8. Wymień 3 swoje zalety i wady.
pozostawiam to przyjaciołom xd
9. Kto, lub co jest Twoją największą motywacją ?
sama dla siebie jestem motywacją.
10. Ulubiony cytat ?
'Just let the past, just be the past. Focused on things that are gonna make us laugh' <3
nominowane blogi:
http://love-you-meet-everywhere.blogspot.com/
http://what-happened-once.blogspot.com/
http://chce-przy-tobie-byc.blogspot.com/
http://borussiamojswiat.blogspot.com/
http://sen-jak-z-bajki.blogspot.com/
http://zlaczyla-nas-pilka.blogspot.com/
pytania do nominowanych:
1. Co lubisz robić w wolnym czasie?
2. Jakiej piosenki słuchasz, gdy masz doła?
3. Ulubiony sport?
4. Ulubiona książka?
5. Co cie martwi w życiu ?
6. Najszczęśliwszy moment,który pamiętasz.
7. Morze czy góry?
8. Spotkałaś kiedyś swojego idola?
9. Ulubiony horror.
10. Masz twittera ?
11. Ulubiony smak lodów.
Dziękuję za nominacje i że ktoś to w ogóle czyta ;3. Rozdział 39 (już ?! O.O) jakoś na początku tygodnia ;3
sobota, 23 lutego 2013
czwartek, 21 lutego 2013
Rozdział 38.
Wybraliśmy klub, który był najbliżej. Kiedy weszliśmy do środka od razu poczułam mocny zapach alkoholu i papierosów. Znaleźliśmy jakieś wolne miejsca i usiedliśmy.
- To co, ja lecę po jakieś drinki.- oznajmił Wojtek.
- Mi nie bierz, nie mam ochoty.- powiedziałam.
- Ja też.- przytaknęła mi Paula z uśmiechem.
- Co ?! Dlaczego?- zdziwiła się Ola.
Spojrzałam na nią jednoznacznie. Na szczęście nikt, oprócz niej, nie zauważył. Mam nadzieję, ze zrozumiała o co kaman.
- No dobra, skoro nie chcecie to nie.- stwierdził Wojtek i poszedł.
Po chwili wrócił i oznajmił, ze zaraz ktoś przyniesie zamówienie. Zaczęliśmy gadać. Trochę o meczu, o ślubie, który odbędzie się już za niecały tydzień.
Kilka minut przed pierwszą prawie całe towarzystwo było zalane. Prawie, bo tylko ja i Paula byłyśmy jeszcze trzeźwe. Postanowiłyśmy wszystkich zabrać. Było dość trudno, ale się udało. W drodze powrotnej Damien zaczął nam śpiewać. "Jesteś szalona" w jego wykonaniu było naprawdę ciekawe. Paula wzięła ze sobą Sebastiana, Damiena i Agę. Ja miałam dostarczyć do domu narzeczonych i Kubę. W połowie drogi rozstałyśmy się.
- Powodzenia!- krzyknęłam do blondynki.
- Tobie też.- zaśmiała się.
Po prawie godzinnej drodze, która powinna zająć nie więcej niż piętnaście minut, byliśmy na miejscu. Najpierw odprowadziłam zakochanych do Oli. Miałam co do tego inne zdanie, ale nie dało się ich rozkleić. Dokładnie o wpół do trzeciej, byłam z Kubą u mnie.
- Idź już się połóż.- zaproponowałam.
Chyba nie usłyszał.
- Żono moja, serce moje, nie ma takich jak my dwoje, bo ja kochaaaam oczy twoje, do szaleństwa do wieczora je je żono moja...- zaczął śpiewać.
Podszedł do mnie i mocno przytulił.
- Bardzo mi przykro kochanie, ale nie jestem twoją żoną.- zaśmiałam się.
- Jeszcze nie jesteś.- poprawił mnie.
- Coś sugerujesz?- pocałowałam go.
- Może.- uśmiechnął się.
Przez kolejne dziesięć minut próbowałam namówić go, żeby poszedł spać. W końcu mi się udało. Równo o trzeciej położyłam się obok śpiącego, na szczęście, Jakuba.
Obudził mnie dreszcz, który przeszedł po całym moim ciele.
- Już nie śpisz?- mruknęłam.
- Jak widać nie.- zaśmiał się i znów zaczął mnie całować, co wywołało kolejny dreszcz.
- Która godzina?- zapytałam otwierając oczy.
- Prawie trzynasta.- oznajmił.- Dzwoniła Paulina i powiedziała, żebyśmy wpadli o piętnastej.
- Okej. To muszę wstawać.- jęknęłam.
- Teraz mi też się to nie podoba.- powiedział kiedy wstawałam.
- Bardzo mi przykro, ale muszę jakoś wyglądać.
Kuba nie zwracał uwagi na moje kreatywne argumenty i kolejną godzinę leżałam uwięziona w objęciach blondyna.
Dobra, przyznaję jakoś szczególnie nie robiłam nic, zeby się wydostać.
- Jeśli się spóźnimy to będzie twoja wina.- oznajmiłam wychodząc z łazienki.
- Damy radę, spokojnie.- zaśmiał się.
- Widzę, że jesteś wielkim optymistą.
- Przy takiej dziewczynie jak ty, nie ma innego wyjścia.
- Oh ah, bo się zaczerwienie.
Punktualnie o piętnastej byliśmy u Perquisów. Zaczęłam się denerwować. Bardzo boję się reakcji Kuby. Przywitałam się z Paulą i razem poszłyśmy do kuchni po coś do picia.
- Też się tak denerwujesz?- zapytała.
- Tak, ręce mi się trzęsą.- zaśmiałam się.
Wzięłyśmy szklanki i pepsi i usiadłyśmy naprzeciw chłopaków. Chwilę pogadaliśmy na jakieś nieważne tematy. W końcu postanowiłyśmy przerwać te ploty.
- Dobra, teraz pora na 'niespodziankę' dla was ode mnie i Domi.
- Ale musicie wiedzieć, że cholernie się boimy.- dodałam.
- Teraz to i my zaczynamy się bać.- oznajmił Damien.
Wzięłyśmy głęboki oddech i złapałyśmy się za ręce.
- Jesteśmy w ciąży.- powiedziałyśmy razem.
Takiej reakcji się nie spodziewałam. Przez chwilę patrzyli na nas, później na siebie nawzajem. A po chwili wpadli sobie w ramiona. Słodko to wyglądało.
- Powiedzcie coś, bo nie wiem jaka jest wasza reakcja.- oznajmiłam.
- Ale kiedy nie wiemy co. To...- spojrzał na Kubę.
- Wspaniała wiadomość.- uśmiechnął się.
Nerwy puściły i obie zaczęłyśmy płakać. Cieszyłyśmy się jak głupie. Wpadłyśmy sobie w ramiona i ryczałyśmy. Po chwili znaleźli się przy nas chłopcy.
- Kiedy się dowiedziałyście?- zapytał Damien.
- Wczoraj.- odparła Paula.
- To dlatego zniknęłyście?
- Tak.
- Ale wiecie coś więcej, niż tylko to, ze jesteście w ciąży?- zapytał Kuba.
- Tak, ja jestem w czwartym, a Paula w piątym tygodniu.- oznajmiłam.- Nie, nie znamy płci.
- Na następną wizytę możecie iść z nami.- powiedziała blondynka.
Ucieszyli się z tej wiadomości. Po tym jak powiedziałyśmy im o ciąży, zaczęli nękać nas pytaniami czy czegoś nam nie trzeba itp.
- Mam wszystko.- zapewniałam Kubę już 8782368764 raz.- Tak przy okazji już cię przepraszam za to jak będę się zachowywała w czasie ciąży. Mam nadzieję, ze nie uciekniesz ode mnie- zaśmiałam się.
- Ja też już przepraszam.- Paula zwróciła się do Damiena.
Siedzieliśmy razem do dwudziestej. Wspólnie postanowiliśmy, ze jutro na treningu powiemy reszcie, ze Kuba i Damien zostaną tatusiami. Kiedy wróciliśmy do domu od razu wróciłam do łóżka. Byłam strasznie senna i zaczynała boleć mnie głowa.
- Przynieść ci coś?- zapytał.
- Nie, nie trzeba. Po prostu się położę.- uśmiechnęłam się.
Pocałowałam go i ruszyłam do sypialni.
http://thepastisnotfuture.blogspot.com/ -> wpadnijcie ;3 prooszę <3 ;*
- To co, ja lecę po jakieś drinki.- oznajmił Wojtek.
- Mi nie bierz, nie mam ochoty.- powiedziałam.
- Ja też.- przytaknęła mi Paula z uśmiechem.
- Co ?! Dlaczego?- zdziwiła się Ola.
Spojrzałam na nią jednoznacznie. Na szczęście nikt, oprócz niej, nie zauważył. Mam nadzieję, ze zrozumiała o co kaman.
- No dobra, skoro nie chcecie to nie.- stwierdził Wojtek i poszedł.
Po chwili wrócił i oznajmił, ze zaraz ktoś przyniesie zamówienie. Zaczęliśmy gadać. Trochę o meczu, o ślubie, który odbędzie się już za niecały tydzień.
Kilka minut przed pierwszą prawie całe towarzystwo było zalane. Prawie, bo tylko ja i Paula byłyśmy jeszcze trzeźwe. Postanowiłyśmy wszystkich zabrać. Było dość trudno, ale się udało. W drodze powrotnej Damien zaczął nam śpiewać. "Jesteś szalona" w jego wykonaniu było naprawdę ciekawe. Paula wzięła ze sobą Sebastiana, Damiena i Agę. Ja miałam dostarczyć do domu narzeczonych i Kubę. W połowie drogi rozstałyśmy się.
- Powodzenia!- krzyknęłam do blondynki.
- Tobie też.- zaśmiała się.
Po prawie godzinnej drodze, która powinna zająć nie więcej niż piętnaście minut, byliśmy na miejscu. Najpierw odprowadziłam zakochanych do Oli. Miałam co do tego inne zdanie, ale nie dało się ich rozkleić. Dokładnie o wpół do trzeciej, byłam z Kubą u mnie.
- Idź już się połóż.- zaproponowałam.
Chyba nie usłyszał.
- Żono moja, serce moje, nie ma takich jak my dwoje, bo ja kochaaaam oczy twoje, do szaleństwa do wieczora je je żono moja...- zaczął śpiewać.
Podszedł do mnie i mocno przytulił.
- Bardzo mi przykro kochanie, ale nie jestem twoją żoną.- zaśmiałam się.
- Jeszcze nie jesteś.- poprawił mnie.
- Coś sugerujesz?- pocałowałam go.
- Może.- uśmiechnął się.
Przez kolejne dziesięć minut próbowałam namówić go, żeby poszedł spać. W końcu mi się udało. Równo o trzeciej położyłam się obok śpiącego, na szczęście, Jakuba.
Obudził mnie dreszcz, który przeszedł po całym moim ciele.
- Już nie śpisz?- mruknęłam.
- Jak widać nie.- zaśmiał się i znów zaczął mnie całować, co wywołało kolejny dreszcz.
- Która godzina?- zapytałam otwierając oczy.
- Prawie trzynasta.- oznajmił.- Dzwoniła Paulina i powiedziała, żebyśmy wpadli o piętnastej.
- Okej. To muszę wstawać.- jęknęłam.
- Teraz mi też się to nie podoba.- powiedział kiedy wstawałam.
- Bardzo mi przykro, ale muszę jakoś wyglądać.
Kuba nie zwracał uwagi na moje kreatywne argumenty i kolejną godzinę leżałam uwięziona w objęciach blondyna.
Dobra, przyznaję jakoś szczególnie nie robiłam nic, zeby się wydostać.
- Jeśli się spóźnimy to będzie twoja wina.- oznajmiłam wychodząc z łazienki.
- Damy radę, spokojnie.- zaśmiał się.
- Widzę, że jesteś wielkim optymistą.
- Przy takiej dziewczynie jak ty, nie ma innego wyjścia.
- Oh ah, bo się zaczerwienie.
Punktualnie o piętnastej byliśmy u Perquisów. Zaczęłam się denerwować. Bardzo boję się reakcji Kuby. Przywitałam się z Paulą i razem poszłyśmy do kuchni po coś do picia.
- Też się tak denerwujesz?- zapytała.
- Tak, ręce mi się trzęsą.- zaśmiałam się.
Wzięłyśmy szklanki i pepsi i usiadłyśmy naprzeciw chłopaków. Chwilę pogadaliśmy na jakieś nieważne tematy. W końcu postanowiłyśmy przerwać te ploty.
- Dobra, teraz pora na 'niespodziankę' dla was ode mnie i Domi.
- Ale musicie wiedzieć, że cholernie się boimy.- dodałam.
- Teraz to i my zaczynamy się bać.- oznajmił Damien.
Wzięłyśmy głęboki oddech i złapałyśmy się za ręce.
- Jesteśmy w ciąży.- powiedziałyśmy razem.
Takiej reakcji się nie spodziewałam. Przez chwilę patrzyli na nas, później na siebie nawzajem. A po chwili wpadli sobie w ramiona. Słodko to wyglądało.
- Powiedzcie coś, bo nie wiem jaka jest wasza reakcja.- oznajmiłam.
- Ale kiedy nie wiemy co. To...- spojrzał na Kubę.
- Wspaniała wiadomość.- uśmiechnął się.
Nerwy puściły i obie zaczęłyśmy płakać. Cieszyłyśmy się jak głupie. Wpadłyśmy sobie w ramiona i ryczałyśmy. Po chwili znaleźli się przy nas chłopcy.
- Kiedy się dowiedziałyście?- zapytał Damien.
- Wczoraj.- odparła Paula.
- To dlatego zniknęłyście?
- Tak.
- Ale wiecie coś więcej, niż tylko to, ze jesteście w ciąży?- zapytał Kuba.
- Tak, ja jestem w czwartym, a Paula w piątym tygodniu.- oznajmiłam.- Nie, nie znamy płci.
- Na następną wizytę możecie iść z nami.- powiedziała blondynka.
Ucieszyli się z tej wiadomości. Po tym jak powiedziałyśmy im o ciąży, zaczęli nękać nas pytaniami czy czegoś nam nie trzeba itp.
- Mam wszystko.- zapewniałam Kubę już 8782368764 raz.- Tak przy okazji już cię przepraszam za to jak będę się zachowywała w czasie ciąży. Mam nadzieję, ze nie uciekniesz ode mnie- zaśmiałam się.
- Ja też już przepraszam.- Paula zwróciła się do Damiena.
Siedzieliśmy razem do dwudziestej. Wspólnie postanowiliśmy, ze jutro na treningu powiemy reszcie, ze Kuba i Damien zostaną tatusiami. Kiedy wróciliśmy do domu od razu wróciłam do łóżka. Byłam strasznie senna i zaczynała boleć mnie głowa.
- Przynieść ci coś?- zapytał.
- Nie, nie trzeba. Po prostu się położę.- uśmiechnęłam się.
Pocałowałam go i ruszyłam do sypialni.
~*~
No i mamy ;D napisałabym więcej, ale kuzynka przyjechała ;3 jak mi się uda to jutro napiszę kolejny ;*http://thepastisnotfuture.blogspot.com/ -> wpadnijcie ;3 prooszę <3 ;*
niedziela, 17 lutego 2013
Rozdział 37.
- Nie pozostaje nam nic jak wygrać ten mecz!- zachęcałam dziewczyny.
- No przecież. Mamy jakieś znikome szanse, ale warto wierzyć. Poza tym dysponujemy tajną bronią. Znamy ich popisowe numery.- odezwała się Paula.
Zrobiłyśmy grupowego miśka i wyszłyśmy na boisko. Zdeterminowane i gotowe do "walki".
Mecz był ciekawy, ale nie ukrywam, że akcja toczyła się głównie przy naszej bramce i trudno było się przedrzeć przez obronę chłopaków. W siedemdziesiątej szóstej minucie przegrywałyśmy trzy do zera. UPS. Mecz zakończył się niezbyt korzystnie dla nas. Cztery - jeden. Ale ważne, ze zdobyłyśmy chociaż tą honorową bramkę. Dzięki podaniu ode mnie Paula trafiła w bramkę mojego braciszka.
Chłopaki byli nieźle zaskoczeni, kiedy zaczęłyśmy trochę naśladować ich styl gry. Dzięki temu miałyśmy świetną kontrę, ale niestety Wojtek obronił. A brakowało centymetra lub dwóch żeby piłka znalazła się w bramce.
- No no, grałyście nieźle.- pochwalił nas Sebastian.
- Nie żebym była chamska, ale wiemy.- zaśmiała się Ola.
- Jaka skromność.- zaśmiałam się.
- Nie mogliście dać nam forów?
- Oj Aga, jasne że nie.- odparł Wojtek.
- Liczyłam na inną odpowiedź, ale dzięki za szczerość.
- Nie wiem jak wy, ale ja jestem zmęczona.- odezwałam się.
Dziewczyny od razu mi przytaknęły. Ustaliliśmy, że idziemy teraz trochę odpocząć, a o dwudziestej lecimy gdzieś do klubu. Całe sześć godzin na odpoczynek. Jestem w niebie. Moje marzenia przerwała Paula. Na chwilę odciągnęła mnie od Kuby.
- Pamiętasz, ze dzisiaj mamy wizytę?- zapytała.
- No tak! Dzięki za przypomnienie.- spojrzałam na zegarek.- Musimy się już zbierać bo nie zdążymy.- oznajmiłam.
- Sorry, ale my musimy na chwilę zniknąć.- ogłosiła i puściła oczko do Olki.
- Ale czemu?- zdziwił się Damien.
- Po prostu muszą i już. Spokojnie wróci do ciebie.- zaśmiała się do Perquisa.
Szybko ruszyłyśmy w drugą stronę. Myślałam, że nie wytrzymam tego zaciekawionego wzroku Kuby.
Na miejscu byłyśmy po piętnastu minutach.
- Idziesz pierwsza?- zapytałam.
- Razem?- odparła.
- Okej.- uśmiechnęłam się i weszłyśmy.
- Dzień dobry.- przywitałyśmy się.
- Dzień dobry. Imię nazwisko proszę.- uśmiechnęła się miło kobieta.
- Dominika Szczęsna i Paulina Majda.- oznajmiła przyjaciółka.
- Jak zawsze razem- zaśmiała się pani doktor.- To która pierwsza?
Przez chwilę żadna z nas się nie odezwała. W końcu przerwałam ciszę i zgłosiłam się.
Po trzydziestu minutach siedziałyśmy przerażone czekaniem na panią doktor.
- I jak?- zapytałam.
Kobieta uśmiechnęła się i spojrzała na nas.
- Mamy tutaj czwarty.- powiedziała patrząc na mnie.- i piąty.- przeniosła wzrok na Paulę.- tydzień ciąży.
Nasze miny były na pewno dość dziwne. Szybko podziękowałyśmy i wyszłyśmy z gabinetu. Od razu pobiegłyśmy do toalety.
- To nie może być prawda.- szepnęłam.
- Nie wierzę.- dodała.
Pojedyncze łzy zaczęły mi płynąć po policzkach. Przyjaciółka przytuliła mnie i pocieszała.
- Nic się nie stało to nie są łzy smutku. Chyba płaczę ze szczęścia.- powiedziałam.
- Jak myślisz jak zareagują?- zapytała pełna obaw.
- Nie mam pojęcia. Powiemy im jutro razem?- zaproponowałam.
- To chyba dobry pomysł.- odparła z uśmiechem.
- Cieszysz się?- zapytałam patrząc na jej brzuch.
- Tak. Nawet bardzo, ale ciągle obawiam się reakcji Damiena.- oznajmiła.
- Mam to samo.- przyznałam.
Poprawiłam makijaż i zebrałyśmy się do wyjścia.
- Zostawiłam telefon w gabinecie.- zaśmiała się Paula.
Szybko wróciłyśmy do gabinetu. Grzecznie zapukałyśmy i weszłyśmy do środka.
- Tak myślałam, ze po niego wrócisz. Może usiądziecie na chwilę?- zaproponowała kobieta.
Napisałam do Oli smsa, żeby dała znać chłopakom, ze wrócimy nie wcześniej niż za godzinę i usiadłyśmy przy biurku.
- Zapomniałam, ma pani pozdrowienia od babci.- powiedziała Paulina.
- Bardzo się cieszę. Dawno jej nie widziałam, a co tam u was dziewczynki słychać?- zapytała.- Słyszałam, że znalazłyście jakichś super chłopaków.
- Zna pani Damiena Perquisa i Jakuba Błaszczykowskiego?
- Domi, jak mogłabym ich nie znać!- zaśmiała się.- Zaraz! To oni są ojcami dzieci?
- Tak.- potwierdziła blondynka.
- No to trafiłyście. Tylko, żebyście nie zostały później same z dziećmi.
- Wierzymy, ze tak nie będzie, to naprawdę wspaniali chłopcy.- broniłam ich.
- Wierzę wam na słowo.- zaśmiała się p. Martyniak.
- Dziwne, ze nie zauważyłam niczego, przecież okres mi się spóźniał. Myślałam, ze to nic.- zaśmiałyśmy się z Paulą.
- To dopiero początek, więc nic praktycznie nie widać, do tego trenujecie.- oznajmiła kobieta.
Siedziałyśmy u niej prawie do osiemnastej. Pożegnałyśmy się i udałyśmy do siebie.
- Co powiemy chłopakom?
- Że poszłyśmy na lody?- powiedziałam niepewnie.
- Dobra, najwyżej nie uwierzą.- zaśmiała się.
- Ciągle to do mnie nie dociera i strasznie boję się jak na to zareaguje Kuba.- powtórzyłam.
- Będzie dobrze. Musi być. Smuci mnie też to, że będziemy musiały zrezygnować z treningów.
- Tak, to nie jest najlepsza wiadomość.
Rozstałyśmy się przed domem Pauli.
- Pamiętaj, lody.- zaśmiałam się.
- Pamiętam.
W drodze do domu mój nastrój zmienił się chyba ponad dziesięć razy.
Kiedy weszłam do środka, od razu zostałam zasypana pytaniami. Kuba chyba kupił bajeczkę o lodach. Ja sama bym w to nie uwierzyła. Trochę pogadaliśmy i przyszła pora na szykowanie się. Zdążyłam się przebrać i do domu wparowała Ola z Wojtkiem. Kuba zamknął dom i poszliśmy po bliźniaczki. Otworzyła Paula. Aga akurat zakładała buty. Całą paczką skierowaliśmy się do jakiegoś klubu.
Z okazji moich urodzin macie rozdział ;3
Taki prezencik :D Wiem, że rdz jest przewidywalny, przynajmniej dla mnie, ale cóż kończą mi się pomysły x.x ;p
Mam nadzieję, że się podoba <3
popytacie? ;3 [plis ;*] => http://ask.fm/poozytywnaa
- No przecież. Mamy jakieś znikome szanse, ale warto wierzyć. Poza tym dysponujemy tajną bronią. Znamy ich popisowe numery.- odezwała się Paula.
Zrobiłyśmy grupowego miśka i wyszłyśmy na boisko. Zdeterminowane i gotowe do "walki".
Mecz był ciekawy, ale nie ukrywam, że akcja toczyła się głównie przy naszej bramce i trudno było się przedrzeć przez obronę chłopaków. W siedemdziesiątej szóstej minucie przegrywałyśmy trzy do zera. UPS. Mecz zakończył się niezbyt korzystnie dla nas. Cztery - jeden. Ale ważne, ze zdobyłyśmy chociaż tą honorową bramkę. Dzięki podaniu ode mnie Paula trafiła w bramkę mojego braciszka.
Chłopaki byli nieźle zaskoczeni, kiedy zaczęłyśmy trochę naśladować ich styl gry. Dzięki temu miałyśmy świetną kontrę, ale niestety Wojtek obronił. A brakowało centymetra lub dwóch żeby piłka znalazła się w bramce.
- No no, grałyście nieźle.- pochwalił nas Sebastian.
- Nie żebym była chamska, ale wiemy.- zaśmiała się Ola.
- Jaka skromność.- zaśmiałam się.
- Nie mogliście dać nam forów?
- Oj Aga, jasne że nie.- odparł Wojtek.
- Liczyłam na inną odpowiedź, ale dzięki za szczerość.
- Nie wiem jak wy, ale ja jestem zmęczona.- odezwałam się.
Dziewczyny od razu mi przytaknęły. Ustaliliśmy, że idziemy teraz trochę odpocząć, a o dwudziestej lecimy gdzieś do klubu. Całe sześć godzin na odpoczynek. Jestem w niebie. Moje marzenia przerwała Paula. Na chwilę odciągnęła mnie od Kuby.
- Pamiętasz, ze dzisiaj mamy wizytę?- zapytała.
- No tak! Dzięki za przypomnienie.- spojrzałam na zegarek.- Musimy się już zbierać bo nie zdążymy.- oznajmiłam.
- Sorry, ale my musimy na chwilę zniknąć.- ogłosiła i puściła oczko do Olki.
- Ale czemu?- zdziwił się Damien.
- Po prostu muszą i już. Spokojnie wróci do ciebie.- zaśmiała się do Perquisa.
Szybko ruszyłyśmy w drugą stronę. Myślałam, że nie wytrzymam tego zaciekawionego wzroku Kuby.
Na miejscu byłyśmy po piętnastu minutach.
- Idziesz pierwsza?- zapytałam.
- Razem?- odparła.
- Okej.- uśmiechnęłam się i weszłyśmy.
- Dzień dobry.- przywitałyśmy się.
- Dzień dobry. Imię nazwisko proszę.- uśmiechnęła się miło kobieta.
- Dominika Szczęsna i Paulina Majda.- oznajmiła przyjaciółka.
- Jak zawsze razem- zaśmiała się pani doktor.- To która pierwsza?
Przez chwilę żadna z nas się nie odezwała. W końcu przerwałam ciszę i zgłosiłam się.
Po trzydziestu minutach siedziałyśmy przerażone czekaniem na panią doktor.
- I jak?- zapytałam.
Kobieta uśmiechnęła się i spojrzała na nas.
- Mamy tutaj czwarty.- powiedziała patrząc na mnie.- i piąty.- przeniosła wzrok na Paulę.- tydzień ciąży.
Nasze miny były na pewno dość dziwne. Szybko podziękowałyśmy i wyszłyśmy z gabinetu. Od razu pobiegłyśmy do toalety.
- To nie może być prawda.- szepnęłam.
- Nie wierzę.- dodała.
Pojedyncze łzy zaczęły mi płynąć po policzkach. Przyjaciółka przytuliła mnie i pocieszała.
- Nic się nie stało to nie są łzy smutku. Chyba płaczę ze szczęścia.- powiedziałam.
- Jak myślisz jak zareagują?- zapytała pełna obaw.
- Nie mam pojęcia. Powiemy im jutro razem?- zaproponowałam.
- To chyba dobry pomysł.- odparła z uśmiechem.
- Cieszysz się?- zapytałam patrząc na jej brzuch.
- Tak. Nawet bardzo, ale ciągle obawiam się reakcji Damiena.- oznajmiła.
- Mam to samo.- przyznałam.
Poprawiłam makijaż i zebrałyśmy się do wyjścia.
- Zostawiłam telefon w gabinecie.- zaśmiała się Paula.
Szybko wróciłyśmy do gabinetu. Grzecznie zapukałyśmy i weszłyśmy do środka.
- Tak myślałam, ze po niego wrócisz. Może usiądziecie na chwilę?- zaproponowała kobieta.
Napisałam do Oli smsa, żeby dała znać chłopakom, ze wrócimy nie wcześniej niż za godzinę i usiadłyśmy przy biurku.
- Zapomniałam, ma pani pozdrowienia od babci.- powiedziała Paulina.
- Bardzo się cieszę. Dawno jej nie widziałam, a co tam u was dziewczynki słychać?- zapytała.- Słyszałam, że znalazłyście jakichś super chłopaków.
- Zna pani Damiena Perquisa i Jakuba Błaszczykowskiego?
- Domi, jak mogłabym ich nie znać!- zaśmiała się.- Zaraz! To oni są ojcami dzieci?
- Tak.- potwierdziła blondynka.
- No to trafiłyście. Tylko, żebyście nie zostały później same z dziećmi.
- Wierzymy, ze tak nie będzie, to naprawdę wspaniali chłopcy.- broniłam ich.
- Wierzę wam na słowo.- zaśmiała się p. Martyniak.
- Dziwne, ze nie zauważyłam niczego, przecież okres mi się spóźniał. Myślałam, ze to nic.- zaśmiałyśmy się z Paulą.
- To dopiero początek, więc nic praktycznie nie widać, do tego trenujecie.- oznajmiła kobieta.
Siedziałyśmy u niej prawie do osiemnastej. Pożegnałyśmy się i udałyśmy do siebie.
- Co powiemy chłopakom?
- Że poszłyśmy na lody?- powiedziałam niepewnie.
- Dobra, najwyżej nie uwierzą.- zaśmiała się.
- Ciągle to do mnie nie dociera i strasznie boję się jak na to zareaguje Kuba.- powtórzyłam.
- Będzie dobrze. Musi być. Smuci mnie też to, że będziemy musiały zrezygnować z treningów.
- Tak, to nie jest najlepsza wiadomość.
Rozstałyśmy się przed domem Pauli.
- Pamiętaj, lody.- zaśmiałam się.
- Pamiętam.
W drodze do domu mój nastrój zmienił się chyba ponad dziesięć razy.
Kiedy weszłam do środka, od razu zostałam zasypana pytaniami. Kuba chyba kupił bajeczkę o lodach. Ja sama bym w to nie uwierzyła. Trochę pogadaliśmy i przyszła pora na szykowanie się. Zdążyłam się przebrać i do domu wparowała Ola z Wojtkiem. Kuba zamknął dom i poszliśmy po bliźniaczki. Otworzyła Paula. Aga akurat zakładała buty. Całą paczką skierowaliśmy się do jakiegoś klubu.
~*~
Heheszki ;3Z okazji moich urodzin macie rozdział ;3
Taki prezencik :D Wiem, że rdz jest przewidywalny, przynajmniej dla mnie, ale cóż kończą mi się pomysły x.x ;p
Mam nadzieję, że się podoba <3
popytacie? ;3 [plis ;*] => http://ask.fm/poozytywnaa
piątek, 15 lutego 2013
Rozdział 36.
- Zdecydowanie tak. Teraz moja kolej. Ulubione imię żeńskie?
- Dominika.- uśmiechnął się.
- Nie słódź tak. Ja pytam serio.- odparłam podnosząc głowę z klatki piersiowej chłopaka.
- Naprawdę. Nie wierzysz mi?- zapytał podpierając głowę ręką.
- No wierzę, ale to trochę dziwne.- zaśmiałam się.
- Widocznie jesteśmy sobie przeznaczeni.- zrobił znaczącą minę.
- Oczywiście mój książę.
Pocałował mnie w nos i przytulił. Leżeliśmy tak prawie dwadzieścia minut. Ale "zepsułam" tę chwilę, zaczęłam całować Kubę po całej, baaardzo umięśnionej, klacie.
- Nie jesteś taka grzeczna na jaką wyglądasz.- zamruczał.
- A to źle?- zapytałam ze słodką minką.
- Wręcz przeciwnie.- uśmiechnął się i znalazłam pod nim.
- To się bardzo cieszę.- odparłam i pocałowałam chłopaka.
Zapowiada się piękne rozpoczęcie weekendu.
#Ola.
Za dwa tygodnie biorę ślub. Z Wojtkiem. To do mnie nie dociera. Z każdym dniem cieszę się jeszcze bardziej. Siedziałam ze Szczęsnym w salonie i graliśmy w FIFĘ.
- Zobaczysz, pokonam cię.- zaśmiałam się.
- Oczywiście, ze tak kochanie.- odparł i pocałował mnie.
- Jak możesz we mnie wątpić?!- 'oburzyłam się'.
Wojciech zaczął się śmiać, a ja strzeliłam focha. Moje popisy teatralne przerwało pukanie do drzwi.
Wstałam i otworzyłam.
- Gabi! Gerard! Mieliście tu przylecieć za tydzień!
- Tak, ale akurat oboje mamy wolne, więc jesteśmy.- odparła kuzynka.
- A gdzie masz te małe cudeńka?- zapytałam.
- Tatuś trzyma.- zaśmiała się.
Zaprosiłam ich do środka. Usiedliśmy w salonie.
- Wojtek, to jest moja kuzynka Gabriela i jej mąż Gerard Pique. Gabi, Gerard to mój narzeczony Wojtek.- przedstawiłam ich sobie.
Chłopaki od razu złapali wspólny język, a ja i Gabi zajęłyśmy się dziećmi.
- To jak się nazywają te słodziaki?
- Po prawo Milan, po lewo Oscar.
Około dwudziestej drugiej zabraliśmy się do jakiegoś klubu. Dzieci zostawiliśmy z moimi rodzicami.
dwa tygodnie później.
Wszystko świetnie ładnie. Za tydzień biorę ślub, a jutro gramy mecz charytatywny z Reprezentacją Polski. Czego nasz trener nie wymyśli. Oczywiście byłyśmy z dziewczynami tym pomysłem zachwycone, do czasu kiedy zdałyśmy sobie sprawę, ze chłopaki raczej nie dadzą nam forów.
- Nie żeby coś, ale my z nimi nie wygramy.- zaśmiała się Aga.
- Myślisz, że tego nie wiem? Przynajmniej udawajmy, ze jesteśmy pewnie zwycięstwa.- oznajmiła Domi.
- się wie kapitanie.
- To idziemy jeszcze trochę potrenować.- powiedziałam.
- Jeśli jeszcze pamiętamy, to pokażemy wam niektóre triki chłopaków, będziemy miały przewagę. Tak sądzę.- zaproponowała Dominika.
Wyszłyśmy z szatni i udałyśmy się na boisko.
- Okej to na początek weźmy kapitana.
- W ogóle się tego nie spodziewałam.- zaśmiałam się do Domi.
Ona tylko złapała rumieńca,ale nic nie powiedziała. Zaczęła nam pokazywać najbardziej znane zagrania Błaszcza. Na początku nie mogłyśmy ich ogarnąć, ale w końcu coś łapałyśmy.
Później ja pokazałam jak najlepiej ograć Wojtka.
- Jak zapewne wiecie Szczęsny jest bardzo pewny siebie, czasem aż za bardzo.- zaśmiałam się.- Dlatego najlepiej strzał oddać w ostatniej chwili i to w sam środek bramki. Wiem, w niektórych momentach jest to trochę skomplikowane, ale do wykonania.- zakończyłam teorię i wypróbowałyśmy to w praktyce.
Szło nam całkiem dobrze. Ale kolejne kłopoty przed nami. Obrońcy. Przedrzeć się przez nich to łatwo nie będzie. Na szczęście bliźniaczki zdradziły nam szczegóły, o których żadna nie wiedziała.
Czyli jesteśmy w miarę przygotowane.
- Starajcie się czasem naśladować ich ruchy, będą trochę zaskoczeni i może to ich trochę rozproszy. Poza tym nie mamy nic do stracenia,to mecz charytatywny.- stwierdziłam.
- No tak, ale sama przyznaj, że fajnie by było pokonać reprezentację, szczególnie ze grają tam nasi faceci.- zaśmiała się Paula.
Trening zakończyłyśmy około osiemnastej. Zmęczone jak nigdy udałyśmy się do domu.
- Widzę, ze nie próżnowałyście.- zaśmiał się Wojtek.
- Zobaczysz jutro.- uśmiechnęłam się zadziornie.- a teraz przepraszam, ale idę pod prysznic.
- Chciałaś powiedzieć idziemy.- zrobił znaczącą minę.
- Niech ci będzie. Masz szczęście, bo jestem tak zmęczona, że nie mam nawet ochoty protestować.
- Punkt dla mnie.- powiedział i na rękach zaniósł mnie do łazienki.
#Dominika
Kiedy wróciłam do domu, po prostu walnęłam się na łózko i zasnęłam. Godzinę później obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Ziewając, przetarłam oczy i spojrzałam w tamtą stronę. W moim kierunku szedł Kuba.
- Obudziłem?
- Tak, ale to nawet lepiej.- uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy.- Ale śmierdzę. Daj mi dziesięć minut.
- Jasne. To czekam.- odparł i pocałował mnie.
Szybko wzięłam prysznic, przebrałam się i zeszłam na dół. Kuba siedział i oglądał jakiś mecz. Usiadłam obok i przytuliłam chłopaka.
- Coś się stało?- zapytał.
- Nie, po prostu strasznie cię kocham.- uśmiechnęłam się.
- Też cie kocham.- odparł i pocałował mnie.- A może wyjdziemy gdzieś?
- Jak dla mnie bomba, tylko proszę nie daleko, bo moje nogi nie wytrzymają.- zaśmiałam się.
Blondyn odwzajemnił gest i zaczęliśmy się szykować tzn wzięłam torebkę i wyszliśmy. W połowie drogi nogi mi wysiadły. Mimo licznych protestów, chłopak wziął mnie na barana i dosłownie pod drzwiami restauracji postawił.
- Jesteś niemożliwy.- zaczęłam się śmiać.
- Ale za to mnie kochasz.- uśmiechnął się.
- JA cię kocham za wszystko.- odparłam i weszliśmy do środka
Kilka minut przed dwudziestą trzecią byliśmy w drodze powrotnej. Kuba odprowadził mnie pod blok. Dzisiaj nie mógł zostać, bo razem z chłopakami mają gdzieś hotel i musi wrócić.
- Szkoda.- stwierdziłam.
- Nie martw się. Jutro się zobaczymy pani kapitan.- uśmiechnął się.
- Skopiemy wam tyłki pnie Błaszczykowski.- powiedziałam ze słodkim uśmiechem.
- Oczywiście, że tak przyszła pani Błaszczykowska.- odparł.
Pocałował mnie i wrócił do siebie. Czyżby ten mój chłopak cos kombinował... Nie będę wnikała,bo to i tak nic nie da, jest zbyt uparty.
Z uśmiechem weszłam do środka. Jutro musimy być w pełni sił.
Zaraz minie mi pierwszy tydzień ferii <rozpacz> ;'C
Z komentarzy pod poprzednim rozdziałem, wywnioskowałam, ze to opowiadanie chyba na serio wam się podoba (mądra ja) ale i tak w końcu będę musiała je skończyć, więc ten rozdział czy dwa, jak dla mnie, nie robią różnicy. Ale jeśli wam tak na tym zależy, to postaram się jeszcze trochę przedłużyć. :D
Tylko nie skarżcie się jeśli to się zrobi trochę kiczowate, bo na serio kończą mi się pomysły x.x
Do następnego <3 ;**
- Dominika.- uśmiechnął się.
- Nie słódź tak. Ja pytam serio.- odparłam podnosząc głowę z klatki piersiowej chłopaka.
- Naprawdę. Nie wierzysz mi?- zapytał podpierając głowę ręką.
- No wierzę, ale to trochę dziwne.- zaśmiałam się.
- Widocznie jesteśmy sobie przeznaczeni.- zrobił znaczącą minę.
- Oczywiście mój książę.
Pocałował mnie w nos i przytulił. Leżeliśmy tak prawie dwadzieścia minut. Ale "zepsułam" tę chwilę, zaczęłam całować Kubę po całej, baaardzo umięśnionej, klacie.
- Nie jesteś taka grzeczna na jaką wyglądasz.- zamruczał.
- A to źle?- zapytałam ze słodką minką.
- Wręcz przeciwnie.- uśmiechnął się i znalazłam pod nim.
- To się bardzo cieszę.- odparłam i pocałowałam chłopaka.
Zapowiada się piękne rozpoczęcie weekendu.
#Ola.
Za dwa tygodnie biorę ślub. Z Wojtkiem. To do mnie nie dociera. Z każdym dniem cieszę się jeszcze bardziej. Siedziałam ze Szczęsnym w salonie i graliśmy w FIFĘ.
- Zobaczysz, pokonam cię.- zaśmiałam się.
- Oczywiście, ze tak kochanie.- odparł i pocałował mnie.
- Jak możesz we mnie wątpić?!- 'oburzyłam się'.
Wojciech zaczął się śmiać, a ja strzeliłam focha. Moje popisy teatralne przerwało pukanie do drzwi.
Wstałam i otworzyłam.
- Gabi! Gerard! Mieliście tu przylecieć za tydzień!
- Tak, ale akurat oboje mamy wolne, więc jesteśmy.- odparła kuzynka.
- A gdzie masz te małe cudeńka?- zapytałam.
- Tatuś trzyma.- zaśmiała się.
Zaprosiłam ich do środka. Usiedliśmy w salonie.
- Wojtek, to jest moja kuzynka Gabriela i jej mąż Gerard Pique. Gabi, Gerard to mój narzeczony Wojtek.- przedstawiłam ich sobie.
Chłopaki od razu złapali wspólny język, a ja i Gabi zajęłyśmy się dziećmi.
- To jak się nazywają te słodziaki?
- Po prawo Milan, po lewo Oscar.
Około dwudziestej drugiej zabraliśmy się do jakiegoś klubu. Dzieci zostawiliśmy z moimi rodzicami.
dwa tygodnie później.
Wszystko świetnie ładnie. Za tydzień biorę ślub, a jutro gramy mecz charytatywny z Reprezentacją Polski. Czego nasz trener nie wymyśli. Oczywiście byłyśmy z dziewczynami tym pomysłem zachwycone, do czasu kiedy zdałyśmy sobie sprawę, ze chłopaki raczej nie dadzą nam forów.
- Nie żeby coś, ale my z nimi nie wygramy.- zaśmiała się Aga.
- Myślisz, że tego nie wiem? Przynajmniej udawajmy, ze jesteśmy pewnie zwycięstwa.- oznajmiła Domi.
- się wie kapitanie.
- To idziemy jeszcze trochę potrenować.- powiedziałam.
- Jeśli jeszcze pamiętamy, to pokażemy wam niektóre triki chłopaków, będziemy miały przewagę. Tak sądzę.- zaproponowała Dominika.
Wyszłyśmy z szatni i udałyśmy się na boisko.
- Okej to na początek weźmy kapitana.
- W ogóle się tego nie spodziewałam.- zaśmiałam się do Domi.
Ona tylko złapała rumieńca,ale nic nie powiedziała. Zaczęła nam pokazywać najbardziej znane zagrania Błaszcza. Na początku nie mogłyśmy ich ogarnąć, ale w końcu coś łapałyśmy.
Później ja pokazałam jak najlepiej ograć Wojtka.
- Jak zapewne wiecie Szczęsny jest bardzo pewny siebie, czasem aż za bardzo.- zaśmiałam się.- Dlatego najlepiej strzał oddać w ostatniej chwili i to w sam środek bramki. Wiem, w niektórych momentach jest to trochę skomplikowane, ale do wykonania.- zakończyłam teorię i wypróbowałyśmy to w praktyce.
Szło nam całkiem dobrze. Ale kolejne kłopoty przed nami. Obrońcy. Przedrzeć się przez nich to łatwo nie będzie. Na szczęście bliźniaczki zdradziły nam szczegóły, o których żadna nie wiedziała.
Czyli jesteśmy w miarę przygotowane.
- Starajcie się czasem naśladować ich ruchy, będą trochę zaskoczeni i może to ich trochę rozproszy. Poza tym nie mamy nic do stracenia,to mecz charytatywny.- stwierdziłam.
- No tak, ale sama przyznaj, że fajnie by było pokonać reprezentację, szczególnie ze grają tam nasi faceci.- zaśmiała się Paula.
Trening zakończyłyśmy około osiemnastej. Zmęczone jak nigdy udałyśmy się do domu.
- Widzę, ze nie próżnowałyście.- zaśmiał się Wojtek.
- Zobaczysz jutro.- uśmiechnęłam się zadziornie.- a teraz przepraszam, ale idę pod prysznic.
- Chciałaś powiedzieć idziemy.- zrobił znaczącą minę.
- Niech ci będzie. Masz szczęście, bo jestem tak zmęczona, że nie mam nawet ochoty protestować.
- Punkt dla mnie.- powiedział i na rękach zaniósł mnie do łazienki.
#Dominika
Kiedy wróciłam do domu, po prostu walnęłam się na łózko i zasnęłam. Godzinę później obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Ziewając, przetarłam oczy i spojrzałam w tamtą stronę. W moim kierunku szedł Kuba.
- Obudziłem?
- Tak, ale to nawet lepiej.- uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy.- Ale śmierdzę. Daj mi dziesięć minut.
- Jasne. To czekam.- odparł i pocałował mnie.
Szybko wzięłam prysznic, przebrałam się i zeszłam na dół. Kuba siedział i oglądał jakiś mecz. Usiadłam obok i przytuliłam chłopaka.
- Coś się stało?- zapytał.
- Nie, po prostu strasznie cię kocham.- uśmiechnęłam się.
- Też cie kocham.- odparł i pocałował mnie.- A może wyjdziemy gdzieś?
- Jak dla mnie bomba, tylko proszę nie daleko, bo moje nogi nie wytrzymają.- zaśmiałam się.
Blondyn odwzajemnił gest i zaczęliśmy się szykować tzn wzięłam torebkę i wyszliśmy. W połowie drogi nogi mi wysiadły. Mimo licznych protestów, chłopak wziął mnie na barana i dosłownie pod drzwiami restauracji postawił.
- Jesteś niemożliwy.- zaczęłam się śmiać.
- Ale za to mnie kochasz.- uśmiechnął się.
- JA cię kocham za wszystko.- odparłam i weszliśmy do środka
Kilka minut przed dwudziestą trzecią byliśmy w drodze powrotnej. Kuba odprowadził mnie pod blok. Dzisiaj nie mógł zostać, bo razem z chłopakami mają gdzieś hotel i musi wrócić.
- Szkoda.- stwierdziłam.
- Nie martw się. Jutro się zobaczymy pani kapitan.- uśmiechnął się.
- Skopiemy wam tyłki pnie Błaszczykowski.- powiedziałam ze słodkim uśmiechem.
- Oczywiście, że tak przyszła pani Błaszczykowska.- odparł.
Pocałował mnie i wrócił do siebie. Czyżby ten mój chłopak cos kombinował... Nie będę wnikała,bo to i tak nic nie da, jest zbyt uparty.
Z uśmiechem weszłam do środka. Jutro musimy być w pełni sił.
~*~
Taki na szybko xdddZaraz minie mi pierwszy tydzień ferii <rozpacz> ;'C
Z komentarzy pod poprzednim rozdziałem, wywnioskowałam, ze to opowiadanie chyba na serio wam się podoba (mądra ja) ale i tak w końcu będę musiała je skończyć, więc ten rozdział czy dwa, jak dla mnie, nie robią różnicy. Ale jeśli wam tak na tym zależy, to postaram się jeszcze trochę przedłużyć. :D
Tylko nie skarżcie się jeśli to się zrobi trochę kiczowate, bo na serio kończą mi się pomysły x.x
Do następnego <3 ;**
poniedziałek, 11 lutego 2013
Rozdział 35.
- Wtedy, gdy byłem w Dortmundzie. Nie mogłem się już doczekać, aż wrócę tutaj. Do ciebie. – zrobił przerwę.- Ale po tygodniu, Lewy zaczął mi coś pieprzyć, ze widział gdzieś w internecie twoje zdjęcia z jakimś facetem. Pokazał mi jedno z nich. Załamałem się. Nie chciałem w to wierzyć, ale te zdjęcia mnie dobiły. Zastanawiałem się czemu Robert w ogóle mi to pokazał. Przez kilka dni chodziłem przybity. Dzień przed wyjazdem byłem wściekły, nawet nie na ciebie. Na siebie. Wkurzyłem się, że ci nie wystarczam, że nie daję z siebie wszystkiego, ze mogłem się bardziej postarać. Czułem się bezradny.
- Ale dlaczego ze mną o tym nie porozmawiałeś?!- zapytałam.
- Ja nie chciałem o tym z nikim rozmawiać…- zawiesił się.
- A już na pewno nie ze mną.- dokończyłam szeptem.
Spojrzałam na niego ze łzami w oczach. Spuścił na chwilę głowę, a ja się rozpłakałam.
- Proszę, Domi nie płacz. Wiem, że jestem skończonym kretynem. – przytulił mnie.- Ale uwierz, ze jesteś dla mnie tak ważna, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, dlatego tak to przyjąłem.- wyjaśnił.- Kocham cię najbardziej na świecie. Proszę wybacz mi.
- Wiesz, że cię kocham i że ci wybaczę, bo nawet nie wyobrażasz sobie co przechodziłam przez te dni, kiedy ciebie nie było obok.- stwierdziłam.
- Nigdy nie wybaczę sobie, że cię tak zraniłem. Nigdy.- mruknął.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Przecież nie powiem, że ma rację, ze tego sobie nie wybaczy. Nie mogłabym, nie jestem taka. Milczałam.
- Domi wybaczysz mi?- zapytał.
- Tak, ale proszę nie rób mi nigdy więcej czegoś takiego. Obiecaj, ze jeśli będziesz miał problem, dotyczący mnie, porozmawiamy o tym.
- Obiecuję i jeszcze raz bardzo cię przepraszam- powiedział i mocniej mnie przytulił.
- Ty płaczesz?- zdziwiłam się.
Zmusiłam go, żeby na mnie spojrzał. Miał załzawione oczy. To było słodkie, jeszcze żaden facet przy mnie nie płakał. (nie licząc rodziny). Przetarłam mu policzek po którym wcześniej popłynęła łza.
- Przepraszam.- zaśmiał się.
- Nie masz za co.- uśmiechnęłam się.- Kocham cię.- powiedziałam i przytuliłam go.
#Paula.
Myślałam, że wybuchnę Kiedy Kuba nam wszystko opowiedział. W końcu zabiję Lewego. Nie dość, ze prawie popsuł wszystko co jest między Domi a Błaszczem, to wcześniej zabawiał się uczuciami Agi. Tego już za wiele. Skierowałysmy się pod dom Roberta. Grzecznie zadzwoniłyśmy. Otworzył nam Robert idiota Lewandowski we własnej osobie.
- Wiesz dlaczego tu jesteśmy, prawda?
- Dziewczyny spokojnie. To nie tak jak myślicie.- odparł zamykając drzwi.
- Nie?! Czyli się mylę w tym że chciałeś rozwalić związek naszej przyjaciółce?!- wrzasnęła Ola.
- No niby nie, ale…
- Ale?! Masz jakieś ale?!- krzyknęłam i walnęłam mu z liścia, a zaraz po mnie dziewczyny.
- Ciesz się, że jestem miła i nie walnęłam cię gdzieś indziej, chociaż powinnam.- odezwała się Aga
- Dlaczego to zrobiłeś?!- zapytałam zła.
- Nie powiem, bo znowu dostanę.- zaśmiał się.
- Bawi cię coś?! Bo ja sądzę, ze nie powinno.- powiedziała oschle Olka.
- Gadaj. Czemu. To. Zrobiłeś. Kretynie.!- poganiała go Aga.
- Jeny!- otworzył drzwi i zajrzał do środka.- No bo, Dominika mi się podoba, jasne?! Zadowolone?!- wrzasnął i tak jak się spodziewał ponownie dostał.
- Chyba sobie z nas żartujesz w tym momencie!- wyśmiałam go.- To, że się w niej zakochałeś nie znaczy, ze możesz rozpieprzyć jej związek z facetem, którego ona kocha najbardziej na świecie!- byłam na niego wściekła.
- Poza tym masz Anię! Ona ci nie wystarcza?!- zapytała Aga.
- Jasne, Kocham Anię, ale nie mogę zapomnieć o Domi.- oznajmił.
- To będziesz musiał, chyba ze chcesz, zebyśmy znów cię odwiedziły. Radzę się na tym zastanowić. To jest moje jedyne ostrzeżenie.- wysyczałam. Odwróciłyśmy się i ruszyłyśmy do Dominiki, żeby o wszystkim jej powiedzieć. W drodze do przyjaciółki, zdążyłam się uspokoić, emocje trochę ze mnie uszły. Ale Lewandowski ma u mnie przesrane do końca świata.
#Dominika
Wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. Zamknęłam je i wróciłam do Kuby. Usiadłam mu na kolanach i zaczęłam namiętnie całować. Powoli odpinałam guziki jego koszuli, której kilka minut później już nie miał.
- Ten widok nigdy mi się nie znudzi.- powiedziałam patrząc na klatę chłopaka.
Zaśmiał się pod nosem i ściągnął moją koszulkę. Znów zaczęliśmy się całować. Nagle usłyszałam szarpanie klamką. Wiedziałam, ze to przyjaciółki. Oderwałam się na chwilę od blondyna.
- Dziewczyny wpadnijcie później! -krzyknęłam.
- Okej, rozumiem aluzję.- zaśmiała się Ola.
Uśmiechnęłam się pod nosem i powróciłam do Kuby.
- Cieszę się, ze już jesteś.- szepnęłam mu do ucha.
- Ja też się cieszę.- odparł i pocałował mnie.
Wplątałam ręce w jego włosy. Strasznie się za nim stęskniłam. Ten, prawie, miesiąc bez niego był najgorszym okresem w moim życiu. Nie chcę już nigdy tak cierpieć. Nawet nie zauważyłam kiedy pozbawiłam go spodni. Zresztą tego, kiedy straciłam swoje też nie zauważyłam. Oddałam się tej chwili całkowicie.
~*~
YEEY wszystko się dobrze skończyło, kto by sie spodziewał xdddddddd
Dramat zakończony, wiecie co to znaczy?
Tak! Właśnie tak!
Blog też jest bliski zakończenia!
JUPIIIIII <3 Wszyscy sie cieszą :DDDD To do następnego :D LOFKI <3 ;*
- Ale dlaczego ze mną o tym nie porozmawiałeś?!- zapytałam.
- Ja nie chciałem o tym z nikim rozmawiać…- zawiesił się.
- A już na pewno nie ze mną.- dokończyłam szeptem.
Spojrzałam na niego ze łzami w oczach. Spuścił na chwilę głowę, a ja się rozpłakałam.
- Proszę, Domi nie płacz. Wiem, że jestem skończonym kretynem. – przytulił mnie.- Ale uwierz, ze jesteś dla mnie tak ważna, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, dlatego tak to przyjąłem.- wyjaśnił.- Kocham cię najbardziej na świecie. Proszę wybacz mi.
- Wiesz, że cię kocham i że ci wybaczę, bo nawet nie wyobrażasz sobie co przechodziłam przez te dni, kiedy ciebie nie było obok.- stwierdziłam.
- Nigdy nie wybaczę sobie, że cię tak zraniłem. Nigdy.- mruknął.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Przecież nie powiem, że ma rację, ze tego sobie nie wybaczy. Nie mogłabym, nie jestem taka. Milczałam.
- Domi wybaczysz mi?- zapytał.
- Tak, ale proszę nie rób mi nigdy więcej czegoś takiego. Obiecaj, ze jeśli będziesz miał problem, dotyczący mnie, porozmawiamy o tym.
- Obiecuję i jeszcze raz bardzo cię przepraszam- powiedział i mocniej mnie przytulił.
- Ty płaczesz?- zdziwiłam się.
Zmusiłam go, żeby na mnie spojrzał. Miał załzawione oczy. To było słodkie, jeszcze żaden facet przy mnie nie płakał. (nie licząc rodziny). Przetarłam mu policzek po którym wcześniej popłynęła łza.
- Przepraszam.- zaśmiał się.
- Nie masz za co.- uśmiechnęłam się.- Kocham cię.- powiedziałam i przytuliłam go.
#Paula.
Myślałam, że wybuchnę Kiedy Kuba nam wszystko opowiedział. W końcu zabiję Lewego. Nie dość, ze prawie popsuł wszystko co jest między Domi a Błaszczem, to wcześniej zabawiał się uczuciami Agi. Tego już za wiele. Skierowałysmy się pod dom Roberta. Grzecznie zadzwoniłyśmy. Otworzył nam Robert idiota Lewandowski we własnej osobie.
- Wiesz dlaczego tu jesteśmy, prawda?
- Dziewczyny spokojnie. To nie tak jak myślicie.- odparł zamykając drzwi.
- Nie?! Czyli się mylę w tym że chciałeś rozwalić związek naszej przyjaciółce?!- wrzasnęła Ola.
- No niby nie, ale…
- Ale?! Masz jakieś ale?!- krzyknęłam i walnęłam mu z liścia, a zaraz po mnie dziewczyny.
- Ciesz się, że jestem miła i nie walnęłam cię gdzieś indziej, chociaż powinnam.- odezwała się Aga
- Dlaczego to zrobiłeś?!- zapytałam zła.
- Nie powiem, bo znowu dostanę.- zaśmiał się.
- Bawi cię coś?! Bo ja sądzę, ze nie powinno.- powiedziała oschle Olka.
- Gadaj. Czemu. To. Zrobiłeś. Kretynie.!- poganiała go Aga.
- Jeny!- otworzył drzwi i zajrzał do środka.- No bo, Dominika mi się podoba, jasne?! Zadowolone?!- wrzasnął i tak jak się spodziewał ponownie dostał.
- Chyba sobie z nas żartujesz w tym momencie!- wyśmiałam go.- To, że się w niej zakochałeś nie znaczy, ze możesz rozpieprzyć jej związek z facetem, którego ona kocha najbardziej na świecie!- byłam na niego wściekła.
- Poza tym masz Anię! Ona ci nie wystarcza?!- zapytała Aga.
- Jasne, Kocham Anię, ale nie mogę zapomnieć o Domi.- oznajmił.
- To będziesz musiał, chyba ze chcesz, zebyśmy znów cię odwiedziły. Radzę się na tym zastanowić. To jest moje jedyne ostrzeżenie.- wysyczałam. Odwróciłyśmy się i ruszyłyśmy do Dominiki, żeby o wszystkim jej powiedzieć. W drodze do przyjaciółki, zdążyłam się uspokoić, emocje trochę ze mnie uszły. Ale Lewandowski ma u mnie przesrane do końca świata.
#Dominika
Wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. Zamknęłam je i wróciłam do Kuby. Usiadłam mu na kolanach i zaczęłam namiętnie całować. Powoli odpinałam guziki jego koszuli, której kilka minut później już nie miał.
- Ten widok nigdy mi się nie znudzi.- powiedziałam patrząc na klatę chłopaka.
Zaśmiał się pod nosem i ściągnął moją koszulkę. Znów zaczęliśmy się całować. Nagle usłyszałam szarpanie klamką. Wiedziałam, ze to przyjaciółki. Oderwałam się na chwilę od blondyna.
- Dziewczyny wpadnijcie później! -krzyknęłam.
- Okej, rozumiem aluzję.- zaśmiała się Ola.
Uśmiechnęłam się pod nosem i powróciłam do Kuby.
- Cieszę się, ze już jesteś.- szepnęłam mu do ucha.
- Ja też się cieszę.- odparł i pocałował mnie.
Wplątałam ręce w jego włosy. Strasznie się za nim stęskniłam. Ten, prawie, miesiąc bez niego był najgorszym okresem w moim życiu. Nie chcę już nigdy tak cierpieć. Nawet nie zauważyłam kiedy pozbawiłam go spodni. Zresztą tego, kiedy straciłam swoje też nie zauważyłam. Oddałam się tej chwili całkowicie.
~*~
YEEY wszystko się dobrze skończyło, kto by sie spodziewał xdddddddd
Dramat zakończony, wiecie co to znaczy?
Tak! Właśnie tak!
Blog też jest bliski zakończenia!
JUPIIIIII <3 Wszyscy sie cieszą :DDDD To do następnego :D LOFKI <3 ;*
sobota, 9 lutego 2013
Rozdział 34.
Przez kolejne dwa dni Aga, Ola i Paula dotrzymywały mi towarzystwa. NA treningach starałam się zachowywać normalnie, ale dobijały mnie ciągłe pytania o Kubę. Do tego w następnym tygodniu miałyśmy grać jeden z ważniejszych meczów. Na szczęście, gdy tylko zaczynał się temat Kuby, jedna z przyjaciółek zręcznie mnie ratowała. Po każdym treningu siedziałam w domu z telefonem w ręku i co trochę dzwoniłam do niego, pisałam mnóstwo smsów. Ani jednaj odpowiedzi.
Chciałam na jakiś czas zrobić sobie wolne od treningów, bo nie byłam już w stanie, ale dziewczyny nie pozwoliły mi na to. Ciągle obawiały się, ze coś sobie zrobię, bo jeszcze nigdy nie widziały mnie w takim stanie.
- Zgaduję, ze tą niespodzianką niektóre dziewczyny się ucieszą.- powiedział Jarek i spojrzał na naszą czwórkę.
- Chodźcie!- zawołał.
Nagle do hali weszli kolejno Damien, Wojtek, Łukasz i Kuba… Kiedy tylko mnie zobaczył, strasznie się zdziwił. No tak, miało mnie tu nie być. Ledwo udało się dziewczynom mnie dzisiaj wyciągnąć. Teraz im za to dziękuję. Przynajmniej mogłam go zobaczyć. Nie wiedziałam jak mam się zachować, w końcu nikt nie wiedział, ze już nie jesteśmy razem.
- Hej chłopaki!- krzyknęły dziewczyny.
Od razu dopadły do swoich chłopaków, a ja stałam tak jak głupia i gapiłam się na Kubę.
- No nie wstydźcie się.- krzyknęła Ewelina.
Łukasz podszedł do niego i zaczęli o czymś gadać. Widziałam, ze mój były miał opory. Pewnie nie miał zamiaru nigdzie się ze mną pokazywać. To zabolało. Widziałam jak nie chciał do mnie podejść. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem. Schowałam twarz w dłoniach i wybiegłam. Skierowałam się do szatni . Zamknęłam za sobą drzwi, a następnie osunęłam się po nich na podłogę. Myślałam, że jestem silniejsza. Kiedy go zobaczyłam, myślałam ze dam radę, nawet się ucieszyłam. Nagle usłyszałam głos Agnieszki.
- Mogę wejść?- milczałam.- Nie ma tu Kuby, to jak?
Wstałam i otworzyłam drzwi. Blondynka weszła do środka. Usiadła obok mnie na podłodze i przytuliła.
- Improwizowałyśmy i powiedziałyśmy, ze pewnie się źle poczułaś. Chyba lepiej będzie jeśli pójdziesz do domu.- zaproponowała.
- Chyba masz rację.- przyznałam niechętnie.- Pójdę się tylko pożegnać, okej?
Wstałyśmy. Przetarłam oczy i wróciłyśmy na salę. Wszyscy połknęli haczyk. Myśleli, że jakaś grypa mnie złapała. Pożegnałam się ze wszystkimi. Z Kubą też, żeby nie było.
- Pamiętaj, Ja cię kocham.- szepnęłam.
Pomachałam każdemu, przeprosiłam trenera, za to i wyszłam. Kiedy tylko znalazłam się w bezpiecznej odległości od hali nerwy puściły. Łzy zaczęły i lecieć jak szalone. Cały obraz się zamazywał. Na szczęście dość szybko dotarłam do domu. Rzuciłam kurtkę na podłogę i pobiegłam do łóżka. Schowałam głowę w poduszki i dawałam upust smutkowi.
Podniosłam leniwie głowę, przetarłam oczy i usiadłam. Spojrzałam na zegarek. Kilka minut przed dziewiątą. Wstałam z łóżka z myślą, ze nie będę się tak zachowywała. Nigdy nie wylałam tylu łez przez faceta. To był pierwszy i ostatni raz. Nigdy więcej się nie zakocham i będę starą panną z tysiącem kotów. Przynajmniej obejdzie się bez cierpienia. Ostatni tydzień dał mi do myślenia.
- To już tydzień.- szepnęłam.- Całe siedem dni bez niego.
O dziwo nie zaczęłam ryczeć. Zrobiło mi się smutno, ale nic więcej. Koniec tych zmartwień. Dzisiaj mam większe zmartwienia. Mecz do wygrania. Nie ma miejsca na smutki. Zamartwiać się będę później. Zapakowałam do torby strój i najpotrzebniejsze rzeczy na trening przed meczem. Zjadłam śniadanie i przebrałam się. O Wpół do dziesiątej wpadła po mnie Ola.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Dominiką?!- krzyknęła z uśmiechem.
- Podmieniłam ją, bo nie mogłam patrzeć jak ciągle ryczy.- zaśmiałam się.- A tak na serio to pewnie zacznę beczeć w domu po meczu.- dodałam.
- Miejmy nadzieję, ze nie.- uśmiechnęła się.
Zjechałyśmy na dół i powędrowałyśmy na trening.
- Dobrze, że już jesteś z nami.- przywitały mnie dziewczyny w szatni.
- Też się cieszę. Zresztą nie mogłam przegapić takiego meczu.- Zrobiłyśmy grupowego misiaka i ruszyłyśmy na rozgrzewkę.
Godzinę później miał rozpocząć się mecz.
- Domi, co byś zrobiła, gdyby Kuba tu był?- zapytała obojętnie Aga.
- Nie. Proszę nie.- zamarłam.
- A jednak.- odparła i odwróciła się.
Podążyłam za nią i zobaczyłam go. Momentalnie w oczach zebrały mi się łzy. Po cholerę tu przyszedł?! Do tego założył tą koszulkę z moim nazwiskiem. Stałam i patrzyłam. Czułam, ze łzy lecą mi po policzkach. Opamiętałam się i przetarłam je. Miałam się nie przejmować, nie płakać. Miałam się nie zamartwić i mieć go w dupie. A tu co? Gówno! Usiadłam na chwilę na ławce i podparłam głowę rękoma. Aga zaraz znalazła się przy mnie.
- Domi weź się w garść. Masz szansę pokazać, ze on cię już nie obchodzi.- mówiła.
- Ale tak nie jest! Przez ten tydzień myślałam, że się z tym uporałam, ale nie. Ja mam ochotę tam podbiec i go przytulić! Nie jest mi tak łatwo go nienawidzić jak wam!
- Pamiętasz jak wczoraj Łukasz chciał z tobą pogadać o Kubie?- zapytała.
- Nie mówmy o tym.- odparłam.
- Cicho, teraz ja mówię.- zaśmiała się lekko.- Miał ci do powiedzenia coś ważnego, ale uparłaś się ze nie chcesz tego słuchać. Podejrzewam, że tu może chodzić o coś, co się między wami stało.- oznajmiła.- Powinnaś z nim dzisiaj pogadać.
- Masz na myśli Łukasza prawda?
- No nie do końca, ale lepsze to niż nic.
- Co jest?- nagle znalazły się przy nas Ola i Paula.
- Raczej kto i gdzie.- odparłam i pokazałam na trybuny.
Obie spojrzały tam i kiedy tylko zobaczyły Błaszczykowskiego wystartowały do niego.
- Dziewczyny stójcie!- krzyknęłam, ale nie zareagowały.
- Uwierz, ze mu się należy.- powiedziała Aga i po chwili dołączyła do dziewczyn.
Na szczęście trybuny były prawie puste, a Jarek akurat zrobił nam krótką przerwę.
- Co ty sobie myślisz?!- wrzasnęła Paula.- Damien zostaw mnie. Tego już za wiele. Nawet nie wiesz, co ona przez ciebie przechodziła! Przez cały ten tydzień przespała może dwie noce! A wiesz dlaczego?! Bo cała resztę płakała. Ryczała wręcz. Dzwoniła do ciebie, pisała smsy , a ty kuźwa nic!
- Mogłeś dać jej do zrozumienia, ze to koniec, Podać konkretny powód, dlaczego z nią zerwałeś, ale nie ty wolałeś ją totalnie olewać!- dodała Aga.
- Nie wiesz nawet jak się o nią martwimy. Ona cię ciągle kocha ośle. Bałyśmy się zostawić ją samą, żeby nie wpadł jej do głowy jakiś głupi pomysł. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Nigdy nie cierpiał tak przez chłopaka. Nigdy.- zakończyła Ola.
Widziałam, że chciał coś powiedzieć, ale dziewczyny nie dały mu możliwości. Zanim chłopaki zdążyli je odciągnąć, dostał od Pauli siarczystego policzka.
- Wiedz, że jeszcze z tobą nie skończyłyśmy- oznajmiła Aga, kiedy trener zawołał nas do siebie.
Podeszły do mnie. Przytuliłyśmy się i razem ruszyłyśmy do Jarka.
- Wiecie, ze to bardzo ważny mecz?
- No raczej trenerze.- odpowiedziałyśmy zgodnie.
- Pokażcie na co was stać. Wierzę w was.
Wbiegłyśmy z powrotem na boisko i rozpoczął się mecz. Już w pierwszych dwudziestu minutach przegrywałyśmy zero do dwóch. Kompletnie nie mogłyśmy skupić się na grze, a ja w szczególności. Do pierwszej połowy zostały doliczone dwie minuty. W tym czasie Paula zaliczyła bramkę, dzięki podaniu Eweliny. Na przerwę zeszłyśmy z wynikiem dwa jeden dla drużyny przeciwnej.
- Ten wynik powinien być odwrotny. Dziewczyny wy możecie je pokonać z zamkniętymi oczami!
- Wpuść Agę.- zaproponowałam.- To już nie przelewki. Marta jest dobra, ale z Agnieszką jesteśmy zgrane.- oznajmiłam.
- To chyba dobry pomysł. Przemyślę to.- odparł trener.
Na boisko wróciłyśmy zdeterminowane. Nie myślałam już o Kubie, byłam zbyt zajęta wygraną! Od drugiej połowy na boisku pojawiła się Aga. Od razu grało nam się lepiej. Po niespełna pięciu minutach zaliczyłam bramkę i miałyśmy remis. Po kolejnych pięciu minutach Paula zaliczyła swoją drugą bramkę. Prowadziłyśmy trzy dwa. Udało nam się rozkręcić i mecz zakończył się wynikiem pięć do dwóch. Zadowolone z siebie wróciłyśmy do szatni.
- Poszło nam świetnie!- krzyknęła Ola.- Sorry za te dwie bramki.
- Nie martw się, było minęło. Teraz trzeba się skupić na kolejnym meczu. Poza tym najważniejsze, ze wygrałyśmy!- pocieszałam ją.
- To jak lecimy gdzieś oblać zwycięstwo?- zapytała Ewelina.
- Sorry ale ja jestem umówiona.- uśmiechnęła się Paula.
- Ja też, obowiązki wzywają.- dodała Ola i pomachała ręką.
- Ja chętnie się wybiorę.- wtrąciła Aga.
- Ja też.- przytaknęłam.
- A ty nie wybierasz się nigdzie z Kubą?- zdziwiły się dziewczyny.- No wiesz, słyszałyśmy, że niedawno wrócił, więc…
- Mam tego dość!- krzyknęłam.- Wszędzie Kuba i Kuba! Nie jesteśmy już razem! Zerwał ze mną! Zaczęłam płakać. Chwyciłam swoje rzeczy i wybiegłam z szatni. Po drodze spotkałam osobę, której nie chciałam teraz widzieć.
- Domi !- zawołał.
Nie zwracając na niego uwagi, przynajmniej starałam się nie zwracać, przebiegłam obok. Mimo, ze nie chciałam go widzieć chciałam go przytulić i zakończyć te wszystkie kłopoty… Wzięłam się w garść i niedługo potem byłam w domu.
- Domi ty pierdoło weź się w garść!- krzyknęłam na siebie.
Rzuciłam wszystko na podłogę i poszłam na kanapę. Usiadłam i gapiłam się w jeden punkt. Nagle w pokoju rozniósł się dźwięk oznajmujący, ze dostałam smsa. Nadawcą była Paula. Bez wahania odebrałam wiadomość.
„Wiem, że pewnie nie będziesz chciała, ale musisz pogadać z Kubą. Przynajmniej z Łukaszem. Błaszczykowi był w szatni przed chwilą i, zaraz po tym jak został napadnięty przez nas, wyjaśnił o co tu chodziło. To jedno wielkie gówno, a my z dziewczynami już jesteśmy w drodze, żeby komuś porządnie przywalić. P.S. Kuba chyba już do ciebie idzie ;*”
Że co do jasnej cholery?! Co to ma być?! Mimo tej dezorientacji, w duchu cieszyłam się jak małe dziecko. Kiedy czytałam tę wiadomość zaczęłam się śmiać do ekranu.
- To niemożliwe.- mruknęłam z niedowierzeniem.
Z zamyślenia wyrwało mnie walenie do drzwi i krzyki.
- Dominika! Wiem, ze tam jesteś! Proszę posłuchaj mnie! Muszę ci wszystko wyjaśnić! Błagam cię to nie tak! Kocham cię i zawszę będę! Proszę wpuść mnie!
Przez chwilę się wahałam, ale otworzyłam mu drzwi. Byłam naprawdę silna, bo nie rzuciłam się na niego. Szybko wróciłam do pokoju, żeby nie zobaczył mojego uśmiechu. Usiadłam z powrotem na kanapie i czekałam na blondyna. Kiedy usiadł obok poczułam smutek. Było mi smutno, ponieważ już dawno nie był tak blisko. Znów pojedyncze łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Kuba złapał mnie za dłoń, co zaskutkowało tym, iż obróciłam się do niego.
- Proszę cię nie płacz.- zaczął.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie dał mi dojść do słowa.
- Wiem, ze zachowałem jak ostatni kretyn, ale błagam daj mi wszystko wyjaśnić.
Mogłabym mu wybaczyć od razu, bo moja miłość do niego jest najwspanialszym co poczułam do kogoś, ale postanowiłam mu nie przerywać.
~*~
Macie xd jak przeczytałam te wsze komentarze to lałam jak głupia xd następny dodam jakoś w poniedziałek
Mam nadzieję, ze się podoba ;***
- Zgaduję, ze tą niespodzianką niektóre dziewczyny się ucieszą.- powiedział Jarek i spojrzał na naszą czwórkę.
- Chodźcie!- zawołał.
Nagle do hali weszli kolejno Damien, Wojtek, Łukasz i Kuba… Kiedy tylko mnie zobaczył, strasznie się zdziwił. No tak, miało mnie tu nie być. Ledwo udało się dziewczynom mnie dzisiaj wyciągnąć. Teraz im za to dziękuję. Przynajmniej mogłam go zobaczyć. Nie wiedziałam jak mam się zachować, w końcu nikt nie wiedział, ze już nie jesteśmy razem.
- Hej chłopaki!- krzyknęły dziewczyny.
Od razu dopadły do swoich chłopaków, a ja stałam tak jak głupia i gapiłam się na Kubę.
- No nie wstydźcie się.- krzyknęła Ewelina.
Łukasz podszedł do niego i zaczęli o czymś gadać. Widziałam, ze mój były miał opory. Pewnie nie miał zamiaru nigdzie się ze mną pokazywać. To zabolało. Widziałam jak nie chciał do mnie podejść. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem. Schowałam twarz w dłoniach i wybiegłam. Skierowałam się do szatni . Zamknęłam za sobą drzwi, a następnie osunęłam się po nich na podłogę. Myślałam, że jestem silniejsza. Kiedy go zobaczyłam, myślałam ze dam radę, nawet się ucieszyłam. Nagle usłyszałam głos Agnieszki.
- Mogę wejść?- milczałam.- Nie ma tu Kuby, to jak?
Wstałam i otworzyłam drzwi. Blondynka weszła do środka. Usiadła obok mnie na podłodze i przytuliła.
- Improwizowałyśmy i powiedziałyśmy, ze pewnie się źle poczułaś. Chyba lepiej będzie jeśli pójdziesz do domu.- zaproponowała.
- Chyba masz rację.- przyznałam niechętnie.- Pójdę się tylko pożegnać, okej?
Wstałyśmy. Przetarłam oczy i wróciłyśmy na salę. Wszyscy połknęli haczyk. Myśleli, że jakaś grypa mnie złapała. Pożegnałam się ze wszystkimi. Z Kubą też, żeby nie było.
- Pamiętaj, Ja cię kocham.- szepnęłam.
Pomachałam każdemu, przeprosiłam trenera, za to i wyszłam. Kiedy tylko znalazłam się w bezpiecznej odległości od hali nerwy puściły. Łzy zaczęły i lecieć jak szalone. Cały obraz się zamazywał. Na szczęście dość szybko dotarłam do domu. Rzuciłam kurtkę na podłogę i pobiegłam do łóżka. Schowałam głowę w poduszki i dawałam upust smutkowi.
Podniosłam leniwie głowę, przetarłam oczy i usiadłam. Spojrzałam na zegarek. Kilka minut przed dziewiątą. Wstałam z łóżka z myślą, ze nie będę się tak zachowywała. Nigdy nie wylałam tylu łez przez faceta. To był pierwszy i ostatni raz. Nigdy więcej się nie zakocham i będę starą panną z tysiącem kotów. Przynajmniej obejdzie się bez cierpienia. Ostatni tydzień dał mi do myślenia.
- To już tydzień.- szepnęłam.- Całe siedem dni bez niego.
O dziwo nie zaczęłam ryczeć. Zrobiło mi się smutno, ale nic więcej. Koniec tych zmartwień. Dzisiaj mam większe zmartwienia. Mecz do wygrania. Nie ma miejsca na smutki. Zamartwiać się będę później. Zapakowałam do torby strój i najpotrzebniejsze rzeczy na trening przed meczem. Zjadłam śniadanie i przebrałam się. O Wpół do dziesiątej wpadła po mnie Ola.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Dominiką?!- krzyknęła z uśmiechem.
- Podmieniłam ją, bo nie mogłam patrzeć jak ciągle ryczy.- zaśmiałam się.- A tak na serio to pewnie zacznę beczeć w domu po meczu.- dodałam.
- Miejmy nadzieję, ze nie.- uśmiechnęła się.
Zjechałyśmy na dół i powędrowałyśmy na trening.
- Dobrze, że już jesteś z nami.- przywitały mnie dziewczyny w szatni.
- Też się cieszę. Zresztą nie mogłam przegapić takiego meczu.- Zrobiłyśmy grupowego misiaka i ruszyłyśmy na rozgrzewkę.
Godzinę później miał rozpocząć się mecz.
- Domi, co byś zrobiła, gdyby Kuba tu był?- zapytała obojętnie Aga.
- Nie. Proszę nie.- zamarłam.
- A jednak.- odparła i odwróciła się.
Podążyłam za nią i zobaczyłam go. Momentalnie w oczach zebrały mi się łzy. Po cholerę tu przyszedł?! Do tego założył tą koszulkę z moim nazwiskiem. Stałam i patrzyłam. Czułam, ze łzy lecą mi po policzkach. Opamiętałam się i przetarłam je. Miałam się nie przejmować, nie płakać. Miałam się nie zamartwić i mieć go w dupie. A tu co? Gówno! Usiadłam na chwilę na ławce i podparłam głowę rękoma. Aga zaraz znalazła się przy mnie.
- Domi weź się w garść. Masz szansę pokazać, ze on cię już nie obchodzi.- mówiła.
- Ale tak nie jest! Przez ten tydzień myślałam, że się z tym uporałam, ale nie. Ja mam ochotę tam podbiec i go przytulić! Nie jest mi tak łatwo go nienawidzić jak wam!
- Pamiętasz jak wczoraj Łukasz chciał z tobą pogadać o Kubie?- zapytała.
- Nie mówmy o tym.- odparłam.
- Cicho, teraz ja mówię.- zaśmiała się lekko.- Miał ci do powiedzenia coś ważnego, ale uparłaś się ze nie chcesz tego słuchać. Podejrzewam, że tu może chodzić o coś, co się między wami stało.- oznajmiła.- Powinnaś z nim dzisiaj pogadać.
- Masz na myśli Łukasza prawda?
- No nie do końca, ale lepsze to niż nic.
- Co jest?- nagle znalazły się przy nas Ola i Paula.
- Raczej kto i gdzie.- odparłam i pokazałam na trybuny.
Obie spojrzały tam i kiedy tylko zobaczyły Błaszczykowskiego wystartowały do niego.
- Dziewczyny stójcie!- krzyknęłam, ale nie zareagowały.
- Uwierz, ze mu się należy.- powiedziała Aga i po chwili dołączyła do dziewczyn.
Na szczęście trybuny były prawie puste, a Jarek akurat zrobił nam krótką przerwę.
- Co ty sobie myślisz?!- wrzasnęła Paula.- Damien zostaw mnie. Tego już za wiele. Nawet nie wiesz, co ona przez ciebie przechodziła! Przez cały ten tydzień przespała może dwie noce! A wiesz dlaczego?! Bo cała resztę płakała. Ryczała wręcz. Dzwoniła do ciebie, pisała smsy , a ty kuźwa nic!
- Mogłeś dać jej do zrozumienia, ze to koniec, Podać konkretny powód, dlaczego z nią zerwałeś, ale nie ty wolałeś ją totalnie olewać!- dodała Aga.
- Nie wiesz nawet jak się o nią martwimy. Ona cię ciągle kocha ośle. Bałyśmy się zostawić ją samą, żeby nie wpadł jej do głowy jakiś głupi pomysł. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Nigdy nie cierpiał tak przez chłopaka. Nigdy.- zakończyła Ola.
Widziałam, że chciał coś powiedzieć, ale dziewczyny nie dały mu możliwości. Zanim chłopaki zdążyli je odciągnąć, dostał od Pauli siarczystego policzka.
- Wiedz, że jeszcze z tobą nie skończyłyśmy- oznajmiła Aga, kiedy trener zawołał nas do siebie.
Podeszły do mnie. Przytuliłyśmy się i razem ruszyłyśmy do Jarka.
- Wiecie, ze to bardzo ważny mecz?
- No raczej trenerze.- odpowiedziałyśmy zgodnie.
- Pokażcie na co was stać. Wierzę w was.
Wbiegłyśmy z powrotem na boisko i rozpoczął się mecz. Już w pierwszych dwudziestu minutach przegrywałyśmy zero do dwóch. Kompletnie nie mogłyśmy skupić się na grze, a ja w szczególności. Do pierwszej połowy zostały doliczone dwie minuty. W tym czasie Paula zaliczyła bramkę, dzięki podaniu Eweliny. Na przerwę zeszłyśmy z wynikiem dwa jeden dla drużyny przeciwnej.
- Ten wynik powinien być odwrotny. Dziewczyny wy możecie je pokonać z zamkniętymi oczami!
- Wpuść Agę.- zaproponowałam.- To już nie przelewki. Marta jest dobra, ale z Agnieszką jesteśmy zgrane.- oznajmiłam.
- To chyba dobry pomysł. Przemyślę to.- odparł trener.
Na boisko wróciłyśmy zdeterminowane. Nie myślałam już o Kubie, byłam zbyt zajęta wygraną! Od drugiej połowy na boisku pojawiła się Aga. Od razu grało nam się lepiej. Po niespełna pięciu minutach zaliczyłam bramkę i miałyśmy remis. Po kolejnych pięciu minutach Paula zaliczyła swoją drugą bramkę. Prowadziłyśmy trzy dwa. Udało nam się rozkręcić i mecz zakończył się wynikiem pięć do dwóch. Zadowolone z siebie wróciłyśmy do szatni.
- Poszło nam świetnie!- krzyknęła Ola.- Sorry za te dwie bramki.
- Nie martw się, było minęło. Teraz trzeba się skupić na kolejnym meczu. Poza tym najważniejsze, ze wygrałyśmy!- pocieszałam ją.
- To jak lecimy gdzieś oblać zwycięstwo?- zapytała Ewelina.
- Sorry ale ja jestem umówiona.- uśmiechnęła się Paula.
- Ja też, obowiązki wzywają.- dodała Ola i pomachała ręką.
- Ja chętnie się wybiorę.- wtrąciła Aga.
- Ja też.- przytaknęłam.
- A ty nie wybierasz się nigdzie z Kubą?- zdziwiły się dziewczyny.- No wiesz, słyszałyśmy, że niedawno wrócił, więc…
- Mam tego dość!- krzyknęłam.- Wszędzie Kuba i Kuba! Nie jesteśmy już razem! Zerwał ze mną! Zaczęłam płakać. Chwyciłam swoje rzeczy i wybiegłam z szatni. Po drodze spotkałam osobę, której nie chciałam teraz widzieć.
- Domi !- zawołał.
Nie zwracając na niego uwagi, przynajmniej starałam się nie zwracać, przebiegłam obok. Mimo, ze nie chciałam go widzieć chciałam go przytulić i zakończyć te wszystkie kłopoty… Wzięłam się w garść i niedługo potem byłam w domu.
- Domi ty pierdoło weź się w garść!- krzyknęłam na siebie.
Rzuciłam wszystko na podłogę i poszłam na kanapę. Usiadłam i gapiłam się w jeden punkt. Nagle w pokoju rozniósł się dźwięk oznajmujący, ze dostałam smsa. Nadawcą była Paula. Bez wahania odebrałam wiadomość.
„Wiem, że pewnie nie będziesz chciała, ale musisz pogadać z Kubą. Przynajmniej z Łukaszem. Błaszczykowi był w szatni przed chwilą i, zaraz po tym jak został napadnięty przez nas, wyjaśnił o co tu chodziło. To jedno wielkie gówno, a my z dziewczynami już jesteśmy w drodze, żeby komuś porządnie przywalić. P.S. Kuba chyba już do ciebie idzie ;*”
Że co do jasnej cholery?! Co to ma być?! Mimo tej dezorientacji, w duchu cieszyłam się jak małe dziecko. Kiedy czytałam tę wiadomość zaczęłam się śmiać do ekranu.
- To niemożliwe.- mruknęłam z niedowierzeniem.
Z zamyślenia wyrwało mnie walenie do drzwi i krzyki.
- Dominika! Wiem, ze tam jesteś! Proszę posłuchaj mnie! Muszę ci wszystko wyjaśnić! Błagam cię to nie tak! Kocham cię i zawszę będę! Proszę wpuść mnie!
Przez chwilę się wahałam, ale otworzyłam mu drzwi. Byłam naprawdę silna, bo nie rzuciłam się na niego. Szybko wróciłam do pokoju, żeby nie zobaczył mojego uśmiechu. Usiadłam z powrotem na kanapie i czekałam na blondyna. Kiedy usiadł obok poczułam smutek. Było mi smutno, ponieważ już dawno nie był tak blisko. Znów pojedyncze łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Kuba złapał mnie za dłoń, co zaskutkowało tym, iż obróciłam się do niego.
- Proszę cię nie płacz.- zaczął.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie dał mi dojść do słowa.
- Wiem, ze zachowałem jak ostatni kretyn, ale błagam daj mi wszystko wyjaśnić.
Mogłabym mu wybaczyć od razu, bo moja miłość do niego jest najwspanialszym co poczułam do kogoś, ale postanowiłam mu nie przerywać.
~*~
Macie xd jak przeczytałam te wsze komentarze to lałam jak głupia xd następny dodam jakoś w poniedziałek
Mam nadzieję, ze się podoba ;***
Rozdział 33.
- Z piłką! Mam już po uszy tej ciągłej krytyki!
- Nie możesz z tym skończyć. Kochanie uspokój się.- położyłam mu rękę na ramieniu.
- Czemu nie mogę?- zdziwił się.
- Co masz zamiar później robić? Przecież piłka nożna to jest to w czym jesteś najlepszy. Kochasz to.- mówiłam łagodnie.
Zupełnie nie wiedziałam, o co mu chodzi. Dlaczego się tak zachowywał…
- A może ty to kochasz?- zapytał wiercąc mnie wzrokiem.
- CO ?!- zdziwiłam się.
- No powiedz, że tak jest. Jesteś ze mną dla sławy.
- Jak możesz tak myśleć?!- krzyknęłam, a moje oczy zaczęły napełniać się łzami.
Nie wiedziałam co mam robić. On nie zachowywał się jak chłopak sprzed dwóch tygodni. Nie poznawałam go. Ale tłumaczyłam sobie jego zachowanie przemęczeniem. Przecież całe czternaście dni spędził na ostrych treningach i zapewne nieprzespanych nocach. To raczej jasne, ze w takich sytuacjach zmęczenie bierze górę.
- Kuba. Spokojnie. Jesteś zmęczony, idź połóż się na trochę. Jak odpoczniesz to porozmawiamy.- zaproponowałam.
- Jasne, ja pójdę do łóżka a ty do jakiegoś dupka, który jest lepszy ode mnie.- powiedział ostro.
- Przestań!- protestowałam.- Nigdy nie pomyślałam o innym facecie!- zaczęłam płakać.- Skąd przyszło ci to w ogóle do głowy?!
- Wiesz co to bezwarunkowa miłość?- zapytał nagle.
Przytaknęłam.
- To wiesz czym cię obdarzyłem.- dodał.
- Nie rozumiem do czego zmierzasz.- przyznałam.
Zaśmiał się ironicznie.
- Po prostu wyjdź stąd i zapomnij o mnie. O nas.- oznajmił ostro.
Patrzyłam na niego z niedowierzeniem. Nie wierzyłam w to co się właśnie działo. Po czterech miesiącach od tak ze mną zerwał. Wiem, ze jestem głupia, ale nadal tłumaczyłam to sobie zmęczeniem. Mimo, że jego słowa zabolały mnie jak mało co, wierzyłam że to jakiś głupi żart. Ja za bardzo go kocham, żeby od tak go stracić. Spojrzałam na niego smutna i przetarłam oczy. Sekundę później wybiegłam trzaskając drzwiami. Była szesnasta, a ja bez celu krążyłam po mieście. Zapłakana, rozmazana i wyrwana z idealnego świata. Nie docierało do mnie nic z poprzedniej godziny. Przecież tyle razy zapewniał mnie, że będziemy razem do końca, że razem się zestarzejemy. Tyle pustych, bezsensownych Kocham Cię, poszło na wiatr, a najgorsze było to, ze ja czułam do niego to wszystko na serio., wróć ciągle to czuję. Ja jestem w nim zakochana na zabój i nie mogę sobie wyobrazić, że to koniec.
Zapomnij o mnie, O nas.
Te słowa ciągle dudniły mi w uszach. Co ja takiego źle zrobiłam?! Myślałam, że jest inny. Wszyscy mówili, zapewniali mnie, ze jest inny. A jednak się mylili.
Usiadłam na jakiejś ławce i poczułam zimno tego dnia. No tak, w tym wszystkim zapomniałam o kurtce. Najwyżej zamarznę i nie będę musiała już przez niego cierpieć.
W tym momencie chciałam powyzywać go od najgorszych. Do głowy przychodziły mi najbardziej kreatywne określenia, niektóre chyba nawet sobie wymyśliłam, ale nie potrafiłam go tak nazwać., bo JA CIĄGLE GO KOCHAM i to się tak szybko nie zmieni.
Zimnymi jak lód rękoma wyciągnęłam telefon i zastanawiałam się do kogo zadzwonić.
Wojtek?
Janek?
Paula?
Ola?
Aga?
Tata?
Schowałam telefon z powrotem do kieszeni i wstałam z ławki. Było mi cholernie zimno, ale nie zamierzałam wracać do domu. Zebrałam się w sobie i poszłam na cmentarz. Usiadłam przy grobie mamy i znów się rozryczałam.
- Dlaczego? Dlaczego on mi to zrobił?- pytałam.- Przecież było tak dobrze.
Siedziałam tam i płakałam. Mój telefon od godziny bez przerwy dzwonił. Dzwonili wszyscy. Wszyscy oprócz Kuby. Odrzucałam każde połączenie z nadzieją, że w każdej chwili zadzwoni. Godziny mijały, a ja przemarznięta do szpiku kości siedziałam i płakałam w tym samym miejscu.
Godzina dwudziesta piętnaście, a ja nie miałam zamiaru wracać do domu. Nie mogłam tam teraz siedzieć. Za dużo wspomnień…
Nagle usłyszałam jakieś kroki. Odwróciłam gwałtownie głowę, pełna nadziei, że Kuba zmienił zdanie i idzie z tą wiadomością do mnie. Niestety się myliłam. Jakaś starsza pani szła na grób bliskiej osoby. Popatrzyła na mnie dziwnie, pokręciła głową i poszła dalej. Zawiedziona spuściłam głowę i znowu zaczęłam ryczeć.
- Tu jest!- usłyszałam wołanie.
Ponownie odwróciłam głowę i ujrzałam Łukasza oraz Paulinę. Patrzyłam na nich pustym wzrokiem. Podbiegli do mnie z uśmiechami na twarzach. Zapewne cieszyli się, że mnie znaleźli. W końcu cały dzień nie dawałam o sobie znać.
- Co się stało?!- zdziwiła się Paula.- I do jasnej cholery, gdzie ty masz kurtkę?!
Chciałam coś powiedzieć, ale w gardle miałam wielką gulę, a do tego straciłam głos.
Łzy poleciały same. Przypomniała mi się impreza u Kuby. Znalazł mnie wtedy w toalecie, pochyloną nad klozetem, a mimo tego nie uciekł. Pomógł mi. Dobrowolnie.
Widząc moje zachowanie przyjaciółka przytuliła mnie od razu. Po chwili poczułam, na sobie coś ciepłego. Otworzyłam oczy i zobaczyłam na sobie kurtkę Piszczka.
Nawet nie zauważyłam kiedy byliśmy w domu. Gnieździliśmy się w moim pokoju. Rozejrzałam się dokładnie, ale nigdzie nie widziałam brata.
- Gdzie Wojtek?- wychrypiałam trzęsąc się z zimna.
- Szuka cię u Kuby.- oznajmiła Ola podając mi kubek z gorącą herbatą.
Gwałtownie przełknęłam to co miałam w buzi. Zabolało mnie gardło, ale olałam to.
- Co jest?- zdziwiła się Aga.- Dlaczego ty się w ogóle tak urządziłaś?!
Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się, jakże interesującym w tym momencie, kubkiem.
- Dominika do jasnej cholery co się z tobą dzieje?! Każdy myślał, ze będziesz u Kuby, bo dopiero co wrócił, a ty nagle znikasz i nie dajesz znaku życia! Musieliśmy cię szukać po całym mieście, a ty siedzisz na cmentarzu przemarznięta i zapłakana!- wybuchnęła Paula.- O co tu chodzi?!
- O to, ze już nie jesteśmy razem! Zerwał ze mną!- wrzasnęłam ledwo słyszalnie.
- CO ?!- zdziwili się wszyscy.- Jak to nie jesteście razem?!- prawie krzyknął Łukasz.
- Nieważne. Proszę, nie mówcie nic Wojtkowi.- chrypiałam.
- On już wie. Cały czas z nim gadałam.- odezwała się Ola.
- Zabiję gnoja. Zabiję!- wydobył się wrzask ze słuchawki.
Usłyszeliśmy jeszcze tylko walenie do drzwi i nim zdążyłam zareagować rozłączył się. Spojrzałam przerażona na Olę i zerwałam się z miejsca. Na szczęście nikomu nie udało się mnie zatrzymać. Wybiegłam z mieszkania i nie czekając na windę zbiegłam po schodach na dół.
Nie to się nie dzieje naprawdę, to tylko zły sen!
Kiedy znalazłam się na dole poczułam uderzenie zimna. Jeszcze nie zdążyłam się rozgrzać. Nie zwracając uwagi na to, biegłam co sił w nogach w stronę domu Kuby. Nie mogłam pozwolić, żeby coś sobie zrobili. W rekordowym tempie byłam na miejscu. Drzwi były otwarte, a ze środka wydobywały się krzyki obojga.
- Co ty sobie myślisz?!- wrzasnął Wojtek.
- Nie twoja sprawa.- odparł spokojnie Kuba.
- Słuchaj, jeśli mi tego nie wyjaśnisz, to nie ręczę za siebie. Nie pozwolę, żeby ktoś skrzywdził Dominikę!
W tym momencie nie wiedziałam co może się zdarzyć, więc wbiegłam do środka. Stanęłam między nimi zasłaniając sobą Błaszczykowskiego.
- Stop!- wrzasnęłam nieco silniejszym głosem.
- Domi, odejdź. To jest sprawa pomiędzy nami.- zasyczał Wojtek.
- Nie. To ciebie nie dotyczy. To jest sprawa pomiędzy mną a nim.- wskazałam na blondyna.- A teraz uspokój się i idziemy.- zarządziłam.
Kiedy tylko weszłam do środka łzy zaczęły same mi płynąć. Teraz kiedy broniłam go, a on nie reagował, nie robił nic, rozryczałam się jeszcze bardziej.
- Nie jesteś jej wart! Widzisz co ona dla ciebie robi?! Myliłem się co do ciebie. Jesteś zwykłym śmieciem.- warknął mój brat.
Odwrócił się wściekły i prawie wybiegł z ze środka.
- Wiem, ze ty też mnie kochasz. Jeśli zmienisz zdanie daj mi znać. I pamiętaj. Ja ciągle cię kocham.- szepnęłam patrząc mu w oczy.- Nie wiem czemu to zrobiłeś, ale ciągle tłumaczę to sobie twoim zmęczeniem. Naprawdę nie chcę cię stracić.- dodałam i wyszłam.
W głowie ciągle powtarzałam Zatrzymaj mnie, nie pozwól mi odejść!.
Kiedy byłam na zewnątrz byli tam wszyscy. Zaryczana spojrzałam na nich i od razu pobiegłam w stronę domu. Zdążyłam jeże tylko usłyszeć jak Łukasz mówił, ze pogada z Kubą. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, ze reszta żwawym krokiem idzie za mną. Dotarłam do domu i nie zamykając drzwi wbiegłam do pokoju. Wskoczyłam, wręcz, na łóżko i zakryłam się kołdrą.
- Domi, wpuścisz mnie?- usłyszałam głos Pauli.
Nie mówiąc nic odchyliłam trochę kołdrę, tak żeby mogła wejść. Przez ułamek sekundy siedziałyśmy cicho. Później wtuliłam się w przyjaciółkę i ogarnęła mnie niewyobrażalna histeria.
- Ćśśś. Spokojnie. Wiem, ze to nie jest łatwe…
- Nie wyobrażasz sobie nawet jak ja się czuję. Nigdy nie przeżywałam tak rozstania, rozumiesz. Nigdy. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek przez jakiegoś faceta tyle płakała.- wyznałam szeptem.
- Wiem Domi. Ale musisz wziąć się w garść. Pokaż mu, że cię nie zniszczy…
- Kiedy jest zupełnie inaczej i on o tym dobrze wie!- oznajmiłam.- Wiesz, że jestem pewna że on tego nie robił świadomie? Ja to widziałam po jego twarzy, dlatego tym bardziej dziwi mnie i nie potrafię zrozumieć czemu w ogóle to zrobił. Po raz pierwszy to tak cholernie boli.
Siedziałyśmy razem pod tą kołdrą praktycznie do pierwszej. Paula wyszła na chwilę sprawdzić czy reszta jeszcze tu jest. Kiedy wróciła powiedziała mi, ze wszyscy siedzieli w salonie, ale kazała im iść do domu. Została tylko Ola i ona.
- A macie jakieś wieści od Łukasza?- Zapytałam zapłakana.
- Nie, nie dzwonił.- odparła Ola.
Westchnęłam i zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
- Nie mogę patrzeć jak tak przez niego cierpisz.- oznajmiła Ola.
- A pamiętacie jak w gimnazjum wyżywałyśmy się na byłych chłopakach?- zapytała Paula z błyskiem w oczach.
- No tak. I co z tego?- zareagowała Ola.- Po prostu przyczepiałyśmy ich zdjęcie do rzutek i rzucałyśmy w nie i matko jaka ty jesteś genialna!
Z początku nie załapałam o co im chodziło. Ale wszystko do mnie dotarło, kiedy usłyszałam dźwięk drukarki. Chwilę później dziewczyny wyciągnęły mnie z łóżka i wręczyły rzutki.
- To ja skoczę po wielkie lody i mnóstwo czekolady.- oznajmiła Paula i udała się do kuchni
Chwilę później była z powrotem. Rzucałam w to zdjęcie raz za razem, ale nic to nie dawało. Nie czułam się lepiej. Wręcz przeciwnie, z każdą rzutką było gorzej.
- To nic nie daje!- szepnęłam zła.
- To zabieramy się za lody i czekoladę.- zarządziła Paula.
Usiadłam na łóżku i dorwałam pięciolitrowy kubeł lodów truskawkowo czekoladowych.
- Kochana masz chore gardło. Ledwo mówisz!- odezwała się moja przyszła bratowa, kiedy sięgnęłam sporą łyżkę lodów.
Spojrzałam na nią spode łba.
- Lody są dobre na gardło.- wychrypiałam.
Zaśmiała się pod nosem i sięgnęła po opakowanie czekolady.
- Nawet lody nie pomagają?!- dziwiły się dziewczyny, kiedy znów napadł mnie histeryczny płacz.
- Domi, może połóż się spać. Jesteś zmęczona. To ci dobrze zrobi.- mówiła łagodnie Ola.
- Nie chcę. Nie zasnę. Wiem, ze to zabrzmi głupio, ale chcę, żeby Kuba tu był.- łkałam.
- Misiek, nie płacz. Nie warto. To zwykły śmieć i właśnie to udowodnił.- stwierdziła Paula, a Ola jej przytaknęła.
- Nie! Nie mówcie tak o nim!- krzyknęłam i poczułam ostry ból w gardle.
- Jak mamy tak o nim nie mówić, skoro to czysta prawda?! Nie możesz go wiecznie bronić! Zasłużył na to.
- Ale Ola ja go kocham i to się nie zmieni.
~*~
No to mamy pierwszą część tego całego "dramatu" xd
mam nadzieję, ze wam sie spodoba ;33
Zbyt łatwo wam poszło to 8 komów, więc tak obiecałam Minice dzisiaj, będzie 100 komów następny rdz jutro albo nawet dzisiaj ;p
To do dzieła ! <333 a ja lece na mecz ;***
- Nie możesz z tym skończyć. Kochanie uspokój się.- położyłam mu rękę na ramieniu.
- Czemu nie mogę?- zdziwił się.
- Co masz zamiar później robić? Przecież piłka nożna to jest to w czym jesteś najlepszy. Kochasz to.- mówiłam łagodnie.
Zupełnie nie wiedziałam, o co mu chodzi. Dlaczego się tak zachowywał…
- A może ty to kochasz?- zapytał wiercąc mnie wzrokiem.
- CO ?!- zdziwiłam się.
- No powiedz, że tak jest. Jesteś ze mną dla sławy.
- Jak możesz tak myśleć?!- krzyknęłam, a moje oczy zaczęły napełniać się łzami.
Nie wiedziałam co mam robić. On nie zachowywał się jak chłopak sprzed dwóch tygodni. Nie poznawałam go. Ale tłumaczyłam sobie jego zachowanie przemęczeniem. Przecież całe czternaście dni spędził na ostrych treningach i zapewne nieprzespanych nocach. To raczej jasne, ze w takich sytuacjach zmęczenie bierze górę.
- Kuba. Spokojnie. Jesteś zmęczony, idź połóż się na trochę. Jak odpoczniesz to porozmawiamy.- zaproponowałam.
- Jasne, ja pójdę do łóżka a ty do jakiegoś dupka, który jest lepszy ode mnie.- powiedział ostro.
- Przestań!- protestowałam.- Nigdy nie pomyślałam o innym facecie!- zaczęłam płakać.- Skąd przyszło ci to w ogóle do głowy?!
- Wiesz co to bezwarunkowa miłość?- zapytał nagle.
Przytaknęłam.
- To wiesz czym cię obdarzyłem.- dodał.
- Nie rozumiem do czego zmierzasz.- przyznałam.
Zaśmiał się ironicznie.
- Po prostu wyjdź stąd i zapomnij o mnie. O nas.- oznajmił ostro.
Patrzyłam na niego z niedowierzeniem. Nie wierzyłam w to co się właśnie działo. Po czterech miesiącach od tak ze mną zerwał. Wiem, ze jestem głupia, ale nadal tłumaczyłam to sobie zmęczeniem. Mimo, że jego słowa zabolały mnie jak mało co, wierzyłam że to jakiś głupi żart. Ja za bardzo go kocham, żeby od tak go stracić. Spojrzałam na niego smutna i przetarłam oczy. Sekundę później wybiegłam trzaskając drzwiami. Była szesnasta, a ja bez celu krążyłam po mieście. Zapłakana, rozmazana i wyrwana z idealnego świata. Nie docierało do mnie nic z poprzedniej godziny. Przecież tyle razy zapewniał mnie, że będziemy razem do końca, że razem się zestarzejemy. Tyle pustych, bezsensownych Kocham Cię, poszło na wiatr, a najgorsze było to, ze ja czułam do niego to wszystko na serio., wróć ciągle to czuję. Ja jestem w nim zakochana na zabój i nie mogę sobie wyobrazić, że to koniec.
Zapomnij o mnie, O nas.
Te słowa ciągle dudniły mi w uszach. Co ja takiego źle zrobiłam?! Myślałam, że jest inny. Wszyscy mówili, zapewniali mnie, ze jest inny. A jednak się mylili.
Usiadłam na jakiejś ławce i poczułam zimno tego dnia. No tak, w tym wszystkim zapomniałam o kurtce. Najwyżej zamarznę i nie będę musiała już przez niego cierpieć.
W tym momencie chciałam powyzywać go od najgorszych. Do głowy przychodziły mi najbardziej kreatywne określenia, niektóre chyba nawet sobie wymyśliłam, ale nie potrafiłam go tak nazwać., bo JA CIĄGLE GO KOCHAM i to się tak szybko nie zmieni.
Zimnymi jak lód rękoma wyciągnęłam telefon i zastanawiałam się do kogo zadzwonić.
Wojtek?
Janek?
Paula?
Ola?
Aga?
Tata?
Schowałam telefon z powrotem do kieszeni i wstałam z ławki. Było mi cholernie zimno, ale nie zamierzałam wracać do domu. Zebrałam się w sobie i poszłam na cmentarz. Usiadłam przy grobie mamy i znów się rozryczałam.
- Dlaczego? Dlaczego on mi to zrobił?- pytałam.- Przecież było tak dobrze.
Siedziałam tam i płakałam. Mój telefon od godziny bez przerwy dzwonił. Dzwonili wszyscy. Wszyscy oprócz Kuby. Odrzucałam każde połączenie z nadzieją, że w każdej chwili zadzwoni. Godziny mijały, a ja przemarznięta do szpiku kości siedziałam i płakałam w tym samym miejscu.
Godzina dwudziesta piętnaście, a ja nie miałam zamiaru wracać do domu. Nie mogłam tam teraz siedzieć. Za dużo wspomnień…
Nagle usłyszałam jakieś kroki. Odwróciłam gwałtownie głowę, pełna nadziei, że Kuba zmienił zdanie i idzie z tą wiadomością do mnie. Niestety się myliłam. Jakaś starsza pani szła na grób bliskiej osoby. Popatrzyła na mnie dziwnie, pokręciła głową i poszła dalej. Zawiedziona spuściłam głowę i znowu zaczęłam ryczeć.
- Tu jest!- usłyszałam wołanie.
Ponownie odwróciłam głowę i ujrzałam Łukasza oraz Paulinę. Patrzyłam na nich pustym wzrokiem. Podbiegli do mnie z uśmiechami na twarzach. Zapewne cieszyli się, że mnie znaleźli. W końcu cały dzień nie dawałam o sobie znać.
- Co się stało?!- zdziwiła się Paula.- I do jasnej cholery, gdzie ty masz kurtkę?!
Chciałam coś powiedzieć, ale w gardle miałam wielką gulę, a do tego straciłam głos.
Łzy poleciały same. Przypomniała mi się impreza u Kuby. Znalazł mnie wtedy w toalecie, pochyloną nad klozetem, a mimo tego nie uciekł. Pomógł mi. Dobrowolnie.
Widząc moje zachowanie przyjaciółka przytuliła mnie od razu. Po chwili poczułam, na sobie coś ciepłego. Otworzyłam oczy i zobaczyłam na sobie kurtkę Piszczka.
Nawet nie zauważyłam kiedy byliśmy w domu. Gnieździliśmy się w moim pokoju. Rozejrzałam się dokładnie, ale nigdzie nie widziałam brata.
- Gdzie Wojtek?- wychrypiałam trzęsąc się z zimna.
- Szuka cię u Kuby.- oznajmiła Ola podając mi kubek z gorącą herbatą.
Gwałtownie przełknęłam to co miałam w buzi. Zabolało mnie gardło, ale olałam to.
- Co jest?- zdziwiła się Aga.- Dlaczego ty się w ogóle tak urządziłaś?!
Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się, jakże interesującym w tym momencie, kubkiem.
- Dominika do jasnej cholery co się z tobą dzieje?! Każdy myślał, ze będziesz u Kuby, bo dopiero co wrócił, a ty nagle znikasz i nie dajesz znaku życia! Musieliśmy cię szukać po całym mieście, a ty siedzisz na cmentarzu przemarznięta i zapłakana!- wybuchnęła Paula.- O co tu chodzi?!
- O to, ze już nie jesteśmy razem! Zerwał ze mną!- wrzasnęłam ledwo słyszalnie.
- CO ?!- zdziwili się wszyscy.- Jak to nie jesteście razem?!- prawie krzyknął Łukasz.
- Nieważne. Proszę, nie mówcie nic Wojtkowi.- chrypiałam.
- On już wie. Cały czas z nim gadałam.- odezwała się Ola.
- Zabiję gnoja. Zabiję!- wydobył się wrzask ze słuchawki.
Usłyszeliśmy jeszcze tylko walenie do drzwi i nim zdążyłam zareagować rozłączył się. Spojrzałam przerażona na Olę i zerwałam się z miejsca. Na szczęście nikomu nie udało się mnie zatrzymać. Wybiegłam z mieszkania i nie czekając na windę zbiegłam po schodach na dół.
Nie to się nie dzieje naprawdę, to tylko zły sen!
Kiedy znalazłam się na dole poczułam uderzenie zimna. Jeszcze nie zdążyłam się rozgrzać. Nie zwracając uwagi na to, biegłam co sił w nogach w stronę domu Kuby. Nie mogłam pozwolić, żeby coś sobie zrobili. W rekordowym tempie byłam na miejscu. Drzwi były otwarte, a ze środka wydobywały się krzyki obojga.
- Co ty sobie myślisz?!- wrzasnął Wojtek.
- Nie twoja sprawa.- odparł spokojnie Kuba.
- Słuchaj, jeśli mi tego nie wyjaśnisz, to nie ręczę za siebie. Nie pozwolę, żeby ktoś skrzywdził Dominikę!
W tym momencie nie wiedziałam co może się zdarzyć, więc wbiegłam do środka. Stanęłam między nimi zasłaniając sobą Błaszczykowskiego.
- Stop!- wrzasnęłam nieco silniejszym głosem.
- Domi, odejdź. To jest sprawa pomiędzy nami.- zasyczał Wojtek.
- Nie. To ciebie nie dotyczy. To jest sprawa pomiędzy mną a nim.- wskazałam na blondyna.- A teraz uspokój się i idziemy.- zarządziłam.
Kiedy tylko weszłam do środka łzy zaczęły same mi płynąć. Teraz kiedy broniłam go, a on nie reagował, nie robił nic, rozryczałam się jeszcze bardziej.
- Nie jesteś jej wart! Widzisz co ona dla ciebie robi?! Myliłem się co do ciebie. Jesteś zwykłym śmieciem.- warknął mój brat.
Odwrócił się wściekły i prawie wybiegł z ze środka.
- Wiem, ze ty też mnie kochasz. Jeśli zmienisz zdanie daj mi znać. I pamiętaj. Ja ciągle cię kocham.- szepnęłam patrząc mu w oczy.- Nie wiem czemu to zrobiłeś, ale ciągle tłumaczę to sobie twoim zmęczeniem. Naprawdę nie chcę cię stracić.- dodałam i wyszłam.
W głowie ciągle powtarzałam Zatrzymaj mnie, nie pozwól mi odejść!.
Kiedy byłam na zewnątrz byli tam wszyscy. Zaryczana spojrzałam na nich i od razu pobiegłam w stronę domu. Zdążyłam jeże tylko usłyszeć jak Łukasz mówił, ze pogada z Kubą. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, ze reszta żwawym krokiem idzie za mną. Dotarłam do domu i nie zamykając drzwi wbiegłam do pokoju. Wskoczyłam, wręcz, na łóżko i zakryłam się kołdrą.
- Domi, wpuścisz mnie?- usłyszałam głos Pauli.
Nie mówiąc nic odchyliłam trochę kołdrę, tak żeby mogła wejść. Przez ułamek sekundy siedziałyśmy cicho. Później wtuliłam się w przyjaciółkę i ogarnęła mnie niewyobrażalna histeria.
- Ćśśś. Spokojnie. Wiem, ze to nie jest łatwe…
- Nie wyobrażasz sobie nawet jak ja się czuję. Nigdy nie przeżywałam tak rozstania, rozumiesz. Nigdy. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek przez jakiegoś faceta tyle płakała.- wyznałam szeptem.
- Wiem Domi. Ale musisz wziąć się w garść. Pokaż mu, że cię nie zniszczy…
- Kiedy jest zupełnie inaczej i on o tym dobrze wie!- oznajmiłam.- Wiesz, że jestem pewna że on tego nie robił świadomie? Ja to widziałam po jego twarzy, dlatego tym bardziej dziwi mnie i nie potrafię zrozumieć czemu w ogóle to zrobił. Po raz pierwszy to tak cholernie boli.
Siedziałyśmy razem pod tą kołdrą praktycznie do pierwszej. Paula wyszła na chwilę sprawdzić czy reszta jeszcze tu jest. Kiedy wróciła powiedziała mi, ze wszyscy siedzieli w salonie, ale kazała im iść do domu. Została tylko Ola i ona.
- A macie jakieś wieści od Łukasza?- Zapytałam zapłakana.
- Nie, nie dzwonił.- odparła Ola.
Westchnęłam i zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
- Nie mogę patrzeć jak tak przez niego cierpisz.- oznajmiła Ola.
- A pamiętacie jak w gimnazjum wyżywałyśmy się na byłych chłopakach?- zapytała Paula z błyskiem w oczach.
- No tak. I co z tego?- zareagowała Ola.- Po prostu przyczepiałyśmy ich zdjęcie do rzutek i rzucałyśmy w nie i matko jaka ty jesteś genialna!
Z początku nie załapałam o co im chodziło. Ale wszystko do mnie dotarło, kiedy usłyszałam dźwięk drukarki. Chwilę później dziewczyny wyciągnęły mnie z łóżka i wręczyły rzutki.
- To ja skoczę po wielkie lody i mnóstwo czekolady.- oznajmiła Paula i udała się do kuchni
Chwilę później była z powrotem. Rzucałam w to zdjęcie raz za razem, ale nic to nie dawało. Nie czułam się lepiej. Wręcz przeciwnie, z każdą rzutką było gorzej.
- To nic nie daje!- szepnęłam zła.
- To zabieramy się za lody i czekoladę.- zarządziła Paula.
Usiadłam na łóżku i dorwałam pięciolitrowy kubeł lodów truskawkowo czekoladowych.
- Kochana masz chore gardło. Ledwo mówisz!- odezwała się moja przyszła bratowa, kiedy sięgnęłam sporą łyżkę lodów.
Spojrzałam na nią spode łba.
- Lody są dobre na gardło.- wychrypiałam.
Zaśmiała się pod nosem i sięgnęła po opakowanie czekolady.
- Nawet lody nie pomagają?!- dziwiły się dziewczyny, kiedy znów napadł mnie histeryczny płacz.
- Domi, może połóż się spać. Jesteś zmęczona. To ci dobrze zrobi.- mówiła łagodnie Ola.
- Nie chcę. Nie zasnę. Wiem, ze to zabrzmi głupio, ale chcę, żeby Kuba tu był.- łkałam.
- Misiek, nie płacz. Nie warto. To zwykły śmieć i właśnie to udowodnił.- stwierdziła Paula, a Ola jej przytaknęła.
- Nie! Nie mówcie tak o nim!- krzyknęłam i poczułam ostry ból w gardle.
- Jak mamy tak o nim nie mówić, skoro to czysta prawda?! Nie możesz go wiecznie bronić! Zasłużył na to.
- Ale Ola ja go kocham i to się nie zmieni.
~*~
No to mamy pierwszą część tego całego "dramatu" xd
mam nadzieję, ze wam sie spodoba ;33
Zbyt łatwo wam poszło to 8 komów, więc tak obiecałam Minice dzisiaj, będzie 100 komów następny rdz jutro albo nawet dzisiaj ;p
To do dzieła ! <333 a ja lece na mecz ;***
piątek, 8 lutego 2013
Rozdział 32.
- Nie płacz. Aga spokojnie.- uspokajały mnie dziewczyny.
- Ja go prawie zdradziłam.- ryczałam.
- To był tylko zły sen. Spokojnie. Nic takiego nie zrobiłaś.- zapewniała mnie siostra.- Ale się przestraszyłam.- wyjąkałam.- Nie mogłabym mu czegoś takiego zrobić.
- Wiemy to.
Kiedy obudziłam się rano, nie wiedziałam co się dzieje. Od razu zadzwoniłam po dziewczyny. Chyba je obudziłam, bo były w piżamach. Od kilku godzin siedzimy tu wszystkie i dziewczyny uświadamiają mi, że to tylko jakiś głupi sen.
Jakoś się udało.
Dziewczyny wyszły ode mnie około szesnastej. Bosko wyglądało jak wychodziły tak ubrane. Pożegnałam je i wróciłam do salonu. Trochę porozmyślałam i zadzwoniłam do Seby. Gadaliśmy prawie godzinę. Na moje nieszczęście brunet musiał kończyć, bo gdzieś wychodzili. Poszłam do pokoju i przebrałam się. Na dwudziestą byliśmy wszyscy umówieni do kina.
- No hej.- odebrałam telefon.
- Hej, mała zmiana planów. Za godzinę wbijacie wszyscy do nas.- odezwała się Domi.
- Do nas?- zdziwiłam się.
- No tak, do mnie i Wojtka.- oświeciła mnie.
- No tak, zapominałam, ze wy mieszkacie razem.-zaśmiałam się.
- To już pamiętasz. Do zobaczenia.- rozłączyła się.
O ustalonej godzinie byłam na miejscu. W środku była Domi, Wojtek, Paula i Damien. Brakowało narzeczonej Szczęsnego, która wpadła zaraz po tym jak się przywitałam.
- Sorry za spóźnienie, ale nie wiedziałam co założyć.- wytłumaczyła się.
- Wszyscy już się chyba przyzwyczaili to tego, ze się spóźniasz.- zaśmiała się Paula.
- No dzięki.
- Też cię kocham.
Usiedliśmy przed telewizorem i zaczęliśmy jak zawsze gadać..
- A tak właściwie, to dlaczego nie wyszliśmy nigdzie?- zapytałam.
- Zimno na dworze i nie chciało nam się ruszać tyłka.- oznajmiła Domi, pokazując na brata.
- O wy lenie śmierdzące.- zaśmiałam się.
- No wiem.- przyznał Wojtek.
- Mów za siebie!- 'oburzyła' się Domi.- A wiecie co wam powiem?
- Tak wiemy, ze juz nie możesz się doczekać powrotu Kuby.- powiedziałyśmy wszystkie razem.
- No dobra, wiecie.- odparła.- Już jutroooo.- zapiszaczła.
- Tak! Jeszcze tylko jeden dzień z zrzędzącą Domi!- krzyknął uradowany Wojtek, za co dostał w łeb od Domi.
- Mogłeś się nie wtrącać.- powiedziała ze śmiechem Ola.
- Wolałaś dostać, za palnięcie czegoś głupiego?- zapytał retorycznie Wojtek.- Tak myślałem.- dodał widząc minę Olki.
#Dominika
- A o której Kuba wraca?- zapytała Paula, kiedy wszyscy się zbierali.
- O szesnastej powinien być już w domu.- odparłam z bananem na twarzy.
- Spokojnie. Bo szcękościsku dostaniesz.- zaśmiała się Ola.
- Oj tam, jakoś przeżyję.- odparłam.
- Jak coś to jestem na dole.- oznajmił mi braciszek.
- Tylko mi tam grzecznie.- zaczęłam się śmiać.
- Ale zabawna jesteś.- stwierdziła Aga.
- Teraz to na pewno nie damy ci spać.- oświadczyła Ola.
- To ja dzisiaj śpię u Kuby.- Powiedziałam i wzięłam klucze do domu chłopaka.
Wszyscy się ubraliśmy i wyszliśmy. Kawałek szłam z dziewczynami, później się rozstałyśmy i weszłam do domu Jakuba.
Kiedy przekroczyłam próg, nie mogłam przestać się uśmiechać. Tyle wspomnień. Kocham to miejsce, a jeszcze bardziej właściciela. Nie wytrzymam dłużej! Niech on już tu będzie!
Poszłam do sypialni i założyłam koszulkę chłopaka. Od razu poczułam charakterystyczne perfumy, których zapach uwielbiam.
Usiadłam na łóżku i się rozryczałam.
Nie wiem dlaczego. Po prostu łzy zaczęły mi płynąć.
- Mamo, mam nadzieję, ze jesteś ze mnie dumna.- szepnęłam i przetarłam mokre policzki.
Wstałam i zeszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i przykryłam się kocem.
- Nawet udało nam się wyrobić w czasie.- powiedziałam, gdy weszliśmy do domu.
- No widzisz.- zaśmiał się.- To co robimy?
- Hmmmm... Moglibyśmy wybrać się na spacer, ale za zimno.- stwierdziłam.
- To moze po prostu posiedzimy razem pod kocem przy gorącej czekoladzie?- podrzucił pomysł.
- O tak! To jest idealne rozwiązanie. To idź po jakiś koc, a ja zrobię czekoladę.- zarządziłam.
Po niespełna dziesięciu minutach siedzieliśmy pod kocem.
- I pomyśleć, że od jura nie będzie miał mnie kto grzać.- powiedziałam udając smutek.
- Oj biedactwo moje. To muszę cię pożądanie wygrzać.- uśmiechnął się.
Przysunełąm się bliżej niego i wtuliłam. Mogłabym tak siedzieć do końca świata i o jeden dzień dłużej. Oczywiście musiałam zacząć płakać, ale przywykłam. Od śmierci mamy zrobiłam się strasznie wrażliwa. Tęsknię za tamtą sobą. Pełną życia i nie przejmującą się żadnym problemem, bo przecież "Życie jest za krótkie na smutki".
Upiłam ostatni łyk, już nie gorącej, czekolady. Jeszcze bardziej opatuliłam się kocem. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy Kuba mocniej mnie przytulił.
Wszystkie te cudowne chwile powróciły. Wszystkie na raz, jakby bały się, ze o czymś zapomnę. W cudownym nastroju zasnęłam. Obudziłam się około jedenastej. Kiedy tylko otworzyłam oczy od razu uśmiech wdarł mi się na usta.
- To dziś.- psiknęłam.
Z uśmiechem przebrałam się, zjadłam śniadanie i trochę ogarnęłam dom. Zostało mi czekanie.
Jeszcze tylko trzy godziny. Niecałe trzy godziny i znów będę miała go przy sobie.
To sto osiemdziesiąt minut dłużyło mi się w nieszkończoność. Kilka minut po szesnastej usłyszałam dźwięk silnika i otwierające się drzwi.
- Koniec! Kończę z tym!- krzyknął zły Kuba.
- Co się stało? I z czym kończysz?- zapytałam, zbyt przejęta, żeby teraz rzuciś się na niego i wycałować na śmierć.
~*~
No i mamy kolejny rozdział ;33 A końcówka tego rdz to początek dramatu :D Buahahahaha xd
szczerze to juz mi się nie podoba ten cały dramat, no ale wykorzystam go, bo nie na marne napisałam prawie 7 tys wyrazów (tak mi obliczył WORD xd)
Jeśli uda wam się do jutra do 17:00 dobić 8 komów to jeszcze jutro dodam kolejny rozdział ;D
jeśli nie to pojawi się jakoś pod koniec tygodnia (czyli czwartek lub piątek) :DD
Kto jeszcze ma ferie? Bo ja właśnie zaczęłam ! <3333
niedziela, 3 lutego 2013
Rozdział 31.
#Agnieszka.
Ostatnio poważnie zaczęłam się zastanawiać nad wyjazdem do Sebastiana. Już na stałe. Oprócz dziewczyn i nogi nic mnie tu nie trzyma. Co do tego sportu, to i tak ostatnio większość meczy przesiaduję na ławce. Nie wiem jak Domi daje sobie radę,no ale ona jest w lepszej sytuacji. Kuba wraca już za dwa dni i znów będą zakochaną po uszy parą, a ja będę musiała jeszcze dwa tygodnie czekać na Sebastiana.
Moje rozmyślania przerwał wibrujący telefon.
- Hej kochanie.- odebrałam i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Hej. Jak się trzymasz mała?- zapytał.
- Nawet okej, ale strasznie za toba tęsknię.- przyznałam i wstałam z łóżka.
Dalej rozmawiając z chłopakiem podeszłam do szafki, na której stało kilka naszych wspólnych zdjęć.
- Ja też za tobą tęsknię i nie mogę się doczekać powrotu.
- A co byś powiedział, gdybym do ciebie przyleciała?
- Mówisz serio?!- ucieszył się.
- Do końca nie wiem, ostatnio coraz częściej zaczęłam to rozważać.
- Nie chcę żebyś rezygnowała z tego co masz w Polsce, tylko dla mnie.
- Ja nie wiem czego już chcę.
- Przemyśl to jeszcze. Jak wrócę to porozmawiamy o tym.- oznajmił.- Ja muszę kończyć. Kocham cię.
- JA ciebie też.- odpowiedziałam i rozłączył się.
Usiadłam z powrotem na łóżku, w ręce trzymając jedno ze zdjęć.
Co powinnam zrobić?
Jedna część mnie chciałaby tu zostać, ale druga rwie się do Sebastiana.
Wszyscy gdzieś teraz wyszli, nie mam z kim pogadać. Mogłam iść z nimi. Przynajmniej bym nad niczym tak głęboko nie myślała. A tak to siedzę sama w pustym domu.
Zostawiłam zdjęcie i poszłam do kuchni. Znalazłam butelkę wódki. Wzięłam ja i usiadłam w salonie.
- Jestem żałosna. Załatwiam problemy butelką alkoholu.- mruknęłam i wzięłam spory łyk.
Po godzinie byłam wstawiona jak mało kiedy.
Nagle usłyszałam pukanie.
- Jeśli to Paula to już nie żyje.- zaśmiałam się pod nosem.
Chwiejnym krokiem udałam się do drzwi, wcześniej upijając kolejnego łyka wódki.
Otworzyłam je i trochę mi ulżyło. Nie ujrzałam Pauli, ale Arka.
Arkadiusz Milik we własnej osobie.
- Hej, ja chciałem cie przeprosić za to jak się zachowywałem w stosunku do ciebie, ale zdałem sobie sprawę, że nie jesteś mi obojętna. Zakochałem się w tobie. Wiem, że jest między nami duża różnica wieku, ale przecież wiek to tylko liczba.- paplał.
- Może wejdziesz do środka.- zaproponowałam.
Ton mojego głosu nie był normalny. Gadałam jakbym chciała go uwieźć.
A może tak było?
Zaprowadziłam go do salonu. Usiedliśmy i zapadła wymowna cisza. Zaproponowałam mu trochę trunku stojącego na stole. Po kolejnej godzinie był prawie tak wstawiony jak ja na początku. W pewnym momencie gwałtownie się do niego zbliżyłam i zaczęłam całować.
Odsunął mnie od siebie zdziwiony.
- Dziewczyno ty jesteś pijana! Nie wiesz co robisz!- krzyknął.
- No właśnie, jestem pijana. Wykorzystaj to.- poruszałam znacząco brwiami i znów się do niego przyssałam.
Z początku, można powiedzieć, bronił się przede mną, ale po chwili ustąpił. Oddaliśmy się sobie.
Zdradzasz Sebastiana! Jesteś zwykłą szmatą! Nie zasługujesz na niego, na nikogo! ...
Tego typu myśli zaprzątały mi głowę. Ale to i tak nie przeszkodziło mi, żeby zdradzić chłopaka, którego kilka godzin wcześniej zapewniałam, ze kocham.
Rano obudziłam się z potwornym kacem i pewną satysfakcją.
Rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie były porozwalane ubrania.
Czyli jednak się stało. Przespałam się z Milikiem.
Ogarnęłam się z grubsza, wtedy do salonu wrócił Arek. Kiedy go zobaczyłam nie czułam, ze zrobiłam źle. Wręcz przeciwnie, czułam się wspaniale. Cieszyłam się z tego co zrobiłam.
Teraz wszystko się zmieni.
- Nie możemy na razie nikomu nic powiedzieć.- odezwałam się.
- Wiem. Poczekam na ciebie.- oznajmił i pocałował mnie.
a w 33 rdz zacznie się ten planowany dramat xd
Ostatnio poważnie zaczęłam się zastanawiać nad wyjazdem do Sebastiana. Już na stałe. Oprócz dziewczyn i nogi nic mnie tu nie trzyma. Co do tego sportu, to i tak ostatnio większość meczy przesiaduję na ławce. Nie wiem jak Domi daje sobie radę,no ale ona jest w lepszej sytuacji. Kuba wraca już za dwa dni i znów będą zakochaną po uszy parą, a ja będę musiała jeszcze dwa tygodnie czekać na Sebastiana.
Moje rozmyślania przerwał wibrujący telefon.
- Hej kochanie.- odebrałam i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Hej. Jak się trzymasz mała?- zapytał.
- Nawet okej, ale strasznie za toba tęsknię.- przyznałam i wstałam z łóżka.
Dalej rozmawiając z chłopakiem podeszłam do szafki, na której stało kilka naszych wspólnych zdjęć.
- Ja też za tobą tęsknię i nie mogę się doczekać powrotu.
- A co byś powiedział, gdybym do ciebie przyleciała?
- Mówisz serio?!- ucieszył się.
- Do końca nie wiem, ostatnio coraz częściej zaczęłam to rozważać.
- Nie chcę żebyś rezygnowała z tego co masz w Polsce, tylko dla mnie.
- Ja nie wiem czego już chcę.
- Przemyśl to jeszcze. Jak wrócę to porozmawiamy o tym.- oznajmił.- Ja muszę kończyć. Kocham cię.
- JA ciebie też.- odpowiedziałam i rozłączył się.
Usiadłam z powrotem na łóżku, w ręce trzymając jedno ze zdjęć.
Co powinnam zrobić?
Jedna część mnie chciałaby tu zostać, ale druga rwie się do Sebastiana.
Wszyscy gdzieś teraz wyszli, nie mam z kim pogadać. Mogłam iść z nimi. Przynajmniej bym nad niczym tak głęboko nie myślała. A tak to siedzę sama w pustym domu.
Zostawiłam zdjęcie i poszłam do kuchni. Znalazłam butelkę wódki. Wzięłam ja i usiadłam w salonie.
- Jestem żałosna. Załatwiam problemy butelką alkoholu.- mruknęłam i wzięłam spory łyk.
Po godzinie byłam wstawiona jak mało kiedy.
Nagle usłyszałam pukanie.
- Jeśli to Paula to już nie żyje.- zaśmiałam się pod nosem.
Chwiejnym krokiem udałam się do drzwi, wcześniej upijając kolejnego łyka wódki.
Otworzyłam je i trochę mi ulżyło. Nie ujrzałam Pauli, ale Arka.
Arkadiusz Milik we własnej osobie.
- Hej, ja chciałem cie przeprosić za to jak się zachowywałem w stosunku do ciebie, ale zdałem sobie sprawę, że nie jesteś mi obojętna. Zakochałem się w tobie. Wiem, że jest między nami duża różnica wieku, ale przecież wiek to tylko liczba.- paplał.
- Może wejdziesz do środka.- zaproponowałam.
Ton mojego głosu nie był normalny. Gadałam jakbym chciała go uwieźć.
A może tak było?
Zaprowadziłam go do salonu. Usiedliśmy i zapadła wymowna cisza. Zaproponowałam mu trochę trunku stojącego na stole. Po kolejnej godzinie był prawie tak wstawiony jak ja na początku. W pewnym momencie gwałtownie się do niego zbliżyłam i zaczęłam całować.
Odsunął mnie od siebie zdziwiony.
- Dziewczyno ty jesteś pijana! Nie wiesz co robisz!- krzyknął.
- No właśnie, jestem pijana. Wykorzystaj to.- poruszałam znacząco brwiami i znów się do niego przyssałam.
Z początku, można powiedzieć, bronił się przede mną, ale po chwili ustąpił. Oddaliśmy się sobie.
Zdradzasz Sebastiana! Jesteś zwykłą szmatą! Nie zasługujesz na niego, na nikogo! ...
Tego typu myśli zaprzątały mi głowę. Ale to i tak nie przeszkodziło mi, żeby zdradzić chłopaka, którego kilka godzin wcześniej zapewniałam, ze kocham.
Rano obudziłam się z potwornym kacem i pewną satysfakcją.
Rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie były porozwalane ubrania.
Czyli jednak się stało. Przespałam się z Milikiem.
Ogarnęłam się z grubsza, wtedy do salonu wrócił Arek. Kiedy go zobaczyłam nie czułam, ze zrobiłam źle. Wręcz przeciwnie, czułam się wspaniale. Cieszyłam się z tego co zrobiłam.
Teraz wszystko się zmieni.
- Nie możemy na razie nikomu nic powiedzieć.- odezwałam się.
- Wiem. Poczekam na ciebie.- oznajmił i pocałował mnie.
~*~
Takie cos mi się zachciało napisać xd ale mam co do tego rozdziału plany xd. Wszystko sie wyjaśni w następnym xda w 33 rdz zacznie się ten planowany dramat xd
sobota, 2 lutego 2013
Rozdział 30.
#Ola
Przez cały tydzień, dzień w dzień wszyscy się spotykaliśmy. Chodziliśmy do kina, na spacery, do kawiarni i wszędzie gdzie się dało. Miałyśmy z dziewczynami kilka meczy towarzyskich. Żadnego nie przegrałyśmy. Trener jest z nas jak to określił: "Super cholernie dumny". Wszystkie szczegóły ślubu zostały dopracowane. Tydzień przed ślubem Gabi zapowiedziała, ze się zjawi. Juz nie mogę się doczekać aż ich zobaczę. Gabrysia dzwoniła do mnie dzisiaj ze szpitala, w najbliższych dniach powinna urodzić. Mówiła, ze Gerard już nie może się doczekać. Czasem sobie myślę, co by powiedział Wojtek jeśli zaszłabym w ciążę. Ucieszyłby się czy wręcz przeciwnie? Nie wydaje się, żeby śpieszyło mu się z dzieckiem, ale jestem pewna ze gdyby była potrzeba byłby świetnym tatusiem. Mi na razie też do tego nie śpieszno. Teraz jestem oddana piłce. Mam nadzieje, ze jeszcze trochę zostanę na tej bramce, bo nie zamierzam od tak rezygnować.
Domi jest już nie do wytrzymania. Codziennie jeszcze bardziej cieszy się z powrotu Kuby. To juz robi się śmieszne. Gdy tylko się spotkamy zaczyna nawijać jak to ona się cieszy, ze niedługo wróci. Za cztery dni wszystko się skończy, bo Kuba będzie juz w Polsce, a my będziemy miały to z głowy.
- Domi, ogarnij się! Jak mogłaś zgubić telefon!- śmiałam się z przyjaciółki.
- Każdemu może się zdarzyć. Nie jestem wyjątkiem.- broniła się.
- Mam go!- krzyknął Wojtek wchodząc do mieszkania siostry.
- Gdzie był?- zapytała Paula.
- W skrzynce na listy.- odparł.
- A tak na serio?- nie dowierzała Aga.
- No serio. Był w skrzynce.- powiedział poważnie.
- A no tak! Zapomniałam. Dzisiaj odbierałam pocztę i nie mogłam otworzyć skrzynki, a że nie miałam kieszeni to go tam schowałam. Musiałam o nim zapomnieć.- przyznała Dominika.
- Na serio jesteś głupia.- podsumował Wojtek śmiejąc się.
- Też cię kocham braciszku.
Zmęczeni prawie trzy godzinnym szukaniem telefonu, wyciszonego telefonu, poszliśmy na kanapę.
- A wy jak tam, ustaliliście już datę ślubu?- zapytałam Paule.
- Nie, nie śpieszy nam się. - odparła.
- Nie wiem jak tak można.- zaśmiałam się.
Chłopaki zaczęli gadać o jakichś samochodach czy czymś tam innym. My znalazłyśmy lepsze tematy.
- A może pójdziemy na zakupy, zeby wybrać coś na poprawiny?- zaproponowała Domi.
- Niezły pomysł. To co zbieramy się?- zapytała Aga.
- No spoko.- zgodziłam się.- Chłopaki my wychodzimy na zakupy.
- Że teraz?- zdziwił się Damien.
- No tak. To paa.- odparła Paula i wyszłyśmy.
Zakupy poszły nam zadziwiająco szybko. Jako pierwsza wybrałam sukienkę dla siebie. bliźniaczki zdecydowały się po półgodzinnym namyśle, a Domi nie mogła się zdecydować pomiędzy dwoma. Jednak dzięki naszej pomocy udało jej się wybrać. Po niespełna trzech godzinach wróciłyśmy do domu Domi. Chłopaki dalej siedzieli. Tym razem oglądali jakiś mecz. Zostawiłyśmy torby i usiadłyśmy obok. Oczywiście nas też wciągnęło spotkanie pomiędzy Realem a Barceloną.
- Co byś powiedział gdybym była w ciąży?- zapytałam nagle, gdy leżeliśmy sobie w łóżku.
- A jesteś?!- ożywił się Wojtek.
- Nie spokojnie. Tak tylko pytam.- uśmiechnęłam się.
- Nie ukrywam, ze się cieszę, ze nie jesteś w ciąży, ale gdybyś była na pewno bym cię nie zostawił. W końcu też brałbym w tym udział.- zaśmiał się.
- To się cieszę.- powiedziałam i pocałowałam go.
- A chciałabyś mieć ze mna dzieci?- zapytał.
- Głupie pytanie. Jasne, że tak. Może nie teraz, ale w przyszłości na pewno.- odparłam.
- Kiedyś obowiązkowo nad tym popracujemy.- oznajmił i zaczął mnie całować.
Jego dłonie powędrowały pod koszulkę od mojej piżamy. Oczywiście, jak już wspomniałam o dzieciach to nie mogliśmy spokojnie przespać jednaj nocy.
Napiszę jeszcze dwa rozdziały i zaczynamy 'dramat' buahahahaha xd
postanowiłam że podzielę go na dwie części ;3
Będą dość długie dlatego może być też dłuższa przerwa pomiędzy rozdziałami ;p
Oglądacie dzisiejszy mecz? :DD
Ja tak i juz nie mogę się doczekać *.*
Przez cały tydzień, dzień w dzień wszyscy się spotykaliśmy. Chodziliśmy do kina, na spacery, do kawiarni i wszędzie gdzie się dało. Miałyśmy z dziewczynami kilka meczy towarzyskich. Żadnego nie przegrałyśmy. Trener jest z nas jak to określił: "Super cholernie dumny". Wszystkie szczegóły ślubu zostały dopracowane. Tydzień przed ślubem Gabi zapowiedziała, ze się zjawi. Juz nie mogę się doczekać aż ich zobaczę. Gabrysia dzwoniła do mnie dzisiaj ze szpitala, w najbliższych dniach powinna urodzić. Mówiła, ze Gerard już nie może się doczekać. Czasem sobie myślę, co by powiedział Wojtek jeśli zaszłabym w ciążę. Ucieszyłby się czy wręcz przeciwnie? Nie wydaje się, żeby śpieszyło mu się z dzieckiem, ale jestem pewna ze gdyby była potrzeba byłby świetnym tatusiem. Mi na razie też do tego nie śpieszno. Teraz jestem oddana piłce. Mam nadzieje, ze jeszcze trochę zostanę na tej bramce, bo nie zamierzam od tak rezygnować.
Domi jest już nie do wytrzymania. Codziennie jeszcze bardziej cieszy się z powrotu Kuby. To juz robi się śmieszne. Gdy tylko się spotkamy zaczyna nawijać jak to ona się cieszy, ze niedługo wróci. Za cztery dni wszystko się skończy, bo Kuba będzie juz w Polsce, a my będziemy miały to z głowy.
- Domi, ogarnij się! Jak mogłaś zgubić telefon!- śmiałam się z przyjaciółki.
- Każdemu może się zdarzyć. Nie jestem wyjątkiem.- broniła się.
- Mam go!- krzyknął Wojtek wchodząc do mieszkania siostry.
- Gdzie był?- zapytała Paula.
- W skrzynce na listy.- odparł.
- A tak na serio?- nie dowierzała Aga.
- No serio. Był w skrzynce.- powiedział poważnie.
- A no tak! Zapomniałam. Dzisiaj odbierałam pocztę i nie mogłam otworzyć skrzynki, a że nie miałam kieszeni to go tam schowałam. Musiałam o nim zapomnieć.- przyznała Dominika.
- Na serio jesteś głupia.- podsumował Wojtek śmiejąc się.
- Też cię kocham braciszku.
Zmęczeni prawie trzy godzinnym szukaniem telefonu, wyciszonego telefonu, poszliśmy na kanapę.
- A wy jak tam, ustaliliście już datę ślubu?- zapytałam Paule.
- Nie, nie śpieszy nam się. - odparła.
- Nie wiem jak tak można.- zaśmiałam się.
Chłopaki zaczęli gadać o jakichś samochodach czy czymś tam innym. My znalazłyśmy lepsze tematy.
- A może pójdziemy na zakupy, zeby wybrać coś na poprawiny?- zaproponowała Domi.
- Niezły pomysł. To co zbieramy się?- zapytała Aga.
- No spoko.- zgodziłam się.- Chłopaki my wychodzimy na zakupy.
- Że teraz?- zdziwił się Damien.
- No tak. To paa.- odparła Paula i wyszłyśmy.
Zakupy poszły nam zadziwiająco szybko. Jako pierwsza wybrałam sukienkę dla siebie. bliźniaczki zdecydowały się po półgodzinnym namyśle, a Domi nie mogła się zdecydować pomiędzy dwoma. Jednak dzięki naszej pomocy udało jej się wybrać. Po niespełna trzech godzinach wróciłyśmy do domu Domi. Chłopaki dalej siedzieli. Tym razem oglądali jakiś mecz. Zostawiłyśmy torby i usiadłyśmy obok. Oczywiście nas też wciągnęło spotkanie pomiędzy Realem a Barceloną.
- Co byś powiedział gdybym była w ciąży?- zapytałam nagle, gdy leżeliśmy sobie w łóżku.
- A jesteś?!- ożywił się Wojtek.
- Nie spokojnie. Tak tylko pytam.- uśmiechnęłam się.
- Nie ukrywam, ze się cieszę, ze nie jesteś w ciąży, ale gdybyś była na pewno bym cię nie zostawił. W końcu też brałbym w tym udział.- zaśmiał się.
- To się cieszę.- powiedziałam i pocałowałam go.
- A chciałabyś mieć ze mna dzieci?- zapytał.
- Głupie pytanie. Jasne, że tak. Może nie teraz, ale w przyszłości na pewno.- odparłam.
- Kiedyś obowiązkowo nad tym popracujemy.- oznajmił i zaczął mnie całować.
Jego dłonie powędrowały pod koszulkę od mojej piżamy. Oczywiście, jak już wspomniałam o dzieciach to nie mogliśmy spokojnie przespać jednaj nocy.
~*~
Srutuutu xd tai jakiś dziwny, no ale cóż poradzić xdNapiszę jeszcze dwa rozdziały i zaczynamy 'dramat' buahahahaha xd
postanowiłam że podzielę go na dwie części ;3
Będą dość długie dlatego może być też dłuższa przerwa pomiędzy rozdziałami ;p
Oglądacie dzisiejszy mecz? :DD
Ja tak i juz nie mogę się doczekać *.*
Subskrybuj:
Posty (Atom)