- Z piłką! Mam już po uszy tej ciągłej krytyki!
- Nie możesz z tym skończyć. Kochanie uspokój się.- położyłam mu rękę na ramieniu.
- Czemu nie mogę?- zdziwił się.
- Co masz zamiar później robić? Przecież piłka nożna to jest to w czym jesteś najlepszy. Kochasz to.- mówiłam łagodnie.
Zupełnie nie wiedziałam, o co mu chodzi. Dlaczego się tak zachowywał…
- A może ty to kochasz?- zapytał wiercąc mnie wzrokiem.
- CO ?!- zdziwiłam się.
- No powiedz, że tak jest. Jesteś ze mną dla sławy.
- Jak możesz tak myśleć?!- krzyknęłam, a moje oczy zaczęły napełniać się łzami.
Nie wiedziałam co mam robić. On nie zachowywał się jak chłopak sprzed dwóch tygodni. Nie poznawałam go. Ale tłumaczyłam sobie jego zachowanie przemęczeniem. Przecież całe czternaście dni spędził na ostrych treningach i zapewne nieprzespanych nocach. To raczej jasne, ze w takich sytuacjach zmęczenie bierze górę.
- Kuba. Spokojnie. Jesteś zmęczony, idź połóż się na trochę. Jak odpoczniesz to porozmawiamy.- zaproponowałam.
- Jasne, ja pójdę do łóżka a ty do jakiegoś dupka, który jest lepszy ode mnie.- powiedział ostro.
- Przestań!- protestowałam.- Nigdy nie pomyślałam o innym facecie!- zaczęłam płakać.- Skąd przyszło ci to w ogóle do głowy?!
- Wiesz co to bezwarunkowa miłość?- zapytał nagle.
Przytaknęłam.
- To wiesz czym cię obdarzyłem.- dodał.
- Nie rozumiem do czego zmierzasz.- przyznałam.
Zaśmiał się ironicznie.
- Po prostu wyjdź stąd i zapomnij o mnie. O nas.- oznajmił ostro.
Patrzyłam na niego z niedowierzeniem. Nie wierzyłam w to co się właśnie działo. Po czterech miesiącach od tak ze mną zerwał. Wiem, ze jestem głupia, ale nadal tłumaczyłam to sobie zmęczeniem. Mimo, że jego słowa zabolały mnie jak mało co, wierzyłam że to jakiś głupi żart. Ja za bardzo go kocham, żeby od tak go stracić. Spojrzałam na niego smutna i przetarłam oczy. Sekundę później wybiegłam trzaskając drzwiami. Była szesnasta, a ja bez celu krążyłam po mieście. Zapłakana, rozmazana i wyrwana z idealnego świata. Nie docierało do mnie nic z poprzedniej godziny. Przecież tyle razy zapewniał mnie, że będziemy razem do końca, że razem się zestarzejemy. Tyle pustych, bezsensownych
Kocham Cię, poszło na wiatr, a najgorsze było to, ze ja czułam do niego to wszystko na serio., wróć ciągle to czuję. Ja jestem w nim zakochana na zabój i nie mogę sobie wyobrazić, że to koniec.
Zapomnij o mnie, O nas.
Te słowa ciągle dudniły mi w uszach. Co ja takiego źle zrobiłam?! Myślałam, że jest inny. Wszyscy mówili, zapewniali mnie, ze jest inny. A jednak się mylili.
Usiadłam na jakiejś ławce i poczułam zimno tego dnia. No tak, w tym wszystkim zapomniałam o kurtce. Najwyżej zamarznę i nie będę musiała już przez niego cierpieć.
W tym momencie chciałam powyzywać go od najgorszych. Do głowy przychodziły mi najbardziej kreatywne określenia, niektóre chyba nawet sobie wymyśliłam, ale nie potrafiłam go tak nazwać., bo JA CIĄGLE GO KOCHAM i to się tak szybko nie zmieni.
Zimnymi jak lód rękoma wyciągnęłam telefon i zastanawiałam się do kogo zadzwonić.
Wojtek?
Janek?
Paula?
Ola?
Aga?
Tata?
Schowałam telefon z powrotem do kieszeni i wstałam z ławki. Było mi cholernie zimno, ale nie zamierzałam wracać do domu. Zebrałam się w sobie i poszłam na cmentarz. Usiadłam przy grobie mamy i znów się rozryczałam.
- Dlaczego? Dlaczego on mi to zrobił?- pytałam.- Przecież było tak dobrze.
Siedziałam tam i płakałam. Mój telefon od godziny bez przerwy dzwonił. Dzwonili wszyscy. Wszyscy oprócz Kuby. Odrzucałam każde połączenie z nadzieją, że w każdej chwili zadzwoni. Godziny mijały, a ja przemarznięta do szpiku kości siedziałam i płakałam w tym samym miejscu.
Godzina dwudziesta piętnaście, a ja nie miałam zamiaru wracać do domu. Nie mogłam tam teraz siedzieć. Za dużo wspomnień…
Nagle usłyszałam jakieś kroki. Odwróciłam gwałtownie głowę, pełna nadziei, że Kuba zmienił zdanie i idzie z tą wiadomością do mnie. Niestety się myliłam. Jakaś starsza pani szła na grób bliskiej osoby. Popatrzyła na mnie dziwnie, pokręciła głową i poszła dalej. Zawiedziona spuściłam głowę i znowu zaczęłam ryczeć.
- Tu jest!- usłyszałam wołanie.
Ponownie odwróciłam głowę i ujrzałam Łukasza oraz Paulinę. Patrzyłam na nich pustym wzrokiem. Podbiegli do mnie z uśmiechami na twarzach. Zapewne cieszyli się, że mnie znaleźli. W końcu cały dzień nie dawałam o sobie znać.
- Co się stało?!- zdziwiła się Paula.- I do jasnej cholery, gdzie ty masz kurtkę?!
Chciałam coś powiedzieć, ale w gardle miałam wielką gulę, a do tego straciłam głos.
Łzy poleciały same. Przypomniała mi się impreza u Kuby. Znalazł mnie wtedy w toalecie, pochyloną nad klozetem, a mimo tego nie uciekł. Pomógł mi. Dobrowolnie.
Widząc moje zachowanie przyjaciółka przytuliła mnie od razu. Po chwili poczułam, na sobie coś ciepłego. Otworzyłam oczy i zobaczyłam na sobie kurtkę Piszczka.
Nawet nie zauważyłam kiedy byliśmy w domu. Gnieździliśmy się w moim pokoju. Rozejrzałam się dokładnie, ale nigdzie nie widziałam brata.
- Gdzie Wojtek?- wychrypiałam trzęsąc się z zimna.
- Szuka cię u Kuby.- oznajmiła Ola podając mi kubek z gorącą herbatą.
Gwałtownie przełknęłam to co miałam w buzi. Zabolało mnie gardło, ale olałam to.
- Co jest?- zdziwiła się Aga.- Dlaczego ty się w ogóle tak urządziłaś?!
Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się, jakże interesującym w tym momencie, kubkiem.
- Dominika do jasnej cholery co się z tobą dzieje?! Każdy myślał, ze będziesz u Kuby, bo dopiero co wrócił, a ty nagle znikasz i nie dajesz znaku życia! Musieliśmy cię szukać po całym mieście, a ty siedzisz na cmentarzu przemarznięta i zapłakana!- wybuchnęła Paula.- O co tu chodzi?!
- O to, ze już nie jesteśmy razem! Zerwał ze mną!- wrzasnęłam ledwo słyszalnie.
- CO ?!- zdziwili się wszyscy.- Jak to nie jesteście razem?!- prawie krzyknął Łukasz.
- Nieważne. Proszę, nie mówcie nic Wojtkowi.- chrypiałam.
- On już wie. Cały czas z nim gadałam.- odezwała się Ola.
- Zabiję gnoja. Zabiję!- wydobył się wrzask ze słuchawki.
Usłyszeliśmy jeszcze tylko walenie do drzwi i nim zdążyłam zareagować rozłączył się. Spojrzałam przerażona na Olę i zerwałam się z miejsca. Na szczęście nikomu nie udało się mnie zatrzymać. Wybiegłam z mieszkania i nie czekając na windę zbiegłam po schodach na dół.
Nie to się nie dzieje naprawdę, to tylko zły sen!
Kiedy znalazłam się na dole poczułam uderzenie zimna. Jeszcze nie zdążyłam się rozgrzać. Nie zwracając uwagi na to, biegłam co sił w nogach w stronę domu Kuby. Nie mogłam pozwolić, żeby coś sobie zrobili. W rekordowym tempie byłam na miejscu. Drzwi były otwarte, a ze środka wydobywały się krzyki obojga.
- Co ty sobie myślisz?!- wrzasnął Wojtek.
- Nie twoja sprawa.- odparł spokojnie Kuba.
- Słuchaj, jeśli mi tego nie wyjaśnisz, to nie ręczę za siebie. Nie pozwolę, żeby ktoś skrzywdził Dominikę!
W tym momencie nie wiedziałam co może się zdarzyć, więc wbiegłam do środka. Stanęłam między nimi zasłaniając sobą Błaszczykowskiego.
- Stop!- wrzasnęłam nieco silniejszym głosem.
- Domi, odejdź. To jest sprawa pomiędzy nami.- zasyczał Wojtek.
- Nie. To ciebie nie dotyczy. To jest sprawa pomiędzy mną a nim.- wskazałam na blondyna.- A teraz uspokój się i idziemy.- zarządziłam.
Kiedy tylko weszłam do środka łzy zaczęły same mi płynąć. Teraz kiedy broniłam go, a on nie reagował, nie robił nic, rozryczałam się jeszcze bardziej.
- Nie jesteś jej wart! Widzisz co ona dla ciebie robi?! Myliłem się co do ciebie. Jesteś zwykłym śmieciem.- warknął mój brat.
Odwrócił się wściekły i prawie wybiegł z ze środka.
- Wiem, ze ty też mnie kochasz. Jeśli zmienisz zdanie daj mi znać. I pamiętaj. Ja ciągle cię kocham.- szepnęłam patrząc mu w oczy.- Nie wiem czemu to zrobiłeś, ale ciągle tłumaczę to sobie twoim zmęczeniem. Naprawdę nie chcę cię stracić.- dodałam i wyszłam.
W głowie ciągle powtarzałam
Zatrzymaj mnie, nie pozwól mi odejść!.
Kiedy byłam na zewnątrz byli tam wszyscy. Zaryczana spojrzałam na nich i od razu pobiegłam w stronę domu. Zdążyłam jeże tylko usłyszeć jak Łukasz mówił, ze pogada z Kubą. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, ze reszta żwawym krokiem idzie za mną. Dotarłam do domu i nie zamykając drzwi wbiegłam do pokoju. Wskoczyłam, wręcz, na łóżko i zakryłam się kołdrą.
- Domi, wpuścisz mnie?- usłyszałam głos Pauli.
Nie mówiąc nic odchyliłam trochę kołdrę, tak żeby mogła wejść. Przez ułamek sekundy siedziałyśmy cicho. Później wtuliłam się w przyjaciółkę i ogarnęła mnie niewyobrażalna histeria.
- Ćśśś. Spokojnie. Wiem, ze to nie jest łatwe…
- Nie wyobrażasz sobie nawet jak ja się czuję. Nigdy nie przeżywałam tak rozstania, rozumiesz. Nigdy. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek przez jakiegoś faceta tyle płakała.- wyznałam szeptem.
- Wiem Domi. Ale musisz wziąć się w garść. Pokaż mu, że cię nie zniszczy…
- Kiedy jest zupełnie inaczej i on o tym dobrze wie!- oznajmiłam.- Wiesz, że jestem pewna że on tego nie robił świadomie? Ja to widziałam po jego twarzy, dlatego tym bardziej dziwi mnie i nie potrafię zrozumieć czemu w ogóle to zrobił. Po raz pierwszy to tak cholernie boli.
Siedziałyśmy razem pod tą kołdrą praktycznie do pierwszej. Paula wyszła na chwilę sprawdzić czy reszta jeszcze tu jest. Kiedy wróciła powiedziała mi, ze wszyscy siedzieli w salonie, ale kazała im iść do domu. Została tylko Ola i ona.
- A macie jakieś wieści od Łukasza?- Zapytałam zapłakana.
- Nie, nie dzwonił.- odparła Ola.
Westchnęłam i zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
- Nie mogę patrzeć jak tak przez niego cierpisz.- oznajmiła Ola.
- A pamiętacie jak w gimnazjum wyżywałyśmy się na byłych chłopakach?- zapytała Paula z błyskiem w oczach.
- No tak. I co z tego?- zareagowała Ola.- Po prostu przyczepiałyśmy ich zdjęcie do rzutek i rzucałyśmy w nie i matko jaka ty jesteś genialna!
Z początku nie załapałam o co im chodziło. Ale wszystko do mnie dotarło, kiedy usłyszałam dźwięk drukarki. Chwilę później dziewczyny wyciągnęły mnie z łóżka i wręczyły rzutki.
- To ja skoczę po wielkie lody i mnóstwo czekolady.- oznajmiła Paula i udała się do kuchni
Chwilę później była z powrotem. Rzucałam w to zdjęcie raz za razem, ale nic to nie dawało. Nie czułam się lepiej. Wręcz przeciwnie, z każdą rzutką było gorzej.
- To nic nie daje!- szepnęłam zła.
- To zabieramy się za lody i czekoladę.- zarządziła Paula.
Usiadłam na łóżku i dorwałam pięciolitrowy kubeł lodów truskawkowo czekoladowych.
- Kochana masz chore gardło. Ledwo mówisz!- odezwała się moja przyszła bratowa, kiedy sięgnęłam sporą łyżkę lodów.
Spojrzałam na nią spode łba.
- Lody są dobre na gardło.- wychrypiałam.
Zaśmiała się pod nosem i sięgnęła po opakowanie czekolady.
- Nawet lody nie pomagają?!- dziwiły się dziewczyny, kiedy znów napadł mnie histeryczny płacz.
- Domi, może połóż się spać. Jesteś zmęczona. To ci dobrze zrobi.- mówiła łagodnie Ola.
- Nie chcę. Nie zasnę. Wiem, ze to zabrzmi głupio, ale chcę, żeby Kuba tu był.- łkałam.
- Misiek, nie płacz. Nie warto. To zwykły śmieć i właśnie to udowodnił.- stwierdziła Paula, a Ola jej przytaknęła.
- Nie! Nie mówcie tak o nim!- krzyknęłam i poczułam ostry ból w gardle.
- Jak mamy tak o nim nie mówić, skoro to czysta prawda?! Nie możesz go wiecznie bronić! Zasłużył na to.
- Ale Ola ja go kocham i to się nie zmieni.
~*~
No to mamy pierwszą część tego całego "dramatu" xd
mam nadzieję, ze wam sie spodoba ;33
Zbyt łatwo wam poszło to 8 komów, więc tak obiecałam Minice dzisiaj, będzie 100 komów następny rdz jutro albo nawet dzisiaj ;p
To do dzieła ! <333 a ja lece na mecz ;***